wtorek, 29 kwietnia 2014

Kolorowo i makowo;)

Jakoś mnie ostatnio "naszło" na maki...tzn. ozdobiłam ostatnio dwie herbaciarki właśnie makami, gdzieś tam pokazałam i się posypały makowe zamówienia:) Uważam, że polne kwiaty mają w sobie dużo uroku,  sielskości i prostoty. Z dzieciństwa kojarzę maki zawsze przy drogach i w zbożu. Najczęściej występowały w towarzystwie innych polnych kwiatów, ale jak one się nazywały, któż to teraz wie? Miały taki niebieski albo granatowy kolor...Zrobię herbaciarkę z makami dla tego, kto poda ich nazwę;))) Nie pamiętam kompletnie:((((





I jeszcze kufry na skarby dla Uli i Lili, motywy dziecięce, bajowe, miało być kolorowo i wyszło kolorowo:)
Ciekawe, co dziewczynki tam będę chowały?




Udanej Majówki!

sobota, 26 kwietnia 2014

Kilka dni temu wybraliśmy się do kina na ekranizację światowego bestsellera, pt.: "Niebo istnieje...naprawdę" w reżyserii Randalla Wallace'a. No cóż, łzy były, wzruszenie także, temat trudny, ale któż z nas nie zastanawiał się nad kwestią, czy po śmierci jeszcze coś jest.... Oczywiście dla koneserów kina ten film to kino familijne dostępne na Polsacie, ale myślę, że nic nikomu się nie stanie, jeśli ten film zobaczy. Momentami ociera się on o delikatny kicz religijny, i niektóre sceny, szczególnie przedstawiające np. anioły jak dla mnie zbyt infantylne, ale jeszcze raz podkreślę, ten film to przede wszystkim historia, która może odpowiedzieć niektórym na wiele pytań. Dla mnie  to przede wszystkim  wspaniały obraz kochającej się rodziny, która pomimo, że ma  problemy to wspiera się i pomaga.
Urzeka główny bohater, który z dziecięcą niewinnością i prostotą opowiada swoim rodzicom o swojej wizycie w niebie:)
Film z racji swojej tematyki może wywołać ważne przemyślenia natury religijnej. Na pewno nie jest banalnym wyciskaczem łez, polecam go tym, którzy zadają sobie trudne pytania o sens ludzkiego istnienia...


Wiele lat temu spotkałam się z poezją Jana Pawła II, dla mnie był on nie tylko wielkim mężem stanu i papieżem, ale także człowiekiem kultury i wspaniałym poetą. Uwielbiam wiersz, pt: "Miłość mi wszystko wyjaśniła..."


Miłość mi wszystko wyjaśniła, 
Miłość wszystko rozwiązała - 
dlatego uwielbiam tę Miłość, 
gdziekolwiek by przebywała. 
A że się stałem równiną dla cichego otwartą przepływu, 
w którym nie ma nic z fali huczącej, nie opartej o tęczowe pnie, 
ale wiele jest z fali kojącej, która światło w głębinach odkrywa 
i tą światłością po liściach nie osrebrzonych tchnie. 

Więc w tej ciszy ukryty ja - liść, 
oswobodzony od wiatru, 
już się nie troskam o żaden z upadających dni, 
gdy wiem, że wszystkie upadną.

Wiersz ten w wykonaniu Łukasza Zagrobelnego wpada w ucho, ja osobiście bardzo lubię akurat tę wersję "śpiewaną" tego wiersza.


środa, 23 kwietnia 2014

Każdy z nas własną łyżką sobie grób kopie....

