Przyszedł czas na polecenie książek i filmów, które udało się w ostatnim czasie przeczytać i zobaczyć. Własnie książka i film to sposób, mój sposób na oderwanie się od rzeczywistości, na chwilowe zamknięcie oczu na to, co dzieje się wokół. Bo przecież oprócz obrazów pięknych, jak twarze ukochanych dzieci czy uśmiech męża, widoki, pejzaże i piękno tego świata są też obrazy brzydkie, które towarzyszą nam od dawna, które, które musimy oglądać. Wiem, że to dziwnie zabrzmiało, ale niech tak zostanie. Nie jestem zwolennikiem "wywlekania" na blogu prywaty, o nie. Chcę tylko napisać o tym, że jednym z moich ulubionych sposobów na ucieczkę od realu jest książka:) Tak mam od dziecka i od dziecka czytam, w ostatnim czasie mniej, ale tak, jak stwierdziłyśmy z koleżanką wczoraj przy kawce, na emeryturze to będziemy czytać od rana do wieczora;) Obie jesteśmy uzależnione od czytania właśnie:)
Poniższa książka potwierdziła to, co obserwowałam od dawna....ile miłości dostałeś, tyle miłości potrafisz dać. Pewnie znacie wyjątki, ale zostańmy przy ogólnym wniosku. Braku tego najpiękniejszego uczucia doznała Marilyn Monroe. Wydawałoby się, że od życia dostała dużo, olśniewającą urodę, talent, kochających mężczyzn i uwielbienie tłumów. Ikona kobiecego piękna i seksu, za którą uważało i uważa się Marilyn, powinna się czuć najszczęśliwszą istotą we wszechświecie. Tak nie było. I w książce, i w realu także.
Alfonso Signorini napisał książkę: "Marilyn. Żyć i umrzeć z miłości", to wciągająca zbeletryzowana biografia, w której występują postaci z życia bohaterki, ale wszelkie dialogi i fabuła są owocem fantazji autora.
Jestem mamą, szczęśliwą, czasami zwyczajnie zmęczoną, ale w razie zagrożenia życia dziecka pewnie skoczyłabym ogień. To normalna reakcja nas wszystkich. Marilyn też miała mamę, ale inną od nas....Piękna dziewczynka przeszkadzała niezrównoważonej matce, która marzyła o życiu aktorki i gwiazdy. Zamykana w szafie na całe noce i bita nie może zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Babcia to skarb, zazwyczaj. Ale nie w przypadku Marilyn. Jej babcia była niezrównoważona psychicznie, dusiła wnuczkę poduszką, ten obraz wraca potem w dorosłym życiu bohaterki często. Bardzo. Nawet w sytuacjach intymnych. Potem sierociniec, tęsknota i dramat małej, samotnej dziewczynki, szukającej odpowiedzi, dlaczego nikt jej nie kocha. Co może jeszcze spotkać małe dziecko? To coś, co zaznaczy ślad na sercu każdego dziecka, na zawsze...molestowanie przez opiekuna. Młoda, ufna dziewczyna zrobi wszystko, by choć na chwilę czuć się ważna i kochana. Marilyn dojrzewa, pięknieje, ale koszmary jej nie opuszczają. Szuka ukojenia w ramionach kolejnych mężczyzn, zdobywa sławę, historię życia wszyscy znamy. Zakochuje się w kimś, kto nie mógł z nią być, który wybrał rodzinę i dobre imię. Marilyn rozchwiana emocjonalnie pije coraz więcej, łyka tabletki. Nie potrafi się podnieść. Umiera. To szok dla całego świata. Mną targa straszny żal. Jak to jest, że nie potrafimy pomóc tak wrażliwym, samotnym ludziom, czy można to w ogóle zrobić? Czy takie jest ich przeznaczenie?
Marilyn powiedziała: "Wiedziałam, że należę do publiczności, do świata. Nie dlatego, że byłam szczególnie utalentowana czy piękna, ale dlatego, że nigdy nie należałam do nikogo innego".
Autor dedykuje tę książkę wszystkim Marilyn świata: kobietom, mężczyznom i nie tylko...
