czwartek, 25 czerwca 2015

Przedurlopowe przemyślenia i zamówienia:)

Kochane, kochani...nie wiem, jak mam dziękować za taką ilość pochwał i cudownych słów, które padają pod każdym moim postem. Te słowa uskrzydlają, dodają siły i wiary w to, że rękodzieło, przypisywane często wyłącznie paniom na emeryturze, ma swoich odbiorców i miłośników. Mam to szczęście, że tych zamówień mam sporo, to moja praca i pasja. Dziękuję Opatrzności, że tak się ułożyło w moim życiu, że miejscem mojej pracy jest dom. Nie korporacja, nie fabryka, nie supermarket...ale własny dom. Rzadko wyjeżdżam do miasta, czasami muszę, widzę setki ludzi w korkach, myślę sobie, jakie to jest marnotrawienie czasu. Szkoda. Ale tak wygląda życie współczesnych ludzi, którzy mają masę wydatków, często wielkie kredyty, ważne stanowiska, zobowiązania....Jeśli jesteście w tej grupie, to życzę Wam, by oprócz pracy zawodowej, dojazdu do pracy, licznych obowiązków, które mamy przecież wszyscy , aby znalazło się miejsce na rozwój wnętrza, hobby, pasji. Wiem, że wtedy problemy bledną, osoby nam nieprzychylne nie są już takie straszne, a może nawet w pewnej dziedzinie będziemy mistrzami. Znam takich, którzy na co dzień pracują na etatach, są bardziej lub mniej zadowoleni, ale gdy "wchodzą" w swój świat zainteresowań, przychodzi spokój i radość. Dla mnie są mistrzami w ogrodzie, w fotografii, w literaturze czy są znawcami kina....Uwielbiam ich słuchać. Dla mnie są piękni wewnętrznie.
Mam mnóstwo znajomych, bo jestem bardzo otwartą osobą. Wiele lat myślałam, że to przywara, ale teraz wiem, że to atut:) I widzę postępującą zmianę w sobie...otóż, myślę o tych znajomych, którzy towarzyszą mi od lat, spotykamy się i pijemy kawę...ale delikatnie zaczynam od nich odstawać. Często widzę zagonionych, zbyt łatwo oceniających innych, bardzo krytycznych i bez pasji:( Liczy się dom, samochód i prestiż. Ja wiem, że tacy byli i będą, tylko chodzi o pytanie, które chce sobie zadać, czy ja mam ochotę i czas na takie znajomości...Często słucham ich słowotoku i myślę sobie: "Człowieku, czy ty nie słyszysz jak pięknie śpiewają ptaki? Kiedy biegłeś przez łąkę czy pędziłeś rowerem po polnej dróżce? Pogadajmy o książce czy filmie, a nie kolejny raz o twoim okropnym sąsiedzie!"Powoli, powoli wycofuję się z takich relacji. Będą konsekwencje, bo takie osoby znajdą sobie innych, koło się toczy, ale to już nie moja sprawa. 
Ja zaprzyjaźniam się z tym, który usiądzie ze mną na ławce i będzie patrzył na kwiat, czy zwierzątko i zobaczy to samo, co ja, darowane nam piękno. Nawet nie musimy nic mówić, bo wyrazem twarzy  można wiele powiedzieć.
Dlaczego taki wstęp? Otóż pokażę Wam dziś sporo moich ostatnich prac. Wyjeżdżam jutro na urlop, więc bardzo zależało mi, by skończyć to, co zostało zamówione.
Ale tym razem oprócz patrzenia na przedmioty, które wykonałam, kontrolowania, czy wszystko dobrze zrobiłam, spojrzałam w myślach na osoby, które je zamówiły, przepuściłam je przez filtr;) I wiecie co? Mam do czynienia z absolutnie pięknymi osobami, z niektórymi nawet się słabo znam, ale te rozmowy, nawet krótkie pozwoliły mi zobaczyć, jakimi są cudownymi ludźmi. Nie rozmawiamy o poziomie życia, o materializmie, o tym, co mamy, a czego nam brakuje, bo człowiekowi współczesnemu wiecznie mało...Są to rozmowy o życiu, o jego wartościach, czasami ciężko się oderwać od siebie...A przecież czasami jest tak, że mieszkamy ze sobą wiele lat i nie mamy za wiele sobie do powiedzenia. Smutne. 
Więc, jak będziecie oglądać te moje prace to pamiętajcie, że są one już w posiadaniu pięknych ludzi, którzy są dla mnie bardzo ważni. Część z Was tutaj zagląda, więc bardzo Wam Kochani dziękuję:)
Najpierw słonecznikowa taca do kuchni z elementami brązu:





Komplet lawendowy składający się z ramki na fotografie, podkładek pod kubki i zakładki do książki:





Kuferek dla miłośniczki prostoty i elegancji, posiada lusterko i szufladkę na drobizagi:





Jakiś czas temu przygotowywałam chlebak z motywem, takim jak na podkładkach poniżej. Powędrowały do klientki, w przygotowaniu szafka na klucze:)




I obrazki:) Zamówione przez Basię Smal, polecam Jej bloga:
http://czterdziestkatoniegrzech.blogspot.com/ . Basia jest pisarką, pedagogiem, pisze ikony, mogłabym tu wymieniać i wymieniać, ale przede wszystkim jest pięknym człowiekiem:) Dziękuję Ci Basiu za Twoją niezawodną obecność na tym blogu, za obecność w moim życiu, no i za kolejne zamówienie:)
Obrazki miały przedstawiać kwiaty, bo Basia jest ich wielką miłośniczką, podobnie jak ja. Obrazki będą zdobiły taras:)



Pozostaniemy w świecie kwiatów, poniżej kilka migawek z mojego ogródka:)
Nachiłek w tańcu z dzikim winem:)



Zawsze piękne margaretki:)


Wciąż pięknie kwitnące bratki:)


Tutaj nie pamiętam nazwy tej bylinki, ale zobaczcie jak piękna mama coś mówi do swoich dzieci-pączków:)))


W glinianym garnku co roku były ogórki, a w tym roku kwiaty:) Oczywiście garnek pomalowałam:)


Kochane, dziś wyszło dużo i długo, ale na tydzień znikam z blogosfery, urlopuję się i jak zwykle tylko z książką i gazetkami:) A Was wszystkie zabieram w moim sercu, jedziecie ze mną:) Ściskam i życzę pięknych chwil, dużo słońca i nieustannego doświadczania piękna, które nas otacza:)))

niedziela, 21 czerwca 2015

Motywy znane i lubiane, Dzień Ojca i Ruby:)

To kolejny post, w którym przewijają się motywy znane i lubiane. Ale myślę, że żaden komplet nie będzie nigdy dokładnie taki sam, jak poprzedni, bo w końcu to my, ludzie ozdabiamy drewno, a bardzo ciężko, w zasadzie to chyba niemożliwe, by jeszcze raz zrobić coś tak samo:) Więc jeden z częściej zamawianych kompletów z motywem ziołowym poniżej:






I drugi, bardzo lubiany motyw, czarne kociaki;)




Zbliża się Dzień Ojca, to już 23 czerwca, we wtorek. Jedna z klientek zamówiła dla swojego taty pudełko na karty, nie sądziłam, że są jeszcze osoby, które w nie grają. A jednak...Pamiętam, jak dawno, dawno temu grałam z rodzicami i młodszą siostrą w remika, to było naszym zwyczajem w niedzielne popołudnia:)




I jeszcze chustecznik, bardzo prosty, bo taki miał być:) W ciemnym brązie i z białymi dodatkami. Jakoś niefortunnie zrobiłam fotkę, te plamy to przebijające się słońce:)


I maskotka naszej rodziny, kotka Ruby, którą już znacie, w śnie....


.....i na drzewie, prawie jak śliwka, tylko troszkę większa, niż te obok;)


Pozdrawiam cieplutko:))))

niedziela, 14 czerwca 2015

Stolik, krzesełka, stara etażerka i 'Dzikie historie".

Witajcie tę piękną , słoneczną niedzielę:)

Miejska Biblioteka w Lędzinach zwróciła się z prośbą o wykonanie kompletu, składającego się ze stolika i krzesełek. Komplet ten był już kilkakrotnie pokazywany na tym blogu, ale myślę, że warto jeszcze raz popatrzeć na naszą misterną pracę. Naszą, bo zestaw jest wycinany laserowo przez Martę z http://m-artprojekt.pl/ , a malowanie, ozdabianie, szlifowanie, lakierowanie to już moja bajka;)
W zamówieniu pośredniczyła Gabriela Kotas, poetka i autorka bloga http://dojrzalosc-gabi.blogspot.com/, Gabrysiu dziękuję:)




Do kompletu przygotowałam zawieszkę z napisem: "Witamy".


