Dziś pokażę jak zwykle ostatnie prace, a także poruszę moim zdaniem bardzo ciekawy temat, dotyczący podejścia dzisiejszego społeczeństwa do macierzyństwa. Chcę napisać kilka słów, ponieważ przeczytałam piękną książkę, pt.: "10 zwyczajów szczęśliwych matek"autorstwa Meg Meeker.
Ale najpierw lawendowy komplet i koszyczek z pomarańczowym motywem, bo o takie ozdobienie poprosiła klientka.
Zestaw składa się z herbaciarki, która została odmieniona, choć przed metamorfozą też była ciekawa, a także z chustecznika i zakładki do książek.
Najpierw herbaciarka przed:
I w nowej, lawendowej szacie:
I koszyczek:
I książka, o której wspomniałam na początku:
Autorka jest lekarzem medycyny, a także napisała poradniki, pt.: "Mocni ojcowie, mocne córki" oraz "Jak wychować chłopca na mężczyznę". Specjalizuje się w pediatrii i medycynie wieku dojrzewania, od dwudziestu pięciu lat pracuje z dziećmi i ich rodzicami. Jest matką czworga dorosłych dzieci i mieszka wraz z mężem w północnym Michigan.
Zazwyczaj, gdy przeglądam różne poradniki to wszystko kończy się własnie na przeglądaniu, bo często ciężko się czyta tego typu pozycje. Ale w tym przypadku było inaczej. Z racji różnych ograniczeń czasowych nie mogłam czytać cały czas, bez przerwy, a byłoby to możliwe, wierzcie mi:) Więc tak układałam sobie obowiązki i zajęcia, by jak najszybciej wrócić do lektury, ba, nawet przez dwa ostatnie wieczory, także czytałam, co w ostatnim czasie jest sukcesem, bo zazwyczaj popatrzę na okładkę i pomyślę, że może jutro nie będę taka śpiąca;) Znacie to prawda?
Książka jest podzielona na rozdziały, a każdy z nich jest właśnie tytułowym zwyczajem, a więc czytamy o swojej wartości, o przyjaźniach, o zazdrości, o wierze, o podejściu do pieniędzy, o tym, by znaleźć czas na samotność, o pozbyciu się strachów i podejściu do miłości.
Ja wiem, że dla Was może to wszystko jest oczywiste i nie macie problemów z podejściem do macierzyństwa,bardzo się cieszę, ale chciałabym byśmy tak ogólnie spojrzały na to, do czego doprowadzono ten wielki dar, jakim niewątpliwie jest macierzyństwo. Nie mam zamiaru nikogo obrażać, możecie się ze mną nie zgadzać, ale autorka tylko mnie jeszcze bardziej utwierdziła w moim stanowisku i postrzeganiu siebie jako mamy.
To temat rzeka, ale myślę, że od czasu do czasu warto o tym porozmawiać, wymienić się poglądami, poza tym mam wśród swoich znajomych mamy, które zajmują się wychowywaniem dzieci i mają przerwę w życiu zawodowym. Wiem, że jest im czasami trudno, że cierpią, boją się pytań, niby oczywiste jest to, że wcale nie muszą się nikomu tłumaczyć, ale zdarzają się przykre sytuacje i gorsze stany emocjonalne. Już nie wspomnę o prostackim pytaniu: "A co u Ciebie? Ty dalej w domu?" `Widziałam dziewczyny, które ściskały usta, by się nie rozpłakać, znam takie, które pochowały się przed światem, bo nie chcą słyszeć tego pytania, a jednocześnie tracą pewność siebie i wpadają w obsesję....bycia dobrym rodzicem, ze skrajności w skrajność. Dotyczy to mam pracujących zawodowo i mających przerwę w karierze. Tu nie ma wyjątków.