Jestem przekonana, że każdy z nas zna przynajmniej jedną osobę z podobnymi przejściami, może sami mamy podobne. Jedno jest pewne, najważniejsza jest miłość, bez niej żadne skarby tego świata, żadne pieniądze nie dadzą szczęścia. Przykłady można tu wymieniać w nieskończoność, bo przecież właśnie Marilyn, czy bardziej nam współczesna Whitney Houston to ofiary braku miłości. Utalentowane, piękne, ale zniewolone nałogami. Czy poznały, co to miłość? Chyba nie. Czy potrafiły ją dać, choć obie pięknie o niej śpiewały....chyba nie.
To książka, którą Wam polecam:
I posłuchajmy pięknej Marilyn, która zaśpiewała dla tego, którego nie mogła mieć.
I Whitney....ehh, jaka szkoda....
Zostaniemy przy tajemnicach ludzkiego umysłu. Ale tym razem będzie o filmie. To stosunkowo stary film, ale wcześniej go nie widziałam. To "Donnie Darko". Uwielbiam takie pokręcone filmy, po obejrzeniu których długo rozmyślam o tym, do jakiego gatunku go zaliczyć. Bo ten film ma elementy dramatu, komedii, ale i fantastyki. Główny bohater to nastolatek, który ma zaburzenia osobowości, chodzi na terapię, zostaje poddany hipnozie. Donnie spotyka Franka - tajemniczą postać w kostiumie, który zaczyna manipulować życiem chłopca. Frank wciąg Donniego w pętlę czasu, dzieją się dziwne rzeczy, bohater przewiduje przyszłość. a my oglądając, zaczynamy się zastanawiać, o co w tym wszystkim chodzi. Czy to pogłębiająca się choroba umysłu, czy rzeczywiście istnieje możliwość wejścia w różne tunele czasowe. Kłania się fizyka, psychologia....Nie będę więcej pisać, bo może ktoś obejrzy ten świetny film, który jest dobrą gimnastyką naszego umysłu. Imponuje portret człowieka przedstawiony w filmie, zastanawiamy się nad jego decyzjami i wyborami, zadajemy sobie pytanie, co by było, gdyby...Poza tym odczuwamy komfort, oczywiście złudny, cofnięcia czasu. Chyba każdy z nas o tym marzył:) Ale przeznaczenie, bez względu na wszystko musi się spełnić. Jakie było przeznaczenie Donniego? Obejrzyj i przekonaj się:)
Dla mnie osobiście dodatkowym atutem była muzyka i świetna Drew Barrymore, którą bardzo lubię oglądać, czy w roli przyjaciółki kosmity w "E.T." czy wyrachowanej nastolatki w "Trującym bluszczu".
Jak lubicie takie pokręcone filmy, to "Donnie Darko" jest dla Was:) Pozdrawiam i życzę dobrego weekendu:)
Marylin to ciekawa postać:) Do książek chętnie zajrzę, czytanie daje mi mega-odpoczynek:) Jak coś interesującego wpadnie Ci w ręce to polecaj, chętnie skorzystam z czytelniczych podpowiedzi:) pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńHej Sylwia:) Mam podobnie, czytanie książek to odskocznia i relaks na maksa:) Mam kilka tytułów w zanadrzu, tylko z tym czasem gorzej...;) Pozdrawiam:)
UsuńBardzo pięknie opisałaś swoje refleksje, bardzo barwnym, a jednocześnie subtelnym językiem. W przypadku osób, o których piszesz także kiedyś miałam podobną refleksję ( a są też samotni i krótko żyjący panowie Presley, Dean, Jackson), a mianowicie, że są one bożyszczami tłumów, ale umierają samotnie i nikt nie potrafi im pomóc. I tak rodzą się legendy...
