Witajcie:)
Codziennie, no może prawie codziennie, zaglądam na Wasze blogi. Jestem zachwycona. Ubolewam nad faktem, że nie mam czasu na dokładniejsze przeglądanie ich zawartości. A tak bardzo warto! Nie zdawałam sobie sprawy, że mamy tyle twórczych, pomysłowych i kreatywnych osób:) Coś pięknego. Może trochę pomarzymy...Wyobraźmy sobie, że tworzymy wielki supermarket, może bardziej galerię (ładniej brzmi), w którym są TYLKO nasze dzieła;) A więc książka, tomik poezji, aniołki z masy solnej, kuferki, zasłonki, filcowe cudeńka, szydełkowe perełki, obrazki, poduszki....i tak dalej, i tak dalej....Jeśli kogoś lub coś pominęłam, to przepraszam, ale w naszym supermarkecie są WSZYSCY! Bez wyjątku:)
I co...wyobrażacie sobie te tłumy? Bo ja tak, a co! Budujące jest to, że ciągle są osoby, które przedmioty wykonane własnoręcznie stawiają przed innymi, przed tymi z wiadomego kraju...;)
Nie będę rozwijała tego wątku, bo już ten temat poruszałam kiedyś, a na Waszych blogach też nie raz się pojawiała dyskusja, więc pomilczmy trochę....:)
Tymczasem zapraszam na moje stoisko;) Dziś na moim stoisku komplet, który powędrował do pewnej mamy:) Składa się z lampionu, obrazka i serwetnika. Motyw wspólny - bratki. W moim ulubionym kolorze.
Lampion zapalony wieczorem wygląda tak:
A teraz coś dla maluchów, do siedzenia:)
Ozdobiłam dwa krzesełka, w teorii jedno dla dziewczynki, drugie dla chłopców:)
Najpierw pokażę to dla małej damy:) Pomalowałam je farbą w jasnym, pudrowym różu, dodałam moje ukochane przecierki i ozdobiłam papierem z pięknym, moim zdaniem, motywem.
A drugie krzesełko jest mniej romantyczne, ale też z ciekawymi, dziecięcymi motywami:)
I na koniec książka. W czasie weekendu majowego udało mi się trochę nadrobić zaległości czytelnicze, więc stopniowo staram się z Wami dzielić moimi odczuciami:)
Pisałam już o takiej autorce, jak Lisa Genova. Polecałam jej książki: "Motyl" i "Kochając syna". Sięgnęłam po jej kolejną książkę, to "Lewa strona życia". I znów się nie zawiodłam.
Autorka kolejny raz bardzo dobrze łączy opis rzadkiego przypadku medycznego (jest doktorem nauk medycznych w dziedzinie neurobiologii) z powieścią obyczajową. I kolejny raz kreśli fascynujący portret kobiety walczącej o odnalezienie swojego miejsca w życiu po urazie doznanym w wypadku samochodowym.
Ta kobieta to Sarah Nickerson, matka trójki dzieci, piastująca bardzo dobre stanowisko w renomowanej firmie. W związku z tym setki telefonów, maili odbieranych czasami nawet podczas jazdy samochodem. W ciągłym biegu, w ciągłym stresie, bez czasu dla siebie. Dużą pomocą jest niania, która praktycznie wychowuje dzieci i mąż, wyrozumiały i kochający.
Życie Sarah przypomina nadmuchany do granic możliwości balon....który w końcu musi pęknąć. I pęka...Kobieta ulega wypadkowi samochodowemu, gdy podczas jazdy rozmawia przez telefon i o sekundę za długo nie patrzy na drogę. Jakże ważna sekunda w życiu Sarah...
Spowodowany wypadkiem uraz mózgu całkowicie wymazuje lewą stronę jej świata, i po raz pierwszy Sarah pozwala na to, żeby kontrolę przejęli jej bliscy, w tym od dawna nieobecna w jej życiu matka. Wzrusza szczególnie ta relacja. Matka odsunęła się od Sarah już w dzieciństwie, kiedy tonie brat bohaterki. Mama nie może sobie darować, że nie pilnowała małego synka, zapada w głęboką depresję i w rezultacie traci dwoje dzieci, bo także odsuwa się od małej córeczki. Dziewczynka rośnie, dojrzewa, układa sobie dorosłe życie bez mamy. Cierpi i na początku, po wypadku, odrzuca pomoc mamy, ale gdy uzmysławia sobie, że nie jest w stanie sama nawet umyć zębów poddaje się i godzi na warunki bliskich, w tym mamy. A mama? Myślę, że ten krótki czas, jaki był im dany razem, bo tutaj uchylę trochę tajemnicy, ale mama umiera, był najpiękniejszym czasem w życiu mamy i córki.