Wiecie, że kocham starocie, w pracowni jestem dosłownie zagracona;) Ale nie wyobrażam sobie, by jakikolwiek przedmiot znalazł się w śmietniku:) Jakiś czas temu wyszperałam starą, zniszczoną etażerkę.


Oczywiście w kolorze brązowym też jest piękna, i taki wariant brałam pod uwagę. Ale jednak moja miłość do bieli, do motywów różanych, postarzania przedmiotów i transferów napisów na drewno wygrała:)





I jeszcze coś, dla miłośników Pedro Almodovara:) Wczoraj obejrzałam jego dziką komedię: "Dzikie historie". Film składa się z kilku części, w każdej widzimy, do czego może dojść, gdy zwykłemu człowiekowi puszczają nerwy...Panna młoda, milioner, kelnerka, specjalista od materiałów wybuchowych, biznesmen czy niedoceniony muzyk zamieniają się w bestie. Momentami pękałam za śmiechu, momentami odwracałam wzrok, także bałam się i kręciłam głową z niedowierzaniem.
Dodatkowym atutem jest ścieżka dźwiękowa autorstwa nagrodzonego Oscarem Gustavo Santaolalla:)
W serwisie Rotten Tomatoes napisano o tym filmie: "Okrutnie śmieszny i uroczo obłąkany. Dzikie historie to wywrotowa satyra, a jednocześnie równie zabawna analogia filmowa."
Polecam!



Życzę Wam pięknej niedzieli, dobrego tygodnia, do życzeń dołącza się nasza kochana kotka Ruby, która także korzysta ze słoneczka, na zdjęcie bawi się kaloszem Kornelki;)



niedziela, 7 czerwca 2015

Lawendowy zestaw, koszyczek i macierzyństwo:)


   Dziś pokażę jak zwykle ostatnie prace, a także poruszę moim zdaniem bardzo ciekawy temat, dotyczący podejścia dzisiejszego społeczeństwa do macierzyństwa. Chcę napisać kilka słów, ponieważ przeczytałam piękną książkę, pt.: "10 zwyczajów szczęśliwych matek"autorstwa Meg Meeker. 
Ale najpierw lawendowy komplet i koszyczek z pomarańczowym motywem, bo o takie ozdobienie poprosiła klientka.
Zestaw składa się z herbaciarki, która została odmieniona, choć przed metamorfozą też była ciekawa, a także z chustecznika i zakładki do książek.

Najpierw herbaciarka przed:



I w nowej, lawendowej szacie:





I koszyczek:




I książka, o której wspomniałam na początku:


Autorka jest lekarzem medycyny, a także napisała poradniki, pt.: "Mocni ojcowie, mocne córki" oraz "Jak wychować chłopca na mężczyznę". Specjalizuje się w pediatrii i medycynie wieku dojrzewania, od dwudziestu pięciu lat pracuje z dziećmi i ich rodzicami. Jest matką czworga dorosłych dzieci i mieszka wraz z mężem w północnym Michigan.
Zazwyczaj, gdy przeglądam różne poradniki to wszystko kończy się własnie na przeglądaniu, bo często ciężko się czyta tego typu pozycje. Ale w tym przypadku było inaczej. Z racji różnych ograniczeń czasowych nie mogłam czytać cały czas, bez przerwy, a byłoby to możliwe, wierzcie mi:) Więc tak układałam sobie obowiązki i zajęcia, by jak najszybciej wrócić do lektury, ba, nawet przez dwa ostatnie wieczory, także czytałam, co w ostatnim czasie jest sukcesem, bo zazwyczaj popatrzę na okładkę i pomyślę, że może jutro nie będę taka śpiąca;) Znacie to prawda?
Książka jest podzielona na rozdziały, a każdy z nich jest właśnie tytułowym zwyczajem, a więc czytamy o swojej wartości, o przyjaźniach, o zazdrości, o wierze, o podejściu do pieniędzy, o tym, by znaleźć czas na samotność, o pozbyciu się strachów i podejściu do miłości.
Ja wiem, że dla Was może to wszystko jest oczywiste i nie macie problemów z podejściem do macierzyństwa,bardzo się cieszę, ale chciałabym byśmy tak ogólnie spojrzały na to, do czego doprowadzono ten wielki dar, jakim niewątpliwie jest macierzyństwo. Nie mam zamiaru nikogo obrażać, możecie się ze mną nie zgadzać, ale autorka tylko mnie jeszcze bardziej utwierdziła w moim stanowisku i postrzeganiu siebie jako mamy.
To temat rzeka, ale myślę, że od czasu do czasu warto o tym porozmawiać, wymienić się poglądami, poza tym mam wśród swoich znajomych mamy, które zajmują się wychowywaniem dzieci i mają przerwę w życiu zawodowym. Wiem, że jest im czasami trudno, że cierpią, boją się pytań, niby oczywiste jest to, że wcale nie muszą się nikomu tłumaczyć, ale zdarzają się przykre sytuacje i gorsze stany emocjonalne. Już nie wspomnę o prostackim pytaniu: "A co u Ciebie? Ty dalej w domu?" `Widziałam dziewczyny, które ściskały usta, by się nie rozpłakać, znam takie, które pochowały się przed światem, bo nie chcą słyszeć tego pytania, a jednocześnie tracą pewność siebie i wpadają w obsesję....bycia dobrym rodzicem, ze skrajności w skrajność. Dotyczy to mam pracujących zawodowo i mających przerwę w karierze. Tu nie ma wyjątków. 
Pamiętam taką sytuację, gdy poznałam pewną mamę i zaczęłyśmy zwyczajną rozmowę, mamy córki w tym samym wieku. Pierwsze pytania tej osoby były dosłownie takie: "Gdzie nasza córka chodzi na balet?", "Czy lektor z angielskiego przychodzi do domu, czy gdzieś córkę wożę?", "Czy wybrałam już pierwszą klasę w sensie placówki...", itd., to było dwa lata temu. Odpowiedziałam, że nasza Kornelka nie uczestniczy w żadnych zajęciach, bo nie jest na to gotowa, że bawi się ze starszym bratem i koleżankami, a o pierwszej klasie jeszcze nie myślimy....Że ma zwyczajne dzieciństwo i jest zdrowym i szczęśliwym dzieckiem. Ta nowo poznana mama dziwnie na mnie spojrzała, i stwierdziła, że ona po pracy zabiera swoja córkę o 15 z przedszkola, od razu zawozi na lekcje judo, potem jadą na basen i wieczorem przychodzi pani z angielskiego....a potem idą spać. Nie pytałam o inne dni, chyba wolałam nie wiedzieć.
To może ekstremalny przypadek, ale widzę, co się dzieje wśród mam, swoisty wyścig szczurów. Już nie tylko my w życiu jesteśmy szczurami, już nawet uczymy tego nasze dzieci. Już siedmiolatek ma mówić w obcym języku, ma uprawiać sporty i chodzić na zajęcia ze skutecznego zapamiętywania i logicznego myślenia....Szok!
Jestem przekonana, że wśród Was są mamy kochane i potrafiące znaleźć granicę między zwykłym dzieciństwem i koniecznością czy możliwością stymulowania rozwoju poprzez zajęcia dodatkowe, wchodzę na Wasze blogi i bardzo podoba mi się, co i jak piszecie o swoim macierzyństwie i o tym temacie, jeśli nie jesteście mamami. Oby jak najwięcej takich kobiet!
Może trochę chaotycznie piszę o tym wszystkim, ale wiem także, że rozumiecie mnie i to podejście.
Chciałam zachęcić do książki, która mnie zainspirowała do tych rozważań. Zobaczyłam wyraźniej mamy, które obrały zły kierunek i zapomniały o swoim wnętrzu. Omamiono je, wmówiono im, że mają się skupić na zewnętrznych cechach charakteru i tracić mnóstwo czasu, pieniędzy i energii na rzeczy, które tak naprawdę nie mają znaczenia. Potrzebujemy samotności, a nie kolejnej diety. Potrzebujemy zadumy nad naszym duchowym życiem, a nie kolejnych zajęć, na które będziemy ganiać nasze dzieci. Potrzebujemy nadziei, a nie kolejnych rzeczy do zrobienia, bo te tylko wzmagają nasz niepokój. Potrzebujemy mniejszych wydatków, żeby pieniądze przestały odgrywać w naszym życiu taką ważną rolę. W życiu chodzi o coś znacznie więcej.
Kochane moje, urodziłyśmy się, by pozostawić po sobie jakiś ślad na tym świecie. I najczęściej robimy to poprzez wpływanie na życie naszych dzieci i innych osób. Czasami  ślad to coś, co zrobimy dla drugiej osoby, a czasami to nasza obecność przy tej osobie. 
Pozdrawiam Was wszystkie, wiem, że jesteście cudownymi kobietami, to się po prostu wyczuwa w każdym wpisie czy komentarzu:)))
Dobrego tygodnia:)))