OdpowiedzUsuńDokładnie tak rodzą się legendy:) Piękni, bogaci i samotni. Paradoks życia i potwierdzenie, że pieniądze szczęścia nie dają. Dobrej niedzieli, dziś u nas burzowo:)
UsuńOj,Moniko tyle się opisałam i mi "zjadło" ,ale nie będę się złościć...Pochwalam to co obiecałyście sobie z koleżanką...będąc na emeryturze czytać od rana do wieczora. Ja jestem na tym fajnym etapie od przeszło roku i rzeczywiście czytam od rana do wieczora ,co kocham ,ale jednak z malutkimi przerwami (na to co muszę zrobić).To co jeszcze lubię to wyszywanie półkrzyżykiem,obecnie wyszywam kwiaty na imieniny mojej siostry -Urszuli,to do października powinnam zdążyć. W ostatnim czasie takimi przerwami są wycieczki w bliższe,i trochę dalsze strony...od Dukli. To co najbardziej mnie kreci w czytaniu to to,że mogę się przenosić w czasy,okolice tak różnorodne ,a jak mi się coś nie spodoba zawsze mogę wrócić do "domu"....Pozdrawiam Cię Moniko....i dziękuję za poleconą książkę....Słyszałam o niej ,teraz tylko muszę zabrać się za jej zdobycie...bo przeczytanie jej to już "pikuś"
OdpowiedzUsuńGrażynko, młoda emerytko:) Wiem z naszych listów, że pięknie spędzasz czas, Twoje fotografie z wycieczek, które mi wysyłasz zawsze mnie interesują i zachwycają. Zapisuję z boku miejscowości, które zwiedzacie jako te, które chcę zobaczyć...liczę na to, że się uda. Podobnie z książkami...lista długa, ale własnie może na emeryturze;) Ciekawe, jaki będę miała wtedy gust czytelniczy;) Pozdrawiam z burzowego Dolnego Śląska:)
UsuńMam na imię tak jak Marilyn, tak chciała mama..Szkoda, że tak skończyła, zresztą jak Whitney.Chciałabym poznać całą prawdę o obu paniach o ich życiu i sekretach.Koniecznie muszę przeczytać książkę Signorini.No ale na razie czytam 2cz Bridges Jones.Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńMasz piękne imię! Myślę, że całej prawdy raczej nie poznamy, ale warto choć trochę spróbować się zagłębić w tajniki ich życia:) Pozdrawiam
UsuńZawsze interesowała mnie postać Marilyn. Z wielką przyjemnością sięgnę po książkę "Marilyn. Żyć i umrzeć z miłości" żeby trochę bardziej poznać jej życie :)
OdpowiedzUsuńPolecam, świetna książka!
UsuńTa biografia Marylin jest moją ulubioną. Mam jeszcze jedną, ale bardziej naukową. Uwielbiam tę postać, identyfikuję się z jej przeżyciami. Umarła nieszczęsliwa, ale piękna i uwielbiana. Dlatego jest ikoną do dziś i pewnie na zawsze.
OdpowiedzUsuńTak, to niezwykła postać, ikona i legenda. Pozdrawiam:)))
UsuńTo chyba jest najpiękniejsze w czytaniu książek, że przenoszą nas w inny świat i pozwalają na chwilę zapomnieć. Nie przypadkowo mówi się, że kto czyta - ten żyje podwójnie.
OdpowiedzUsuńSmutne dzieje takich zdawałoby się barwnych postaci - prawda?
Czasami jednak pozory mylą i tak do końca nigdy nie dowiemy się co i dlaczego sprawiło, że życie skończyło się w taki sposób.
Blog - podobnie jak książki - przenosi nas w inny świat, świat który pokazuje nam piszący i bardzo podoba mi się to co napisałaś o prywacie.
Bo jest , powinna... istnieć granica i to co za nią, właściwie interesuje już niewiele osób. To tak jak z tymi kluczykami, o których kiedyś pisałam :)
Tak, Gabrysiu, możne odnieść wrażenie, że takie osoby powinny być szczęśliwe, a jednak nie. Świat materialny to nie wszystko, ważniejszy jest porządek w duszy i sercu....a tego nie kupimy za żadne pieniądze.
UsuńWszystkiego dobrego:)
Whitney uwielbiam, miała wspaniały głos... szkoda...
OdpowiedzUsuńa książkę muszę wypożyczyć, zachęciłaś mnie!