Byłam dziś na basenie i obserwowałam ludzi...a bardziej ich wygląd...smutna niestety refleksja przyszła, tzn. z jednej strony świetnie, że wstajemy od laptopów i telewizorów i np. pływamy, a z drugiej strony widać, jak nasze społeczeństwo tyje...oczywiście już od dawna się o tym mówi, ale moim zdaniem problem się pogłębia i to bardzo! Na szczęście daleko nam jeszcze do Europy Zachodniej czy Ameryki, ale myślę, że warto pomyśleć o swoim codziennym odżywianiu się.
Słuchałam jakiś czas temu ciekawej audycji w radio na temat własnie zdrowego odżywiania, i tam podano złotą zasadę "6 x u":

  • uśmiech - moim zdaniem pomaga w każdej sferze życia;
  • uprawianie - czegokolwiek, byle by się ruszać, niech każdy stworzy  definicję na własny użytek;)
  • umiejętność przygotowania - nie mikrofala, nie zupka chińska, nie gorący kubek, tylko niech danie, które chcemy zjeść to będzie coś ekstra dla naszego organizmu;
  • unikanie - soli, cukru, tłuszczów trans, alkoholu, papierosów, itp.
  • umiar - myślę, że z tym mamy problem...nie jemy, by zaspokoić głód, my się obżeramy!!!
  • urozmaicenie - tu nic ni wymyślę nowego, ale marzy mi się rano talerz pełen różnych rzeczy, a nie tylko serek wiejski jedzony w biegu....
Życzę sobie i innym by zdrowe żywienie stało się naszą filozofią życia...bo jeśli nie, to może nie wszyscy,ale w znakomitej większości spotkamy się z takim towarzystwem jak: nadciśnienie, cukrzyca, miażdżyca, nowotwory, zawał, wylew, i ....dalej chyba strach wymieniać. No ale jeśli mój znajomy powtarza jak mantrę: "Monia, przesadzasz, na coś trzeba umrzeć"...to o czym mowa....



wtorek, 15 kwietnia 2014

No to ozdabiamy domek:)

Przygotowałam trochę ozdób wielkanocnych, i nie spodziewałam się takiego zainteresowania:) Przyszła koleżanka, potem kuzynka koleżanki, potem ciocia i sąsiadka, itd.;) Koguciki, kaczuszki, jajeczka, i inne świąteczne stworzonka malowałam, ozdabiałam, wycinałam....Baaaaaaaaaaaaardzo dużo pracy przy tym, z dużą ulgą ozdabiałam chustecznik do przedszkola mojej córeczki:) Przy dużych powierzchniach jednak się lepiej pracuje...a może to już wiek, i wzrok nie ten sam;)
Bardzo lubię Święta Wielkanocne, kojarzą mi się z wiosną, kolorami, radością, pięknymi tradycjami i dobrym jedzeniem. Jedyne, co mnie denerwuje to ten "owczy" pęd w sklepach, ludzie zachowują się jakby ogłoszono nadchodzący głód, z półek znika wszystko! Listę zakupów zrobiłam już w niedzielę, w poniedziałek  zakupy, a dziś przygotowałam stroiki na groby bliskich. Na razie bez stresu, bez marudzenia, że nie zdążę, przeraża mnie ten nasz konsumpcjonizm, ile w polskich domach przez ten czas nerwów, kłótni, ostrych słów, ehhh, i po co...A z drugiej strony ciekawe są statystyki podawane przy okazji właśnie świąt, coraz więcej osób wyjeżdża i spędza święta poza domem. Pomimo, że jestem bardzo rodzinna, to podoba mi się taki sposób spędzania świąt, może nawet lepiej w ten sposób je przeżywamy...Umysł wolny od piekarnika, wzrok wolny od spojrzeń osób, które na co dzień średnio lubimy, humor lepszy, bo wynajęliśmy pokój bez telewizji, w której co roku na Wielkanoc te same filmy, te same programy, te same twarze...

A to moje ozdoby.














A dzieciaczki z przedszkola wyciągają chusteczki z takiego chustecznika:)




"Co zrobisz, gdy umrę ?"