Czy Sarah pogodzi się ze swoją niepełnosprawnością, jak potoczy się jej życie, co będzie priorytetem pozostawiam tutaj bez odpowiedzi, bo może ktoś sięgnie po tę książkę, polecam.
Autorka trafia z tematem w sedno naszych czasów, gonimy i gonimy, dziesiątki rzeczy dziennie do załatwienia, w ciągłym biegu i stresie. Wczoraj byłam na takim "babskim" spotkaniu i jedna z koleżanek zastanawiała się właśnie nad tym, że mamy tyle różnych urządzeń, które mają za zadanie zaoszczędzenie naszego czasu, jak pralka, wszelkie roboty kuchenne, itd., a jednak wciąż nie mamy czasu...Oby nigdy nie spotkało nas to, co Sarah, tego Wam i sobie życzę:)))
Dobrego tygodnia!
Tym razem zachwyciła mnie u Ciebie seria bratkowa :) Motyw jest romantyczny i ciepły, delikatny i bardzo przyjazny. Pięknie to razem wygląda.
OdpowiedzUsuńKrzesełka bez wahania kupiłabym kiedyś mojej córeczce i synkowi. Myślę, że mogą także (oprócz swego przeznaczenia) stać się elementem zabawy.
Pomysł z galerią handlową pełną pięknego rękodzieła jest świetny. I mówię całkiem serio. Indywidualne podejście do tematu jaki prezentuje jakiekolwiek rękodzieło jest czymś wspaniałym. Przyciąga sercem, które wyczuwa się zamknięte w rzeczach (jak w serii bratkowej czy krzesełkach :))
Co do książki... Mam jedną refleksję - życiowe zapędzenie nie bierze się z niczego. Ma swoje powody. Może lęk przed przemijaniem? Albo nieustanny niepokój w sercu, przed którym się ucieka, chociaż to próżne, bo nosimy go zawsze w sobie. Albo strach, by nie być "nikim", by nie przeżyć życia niezauważonym. No i pewnie setki innych. I czasem zderzenie z własną niemocą okazuje się być jedynym ratunkiem dla samego siebie. Bo otwiera oczy na prawdę, że samo istnienie jest wartością ponad wszystkimi innymi.
Witaj Basiu:) Ten komplet bardzo przyjemnie się ozdabiało, bo bardzo lubię bratki:) Mam nadzieję, że będzie ładną dekoracją w domu, do którego powędrował. Tak, krzesełka są kolorowe, wręcz bajkowe:)
UsuńGaleria z rękodziełem to marzenie....Ale cieszę się, bo akurat w moim otoczeniu mam sporo osób, które cenią sobie rękodzieło:) Też do tego grona należysz:)
Powody ciągłego biegu mogą być różne, część z nich wymieniłaś, zgadzam się z tym, co napisałaś. Ale najpiękniejsze jest ostatnie zdanie, często o tym zapominamy, że samo istnienie jest wartością ponad wszystkimi innymi. Pięknie to ujęłaś:) Pozdrawiam i dziękuję za Twoją niezawodną obecność na tym blogu:)))
Wszystko co robisz jest takie piękne. Oj gdybym miała kogo posadzić na takim krzesełku. Prześliczne. Po książkę pewnie sięgnę, bo jest taka na czasie i z pewnością bardzo ciekawa. Wracam zawsze do dzieciństwa i tym razem stwierdzam, że pokolenie moich mam nie posiadało pralek i innych wspomagaczy, chleb pieczono w domach, w sklepie u nas go nie sprzedawano. Większość dnia spędzano w polu i mamy miały czas spotkać się z innymi. Nie rozumiem jak można było to pogodzić, a było można. Jakiś fenomen, a teraz nie ma czasu na nic. Warto by się zatrzymać, ale jak?