Pamiętam taką sytuację, gdy poznałam pewną mamę i zaczęłyśmy zwyczajną rozmowę, mamy córki w tym samym wieku. Pierwsze pytania tej osoby były dosłownie takie: "Gdzie nasza córka chodzi na balet?", "Czy lektor z angielskiego przychodzi do domu, czy gdzieś córkę wożę?", "Czy wybrałam już pierwszą klasę w sensie placówki...", itd., to było dwa lata temu. Odpowiedziałam, że nasza Kornelka nie uczestniczy w żadnych zajęciach, bo nie jest na to gotowa, że bawi się ze starszym bratem i koleżankami, a o pierwszej klasie jeszcze nie myślimy....Że ma zwyczajne dzieciństwo i jest zdrowym i szczęśliwym dzieckiem. Ta nowo poznana mama dziwnie na mnie spojrzała, i stwierdziła, że ona po pracy zabiera swoja córkę o 15 z przedszkola, od razu zawozi na lekcje judo, potem jadą na basen i wieczorem przychodzi pani z angielskiego....a potem idą spać. Nie pytałam o inne dni, chyba wolałam nie wiedzieć.
To może ekstremalny przypadek, ale widzę, co się dzieje wśród mam, swoisty wyścig szczurów. Już nie tylko my w życiu jesteśmy szczurami, już nawet uczymy tego nasze dzieci. Już siedmiolatek ma mówić w obcym języku, ma uprawiać sporty i chodzić na zajęcia ze skutecznego zapamiętywania i logicznego myślenia....Szok!
Jestem przekonana, że wśród Was są mamy kochane i potrafiące znaleźć granicę między zwykłym dzieciństwem i koniecznością czy możliwością stymulowania rozwoju poprzez zajęcia dodatkowe, wchodzę na Wasze blogi i bardzo podoba mi się, co i jak piszecie o swoim macierzyństwie i o tym temacie, jeśli nie jesteście mamami. Oby jak najwięcej takich kobiet!
Może trochę chaotycznie piszę o tym wszystkim, ale wiem także, że rozumiecie mnie i to podejście.
Chciałam zachęcić do książki, która mnie zainspirowała do tych rozważań. Zobaczyłam wyraźniej mamy, które obrały zły kierunek i zapomniały o swoim wnętrzu. Omamiono je, wmówiono im, że mają się skupić na zewnętrznych cechach charakteru i tracić mnóstwo czasu, pieniędzy i energii na rzeczy, które tak naprawdę nie mają znaczenia. Potrzebujemy samotności, a nie kolejnej diety. Potrzebujemy zadumy nad naszym duchowym życiem, a nie kolejnych zajęć, na które będziemy ganiać nasze dzieci. Potrzebujemy nadziei, a nie kolejnych rzeczy do zrobienia, bo te tylko wzmagają nasz niepokój. Potrzebujemy mniejszych wydatków, żeby pieniądze przestały odgrywać w naszym życiu taką ważną rolę. W życiu chodzi o coś znacznie więcej.
Kochane moje, urodziłyśmy się, by pozostawić po sobie jakiś ślad na tym świecie. I najczęściej robimy to poprzez wpływanie na życie naszych dzieci i innych osób. Czasami ślad to coś, co zrobimy dla drugiej osoby, a czasami to nasza obecność przy tej osobie.
Pozdrawiam Was wszystkie, wiem, że jesteście cudownymi kobietami, to się po prostu wyczuwa w każdym wpisie czy komentarzu:)))
Dobrego tygodnia:)))
Ach, lawenda... piękna zawsze i wszędzie :) Bardzo wdzięczny motyw. Ogromnie podoba mi się komplet, który stworzyłaś. Gałązki ślicznie płożą się po powierzchni. Fajnie to wygląda.
OdpowiedzUsuńCo do książki... Poruszyłaś mocny temat, bo jeden z fundamentalnych. Bo takim jest miłość, a ona odgrywa tu kluczową rolę. Znasz moje zdanie na ten temat, więc dodam tylko tyle, że chyba całkiem niezłym sposobem na życie jest przyjąć do wiadomości, iż dzieli się ono na okresy. Tak, jakby zbudowane było z segmentów. I zaakceptowanie faktu, że właśnie z jednego przeszłam do kolejnego może pomóc, bo niesie ze sobą także wiarę, iż za jakiś czas "przeprowadzę się" do kolejnego. Dzieci krótko są małe i nieporadne.
A co do pytań tej pani - Twojej znajomej sprzed dwóch lat... sądzę, że o wiele sympatyczniej mija życie, gdy człowiek zajmuje się swoim zamiast cudzym.
Życiowe wybory są sztuką. Jednak od tego mamy rozum i serce, by z zadaniami jakie przed nami stawia życie sobie radzić.