No właśnie, co zrobi żona zmarłego męża, który ginie w wypadku, a razem z nim ginie obca kobieta...Znajoma ? Kochanka? Przyjaciółka? Kim jest owa kobieta?
Od lat zaczytuję się w kryminałach Nicci French, co prawda, to nie moja ukochana Skandynawia, ale też wciąga, i też wmawiam sobie o 2 w nocy, że to już naprawdę ostatni rozdział, bo rano będę nieprzytomna;) No ja tak mam właśnie... A na drugi dzień hektolitry kawy, żeby jakoś funkcjonować;)
Nicci French to duet piszący razem i oddzielnie, za każdym razem świetnie. Kryminał ma trzymać w napięciu, ma być wielu potencjalnych morderców i zakończenie ma zawsze zaskakiwać.
Tak jest  w przypadku tego kryminału, czyta się go dobrze i szybko, sama jestem w szoku, że znalazłam czas na przeczytanie, ale zawsze tak jest, że jak coś jest dobre, to wciąga na maksa, stąd chyba mamy uzależnienia zresztą;)
A tak na poważnie jak szukacie czegoś dobrego do poczytania na święta, to polecam Nicci French, myślę, że w każdej dobrej księgarni dostaniecie choć jedną książkę tego małżeństwa dziennikarzy. Ich książki to połączenie nowoczesnego, trzymającego w napięciu thrillera z wątkiem psychologicznym.
W swojej kolekcji mam kilka ich pozycji, trochę podniszczone, bo krążyły po domach moich znajomych, i dalej je polecam, jak ktoś mówi: "Monia, pożycz coś dobrego do czytania;)".


A te polecam i pożyczam od lat:


Natomiast ta pozycja "ożywiła" niejedno małżeństwo ;) Czyta się w jeden dzień, grozi nieugotowanym obiadem, pełnym zlewem i wciąż włączonym telewizorem, tzn. dzieci bez ograniczeń oglądają bajki;)))


niedziela, 13 kwietnia 2014

Fasola czerwona à la bolognese i moje tulipany;)

Czasami mamy pustkę w głowie, jeśli trzeba coś ugotować na obiad albo na kolację. Ja ostatnio trafiłam na pyszne danie, smakowało wyśmienicie i podobnie jak bigos, smakowało jeszcze lepiej na drugi dzień. Bo z tej ilości, którą podaję wyszedł mega duży garnek.

Składniki:

  • 1 kg mięsa mielonego
  • 2 kg pieczarek
  • 2 czerwone papryki
  • 1 cebula
  • suszony majeranek
  • 1 słoik sosu do spaghetti
  • 1 puszka fasoli czerwonej
  • 2 łyżki oleju
  • sól i pieprz
Najpierw obieramy cebulę i kroimy w drobną kostkę. Mięso rozdrabniamy widelcem. Do cebuli dodajemy mięso mielone, podsmażamy.


Przyprawiamy majerankiem, solą i pieprzem, ja osobiście lubię bardziej wyraziste smaki, więc dodałam ostrą mieloną paprykę i granulowany czosnek.
W międzyczasie obieramy pieczarki i kroimy je na kawałki. Odcedzamy fasolę i papryki kroimy w kostkę.


Pokrojone pieczarki przekładamy do garnka, lekko dusimy, i dodajemy do mięsa mielonego. Wszystko jeszcze chwilę smażymy. Dodajemy pokrojoną paprykę. Mieszamy i wciąż smażymy.
Na samym końcu dodajemy sos do spaghetti oraz osączoną fasolkę. Wszystko dobrze mieszamy. Podajemy na ciepło z pieczywem. Smacznego!


I jeszcze coś ze świata ogrodów;) Kocham kwiaty, to chyba nic nowego, bo wszystkie kobiety je lubią, i dostawać, i je pielęgnować w swoim ogródku, ogrodzie, na działce, czy chociażby na balkonie. Moje oko cieszą kolejny rok tulipany, które fascynują swym pięknem, swą dostojnością i powabem. Mogę patrzeć na nie i patrzeć...Posadziłam jeszcze frezje, tunbergie, brodiee, mieczyki, płomyki i krokosmię. Popadało zdrowo, więc mam nadzieję, że tam pod ziemią cebulki już rozpoczynają swój cykl rozwoju.