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Napisałaś bardzo mądre słowa, zgadzam się ze wszystkim i to pytanie też sobie zadaję:) Można się dalej filozoficznie zastanawiać, do czego to doprowadzi? To pewien paradoks, bo znam przynajmniej kilka osób, które mają wszystko w sensie materialnym, ale są pogrążone w smutku, depresji, nic ich nie cieszy...Kto wie, czy moja babcia, która także cały dzień spędzała w polu, wieczorem malowała na szkle i później jeszcze czytała książki nie była szczęśliwsza od niejednej współczesnej kobiety....Zapamiętałam ją jako wspaniałego i własnie szczęśliwego człowieka. Pozdrawiam cieplutko:)
UsuńAle śliczności! Obdarowana mama na pewno się ucieszy :) A pomysł z galerią - genialny! To by było coś pięknego :))
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam:))) Twoje cudne anioły byłyby na 100 % w naszej galerii;)))))
UsuńZestaw dla mamy przyznam bardzo oryginalny i chyba jeszcze nie widziałam na innych blogach :)
OdpowiedzUsuńKrzesełka wyglądaja super:) Lubie takie udane przemiany.
Witaj Kasiu:) Dziękuję za miłe słowa:) Pozdrawiam
UsuńŁadniutki komplecik z bratkami, a te krzesełka- słodkie.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam:)
UsuńWitaj Moniko:) ja u Ciebie z rewizytą:) lampion dla Mamy magiczny, a książka to moje marzenie:) dlaczego, bo ostatnio tylko składam dobre pozycje na półce i czekam na wolny czas, by usiąść i poczytać...
OdpowiedzUsuńBuziaki:)
Witaj:) Ehhh, skąd ja to znam z książkami;) Mam podobnie. Ale na szczęście bardzo lubię wyjeżdżać i wtedy nadrabiam zaległości czytelnicze:) W domu, pośród licznych obowiązków często ciężko się zabrać za czytanie:) Pozdrawiam serdecznie:)
UsuńMoniko! czasami mam wrażenie ,że to co piszę zaczyna być "nudne"...ale obie rozumiemy ,mam nadzieję dlaczego.Twoje prace wszystkie są śliczne,fakt-niektóre motywy mnie osobiście się bardziej podobają od innych i chyba o to chodzi.Ale z drugiej strony nie mam zdolności plastycznych więc podziwiam Cię ,że masz te zdolności i że "chce Ci się chcieć".Co do Lisy Genovy-jestem jej fanką ,ale ponieważ w mojej dukielskiej bibliotece jest tylko "Motyl" przeczytałam,zauroczyła mnie mimo trudnego tematu,obejrzałam także film na podstawie tej powieści. Jak zawsze w moim przypadku wygrywa książka....Inne książki tej autorki na pewno przeczytam ,ale muszę je spotkać..."na swojej drodze"...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię Moniko..cieplutko ...bo za moim oknem wcale tak nie jest..ale " słoneczne myśli" zawsze mogę przesłać....więc ...łap...szybciutko
Kochana Grażynko, nigdy nie myśl w ten sposób! To, co piszesz nie jest "nudne", nawet przez myśl mi to nie przeszło:) Każdy z nas dostał jakieś zdolności....sztuka je wydobyć z siebie. Teraz po latach już wiem, dlaczego nie mogłam się "odnaleźć" w pracy za biurkiem z komputerem i fakturami...Bo to po prostu nie mój świat. Znajomi mówili, ale masz świetną pracę, może i tak...ale dla mnie realizacja siebie leży w innej przestrzeni, własnie artystycznej. To w niej czuję się sobą. A wzory i motywy są różne, bo i klienci są różni. Muszę się dostosować:)))
UsuńKsiążkę polecam, bo znając Twój gust czytelniczy myślę, że podobałaby Ci się:)
Pozdrawiam i łapię "słoneczne myśli", Tobie wysyłam wiele moich uśmiechów, niech wędrują ponad nami:))))
Jak zwykle wszystko przepięknie wygląda :) Co do książek Genovy to one również do mnie trafiają i teraz też poluję na "Lewą stronę życia" jak i "Sekret O'Brienów".