Basiu, kochana Basiu:) Dziękuję za piękne listy:) To było cudowne zaskoczenie:)
UsuńTak, lawenda to bardzo wdzięczny motyw, dobrze wygląda i w zasadzie można nią ozdobić każdy przedmiot, nie zobowiązuje specjalnie. A efekt jest dobry.
Temat macierzyństwa to coś, o czym często rozmawiamy, mamy podobne zdanie. Przemawia do mnie to, co napisałaś o życiu, że dzielą się na okresy, etapy. Trzeba to zaakceptować.
Pani znajoma pojawiła się jeden raz ze swoimi pytaniami, kłaniamy się sobie i już;) Mam tylko nadzieję, że jej córeczka będzie z pewnością wykształconym, ale przede wszystkim szczęśliwym człowiekiem:) Pozdrawiam
We wszystkim trzeba znaleźć umiar a będąc matką nie można zapomnieć o sobie. Piękne prace, herbaciarka cudowna. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńWitaj Paulinko:) Zgadzam się z Tobą w 100 %. Dziękuję za miłe słowa. Ślę pozdrowienia:)
Usuńlawenda jak zawsze kradnie mi serce i na Twoich ślicznościach, ale te jesienne, pomarańczowe klimaty też cudne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Chyba wszyscy kochamy lawendę:))) Pozdrawiam
UsuńMam podobne przemyślenia i spostrzeżenia do opisanych przez Ciebie i bardzo mi jest przykro, że dzieci obecnie tak mało doświadczają prawdziwego dzieciństwa. Ja chciałabym żeby trwało ono jak najdłużej a rozwój, owszem ale poprzez zabawę, dziecięce książeczki, rozmowy z dorosłymi...Tak sobie to wyobrażam.
OdpowiedzUsuńWspaniały komplecik lawendowy zrobiłaś i koszyczek piękny. Pozdrawiam ciepło.
Witaj Anito:) Tak bardzo się cieszę, że masz podobne zdanie. Przecież dzieciństwo jest krótkim okresem, mnie kojarzy się z bieganiem po kałuży, zjadaniem czereśni prosto z drzewa, gotowaniem zupy z trawy w puszcze po konserwie...Dorosły nie był partnerem, był autorytetem:)
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Na temat macierzyństwa niestety nadal nie mogę się wypowiadać jednak i tak muszę wtrącić swoje 3 grosze. Opisany przez Ciebie przypadek przyprawia mnie o gęsią skórkę, nie rozumiem dlaczego mamy swoje dzieci wywożą na balet, angielski, judo itd. skoro w tym czasie można się z dzieckiem pobawić, pospacerować. Moja soistra ma małą coreczkę, która uwielba spędzać czas ze swoja zapracowaną mamą. A Beata pomimo nawału obowiązków potrafo ak się zorganizować, że Katarzynka nawet nie odczuwa, że ma zapracowaną mamę. Obydwie są szczęsliwe, że mogą wspólnie spędzać czas, którego nigdy nie da się nadrobić gdyby został stracony. Ja miałam taki rodzinny dom, że graliśmy w chińczyka, wspólnie jedliśmy posilki, puszczaliśmy kaczuszki. A w czasie pozalekcyjnym zamiast ćwiczyć formę na judo, skakałam przez skakankę, linkę i bawiłam się podchody. Nie sprzeciwiam się zajęcoim pozalekcyjnym ale z umiarem.
OdpowiedzUsuńTwoje prace piękne, nie tylko się je przyjemnie robi ale również wspaniale ogląda.