Tak, wielka szkoda:((( A teraz jeszcze córka...:( Książka bardzo dobra, świetnie się czyta:) Ściskam:)
UsuńPięknie opisałaś życie Marylin. Nie znałam jej historii. Muszę sięgnąć i przeczytać wszak chyba każdy ją poznał i polubił:):):):)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:) Polecam tę książkę, czytając zobaczymy inną twarz Marilyn:) Pozdrawiam
UsuńNie wyobrażam sobie życia bez książek, to stary nawyk z którym nigdy się nie rozstanę. Myślę, że każde życie mogłoby być świetnym scenariuszem choć dla niektórych los bywa bardzo okrutny. Trzeba mieć w sobie dużo siły żeby walczyć, pomocy często szukamy nie tam gdzie trzeba. Losy tych dwóch kobiet są najlepszym przykładem. Czasem obok niezwykłego daru los daje nam zbyt wiele nieszczęścia - czyżby dla równowagi? Chętnie przeczytam tą książkę.
OdpowiedzUsuńFilmu też nie znam ale Twoja recenzja zachęca do obejrzenia. Piękny post Moniczko. Proszę o więcej! Buziaki.
Bardzo dobry i trafny komentarz, dokładnie o to chodzi. Ja także nie wyobrażam sobie życia bez książek:) Pozdrawiam i dobrego tygodnia życzę:)
UsuńFajnie ,że polecasz ciekawe książkowe pozycje,chociaż tak mało czasu na czytanie....pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńTak, rozumiem Cię doskonale z czasem, ja też mam spore zaległości:( Ale coś tam się podczytuje;) Pozdrawiam:)
UsuńPięknie napisane :) można by rzec, że pieniądze szczęścia nie dają... szkoda obu pań, bo obie bardzo interesujące :) książka warta uwagi. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za dobre słowa, pozdrawiam:)
UsuńUwielbiam czytać i przy łóżku oczekuje mnie stosik książek.Dostałam ostatnio mnóstwo biografii i czytam z ciekawością. Zwrócę uwagę na pozycje polecane przez Ciebie:)
OdpowiedzUsuńJa też lubię patrzeć na to, co na mnie czeka, mam nadzieję, że się doczeka;) Uwielbiam czytać:) Pozdrawiam:)
UsuńKsiążkę czytałam i nawet ostatnio kupiłam bo jest świetna:)
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńMarilyn to nie da się ukryć postać niebanalna i nietuzinkowa. Donnie Darko jest na mojej liście filmów do obejrzenia. Jacy Gyllenhaal to jeden z moich ulubionych aktorów, a Drew Barrymore jest świetna. Pamiętam ją też z ET jako słodką malutką dziewczynkę
OdpowiedzUsuńWidzę, że mamy podobne gusty filmowe, super! Pozdrawiam:)
UsuńObie Twoje propozycje są bardzo kuszące. Faktyczne życie Marilyn nie było usłane różami. Chętnie kiedyś sięgnę po tę książkę. Już teraz wiem, że mnie poruszy, bo trudno ze spokojem czytać takie historie, a już w szczególności, gdy są prawdziwe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Tak, książka z pewnością Cię poruszy, bo mam wrażenie, że jesteś podobnym wrażliwcem jak ja:))) Pozdrawiam serdecznie:)
UsuńWszystkie propozycje są bardzo ciekawe. Intrygującą postacią jest Marilyn Monroe. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCieszę się. że Cię zainteresowałam:) Pozdrawiam
UsuńStworzyłaś piękny wpis... Z chęcią go przeczytałam. :-) Nie rozumiem, jak to jest, że i Marilyn i Whitney miały w życiu właściwie wszystko: wielką urodę, pieniądze, talent, sławę. Mogły jeszcze długo podbijać świat, ale obie były nieszczęśliwe i zmarły przedwcześnie. Może właśnie zabrakło im prawdziwej miłości? Czyli tego najważniejszego...
OdpowiedzUsuńNo własnie, to takie dziwne...Miały wszystko. Jestem przekonana, że to o miłość chodzi:) Pozdrawiam Asiu:)
UsuńW legendzie Marylin jestem zakochana od dawna:) Natomiast Whitney? Jakoś mniej mi jej szkoda i nie wiem czemu. Zaćpała się, no szkoda, ale głupota dużo kosztuje. ...Zamiast tutaj tak pisać to lepiej cię pozdrowię serdecznie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Paulinko:) Myślę, że szkoda każdego człowieka bez względu na wszystko, ale masz rację każdy nałóg to przecież wybór. Dobrze wiemy, do czego prowadzi. Whitney też wiedziała....
Usuń