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Nawet nie wiedziałam, że jest już kolejna książka Lisy! Super:))) Pozdrawiam
UsuńPrzecudne krzesełka! Komplet z bratkami też śliczny. Książka przydałaby się dziś niejednej osobie... Czasami warto spojrzeć na swoje życie z dystansem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dokładnie tak, to obowiązkowa lektura dla wszystkich "goniących". Cieszę się, że moje małe dziełka przypadły do gustu;) Pozdrawiam:)
Usuńlampion i serwetnik - śliczne, motyw bratka totalnie mnie urzekł :)
OdpowiedzUsuńTak, bratki to piękny motyw:) Uwielbiam te kwiaty:) Pozdrawiam:)
UsuńKrzesełka bombowe, ale za malowanie lampionu to Cię podziwiam!!!!
OdpowiedzUsuńA dziękuję, przy malowaniu takich detali trzeba mieć cierpliwość;) Na szczęście ja ją mam;))) Pozdrawiam Ewuś:)
UsuńBrateczki urocze:) Pewna mama będzie miała wielką przyjemność:) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńCześć Paulinko:) Słyszałam, że mama jest zachwycona. Cieszę się razem z nią:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńkomplecik i krzesełka są prześliczne, pozdrawiam cieplutko:))
OdpowiedzUsuńWitaj Gosiu:) Dziękuję za miłe słowa, pozdrawiam:)
UsuńWitaj Moniu. Oczywiście takie krzesełko też mam i nie takie ładne jak Twoje. Ty chyba musisz kiedyś nas odwiedzić i zostać na dłużej - oczywiście z całym sprzętem :-)
OdpowiedzUsuńKomplecik dla mamy też przecudny taki...ażurowy.
A ten wspólny sklepik...marzenie...ale kto wie marzenia przecież się spełniają. I chyba nie ma człowieka, który nie miałby nic do zaoferowania w takim sklepiku. trzeba tylko dobrze w sobie poszperać.
Z urządzeniami - to racja. Kiedyś prało się cały dzień, pościel gotowało się w wielkim garnku na piecu i była okazja do wspólnego siedzenia w kuchni - podczas tego prania. Albo do pogawędzenia w maglu... a teraz nawet w kawiarni mało jest osób wsłuchanych w siebie wzajemnie, a nie zaglądających niecierpliwie w ekran swojego smart fona. W domu też każdy za zamkniętymi drzwiami sam dla siebie istnieje, ale za to aktywny w sieci... i ile "przyjaciół" ma...A tak naprawdę to w "realu" nie ma do kogo ust otworzyć bo już mu na to czasu nie wystarcza...ale to już inny wątek :-)Pozdrawiam
Hej Gabi:) Dziękuję za propozycję współpracy;) Dla mnie takie domy, w których jest dużo przedmiotów z historią to kopalnia skarbów:))) Więc kto wie, kto wie:))))
UsuńTrafnie napisałaś o potrzebie poszperania w sobie, jestem przekonana, że każdy nosi w sobie wielki potencjał, czasami odkrywa się go późno, ale czy to ma znaczenie? Jestem przekonana, że nie:)
Twoje spostrzeżenia są także trafione, dotyczące kontaktów międzyludzkich. Myślę, że trzeba umieć wypośrodkować...cenić sobie przyjaźnie wirtualne, ale nie zapominać o znajomych w realu:) Pozdrawiam Gabi:)
Komplet z bratkami to piękny i rzadki okaz:) Jest fantastycznie uniwersalny,do każdego domu. Miałam podobny pomysł z galerią,koniecznie w starym budynku z czerwonej cegły:).A książką baardzo mnie zainteresowałaś!