Pozdrawiam i spokojnej niedzieli!

wtorek, 8 kwietnia 2014

O...Holendrze, kucach i królowej Elżbiecie;)

Rzadko się słyszy, by cudzoziemiec, a już w szczególności z zachodu Europy osiedlił się w Polsce, słyszymy o kolejnych falach emigracji za chlebem, a tu proszę, stateczny Holender wybiera świętokrzyską wieś Kapkazy na swoje miejsce na ziemi, pan Jan, przybysz z Niderlandów pokochał nasz kraj! To sytuacja rzadko spotykana, więc chciałam o tym napisać, a tak na poważnie to polecam ostatni numer "Sielskiego Życia" z artykułem właśnie o tym Holendrze.


Jeśli ktoś kocha wieś, tak, jak ja, to koniecznie musi tę gazetę mieć, ja z utęsknieniem szukam jej na półkach. Dużo pięknych zdjęć, ciekawe artykuły o interesujących ludziach, fajne przepisy i dużo swojskości, i historii. To taka odskocznia od tego, co ukazuje nam się na popularnych portalach, czasami, aż strach zaglądać;) Celebryci, diety, upadki giełd, przepychanki słowne, romanse, no dla mnie jeden wielki śm...k;)
No ale wracając do Holendra...kocha on kuce Highland, których na świecie jest tylko ok. 5000 sztuk! Jest to jedna z najstarszych ras koni, niektórzy naukowcy twierdzą wręcz, że są one w prostej linii potomkami kuców z epoki lodowcowej! Łał! Są szkockimi arystokratami i ulubieńcami królowej Elżbiety II, ma ona pokaźne stado w swojej posiadłości Balmoral w Szkocji, a nawet podobno wciąż ich dosiada!
Pan Jan, nauczyciel, zawsze marzył o życiu na wsi, przełomem dla niego była śmierć koleżanki, która czekała do emerytury, by zwiedzać cały świat. Niestety, emerytury nie doczekała, zmarła na chorobę nowotworową. To był impuls dla pana Jana, że marzeń nie warto odkładać na później...
Nie będę opisywać całej historii, bo chętni sięgną do artykułu, ale pan Jan ma się dobrze, prowadzi gospodarstwo agroturystyczne, ma piękny drewniany dom, zaprasza przyjaciół z całej Europy, miewa też szczególnych gości, holenderskie rodziny, które chcą adoptować polskie dzieci. Prawo wymaga, by pierwsze kilka miesięcy taka rodzina mieszkała w Polsce, pan Jan gości ich i pomaga przejść im przez nasze procedury, które jak wiadomo dla mieszkańców Europy są delikatnie mówiąc...trudne. Ciekawostką jest to, że kilka kuców kupiła Bogdan Smoleń; jego stado wykorzystywane jest do hipoterapii.



wtorek, 1 kwietnia 2014

No to może coś z drewna dla kogoś wyjątkowego...:)

Przyszła pora na dodanie czegoś, co mnie pożera w całości, jak już się za to wezmę;) Mam tak, że jak już zobaczę drewniany przedmiot, który można pomalować, jak poczuję ten piękny zapach, charakterystyczny dla wyrobów z drewna, to już o niczym innym myśleć nie mogę;) I właśnie przed świętami chciałam wykonać herbaciarkę dla jednego z najfajniejszych wujków na świecie, a może najfajniejszego. Chodzi o brata mojego taty, wujka Władka, który pomimo, że jest głuchoniemy, zna się na górach, ptakach, malarstwie, jak mało kto! Rzeźbi, maluje na szkle, na płótnie, pożera książki i kocha ptaki, chociaż ich nie słyszy, to zna chyba wszystkie gatunki! Jest dla mnie wzorem człowieka, który pomimo swej słabości i ograniczenia nie załamuje się, żyje aktywnie, chodzi w góry, robi piękne fotografie, mam nadzieję, że pozwoli mi kilka dodać na tym blogu;)
I właśnie wykonałam dla niego herbaciarkę z jego ukochanym motywem, czyli z ptaszętami:) Mam nadzieję sprawić mu wiele radości, jutro zapakuję i niech jedzie na Podhale, bo tam wujek mieszka:)


I w środku też konieczni ptaszki:)