OdpowiedzUsuńDziękuję, słyszałam,że obdarowana mama jest zadowolona:) Tak, budynek z czerwonej cegły to byłaby piękna sprawa:) Książkę polecam, daje do myślenia:) Pozdrawiam:)
UsuńUroczy komplecik z bratkami:)
OdpowiedzUsuńHej, dziękuję Arteńko:))) Pozdrawiam:)
UsuńCudownie byłoby spotkać Was wszystkich, moi artyści, w jednym miejscu. :)
OdpowiedzUsuńChabry bardzo romantyczne. Krzesła cudowne. Jako mama dziewczynki bardziej zachwyciłam się tym niebieskim. Może jest to związane z przesytem różu w moim życiu. :) Znajoma mama dwóch dziewczynek powiedziała mi, że róż to nie kolor, a styl życia. :)
Natomiast książkę już od jakiegoś czasu chcę przeczytać, ale jeszcze się nie złożyło. Twoja koleżanka ma rację. Niby tyle ułatwień, a nam ciągle brakuje czasu... W związku z tym tematem przypomniała mi się wypowiedź Joanny Chmielewskiej, mojej ukochanej pierwszej damy polskiego kryminału humorystycznego. Ta pisarka zawsze zapewniała, że nie była za emancypacją, która jej zdaniem nam na dobre nie wyszła. Wcześniej zajmowałyśmy się tylko dziećmi, mężem i domem, dzisiaj robimy to samo plus praca zawodowa. Na szczęście panowie nam zazwyczaj pomagają, ale myślę, że nie wszyscy. Druga sprawa jest też taka, że my same czasami nie potrafimy odpuścić, zrzucić część obowiązków na drugą stronę. Na szczęście mamy teraz dużo tych różnych elektronicznych pomocy, ale z drugiej strony jest też sporo pożeraczy czasu, takich jak telewizor, komputer... Poruszyłaś ciekawy temat. :) Buziaczki
Ehh, Kornelio, cóż to byłaby za galeria!
UsuńTo, co powiedziała znajoma mama to szok jak dla mnie;) Też mam córkę, też jest trochę różu, ale żeby styl życia....nieeeeeeeeeeeee;)
Joanna Chmielewska pięknie to ujęła, zgadzam się na 100 %. Współczuję kobietom, które mają mężów w stylu Kiepskiego ( nie chcę oczywiście obrazić fanów tego swego czasu śmiesznego serialu)...a takich kobiet znam kilka. Ale wiesz co Korciu jest najgorsze? To, że te kobiety wypierają to i twierdzą, że tam ma być. Już kilka razy ugryzłam się w język i wiem, że nie warto się litować zanim ta kobieta nie przyjdzie po pomoc pierwsza. Życie. Ale to kolejny ciekawy temat:))) Ściskam:)
Dokładnie. Na pomoc też trzeba być gotową, zrozumieć, że ma się problem i zacząć walczyć. Wiele kobiet woli go wypierać, niektóre boją się zmian... Faktycznie można by o tym długo rozmawiać. :)
UsuńCudne prace:) Bardzo klimatyczne:)
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam:)
UsuńKrzesełka prześliczne....dziekuję za wizytę u mnie i choc ostatnio u mnie zastój twórczy to cieszę się że Ci sie podoba moj blog.Ja z przyjemnościa zerknę co tworzysz Ty, pozdrawiam serdecznie,Yolca
OdpowiedzUsuńHej, hej:) Tak, pięknie u Ciebie na blogu, będę zaglądać na pewno, pozdrawiam cieplutko:)
UsuńZrobiłaś piękny wiosenny zestaw a wieczorem jest niezwykle nastrojowy i taki romantyczny... można się rozmarzyć.
OdpowiedzUsuńKrzesełka bardzo mi się podobają, to różowe jest słodziutkie :)
pozdrawiam, Ania
Witaj Aniu:) Tak, ten zestaw ma inne zadanie za dnia, i inne wieczorem i w nocy:) Dziękuję za miłe słowa, odwiedziny i pozdrawiam cieplutko:)
UsuńNo właśnie, mamy tyle urządzeń ułatwiających nam życie a ciągle nie mamy czasu... choć staram się jak najwięcej mieć go dla siebie, czasem kosztem lśniącego czystością domu, a co tam... Motyw bratków bardzo mi się spodobał a i krzesełka słodkie... książkę czytałam, też polecam wszystkim.
OdpowiedzUsuńDorota Szteniowicz
I taka postawa mi się podoba! Myślę podobnie:) Znam takie panie, które niestety od lat nie trzymały książki w ręku, ale mieszkanie lśni to fakt, no, niestety, nie jestem w tej grupie, podłoga lśnić nie musi;) Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny na blogu:)
Usuń