całuję, Ania
Aniu, ile mądrych słów wyżej napisałaś:) Zauważyłam, że często współczesne mamy są leniwe, ale mają pieniądze, więc lepiej komuś zapłacić za jakieś zajęcia i mieć z głowy. Wiem, że to brzmi okrutnie, ale tak to wygląda niestety. Ale są też mamy cudowne, jak Beata, Twoja siostra, są także inne, dla których czas z dzieckiem jest czasem pięknym:) Kochająca mama zaciśnie zęby i usiądzie na podłodze, by układać puzzle. Wiem, że to temat rzeka, bo można zadać pytanie, jak wygląda rola taty w związku, przecież on może także odciążyć mamą, itd.itd. Ale te rozważania zostawimy na inny czas:) Pozdrawiam Aniu:)))
UsuńPrace piękne. Matki gonią za pieniędzmi, żeby zapewnić dzieciom wszystko. A czy te dzieci chcą tego wszystkiego? Najbardziej t chyba chcą po prostu. matki. Balet, jazda konno, gra na skrzypcach, kilka języków. Rosną takie małe mądrale, które nie umieją chleba ukroić...Pewno po co można krojony kupić. Moje córki lubił ze mną gotować teraz gotują same. Trzeba to wszystko wyważyć i nie dać się zwariować. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEwa, świetnie to opisujesz! Bardzo dobre pytanie postawiłaś, czy dzieci tego chcą? Myślę, że nie. Dzieci potrzebują najbardziej naszej miłości, a reszta przyjdzie sama. A te mądrale, o których piszesz, widzę....dość często. Szkoda, bo za każdym razem to ofiary dorosłych
UsuńDziękuję za miłe słowa o moich pracach:) Pozdrawiam
Uwielbiam lawendę!!! Cudnie wyszło Monika
OdpowiedzUsuńCześć Ewa:) Lawenda to bardzo uniwersalny motyw, zawsze ładnie wygląda, cieszę się, że na moich pracach także:) Pozdrawiam
UsuńŚliczne decu :) Liczę, że moja lawenda w tym roku zakwitnie :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Twoją lawendę;) Dziękuję za uznanie! Pozdrawiam:)
UsuńWitaj Moniczko. Przede wszystkim dziękuję za odwiedziny i miły komentarz.
OdpowiedzUsuńZ ciekawością przeczytałam ten post. Ja okres wychowywania dzieci mam już za sobą, mam też spory bagaż różnych przemyśleń. Masz sporo racji. Nigdy nie zmuszałam dzieci do żadnych zajęć dodatkowych. Chodziły na takie, które sobie same wybrały. Czasami trwało to króciutko bo słomiany zapał mijał. Myślę, że wielu rodziców usiłuje poprzez dzieci spełniać swoje niespełnione marzenia i to jest błąd. Dzieciństwo powinno być beztroskie i szczęśliwe, wypełnione miłością. Takie, które wspomina się z sentymentem przez całe życie. To w tym właśnie okresie kreujemy psychikę dziecka i jego osobowość. Jestem szczęściarą bo moje dzieci wyrosły na dobrych ludzi, są szczęśliwe i spełniają się w tym co robią.
Lawendowy komplecik jest uroczy, ślicznie się prezentuje. Koszyczek natomiast wyszedł bardzo energetycznie i prześlicznie.
Cieplutko pozdrawiam.
Witam Pani Ewo:) Tak bardzo podoba mi się to, co Pani napisała, chciałabym bardzo, żeby współcześni rodzice tak myśleli. Wiem, że nie chcą źle, ale jednak dają się wciągnąć w tę niepotrzebną szarpaninę. Gratuluję cudownych dzieci, jaka to musi być satysfakcja dla Pani:) Ale jeśli mama miała takie podejście do macierzyństwa, to nic dziwnego, że dzieci to szczęśliwi, już dorośli ludzie:)
UsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Śliczny lawendowy komplecik:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Arteńko!
UsuńCudowne decu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńPrace cudowne - jak zawsze! A Twój tekst na temat macierzyństwa - kurcze jakbyś wiedziała, co mnie w chwili obecnej dręczy, zasmuca i właśnie czasem jestem taką chowającą się w domu mamą przed światem. Ja się poświeciłam na wychowanie dziecka bo chciałam, bo taką decyzję podjęliśmy z mężem, ale kiedy szkrab rośnie, a mi ciężko znaleźć pracę w obcym mieście, to wtedy zastanawiam się czy dobrze zrobiłam poświęcając się dla macierzyństwa. Na pewno jest ogrom plusów i cudownych chwil dla których warto żyć, ale i parę minusów się znajdzie, zwłaszcza jak słyszysz, "Ty nadal w domu". Sama nie wiem, ale jak patrzę na mojego szkraba to cieszę się, ze mogłam mu dać swój czas, że póki co zwraca się do mnie ze swoimi małymi problemami . Właśnie dziś mama mi powiedziała - " córa dla takich chwil się żyje, nie dla lepszego samochodu czy nowego ciuszka i innych" .
OdpowiedzUsuńA co do zajęć poza przedszkolem - zgadzam się z Tobą w 100%. Na wszystko jest czas! Pozdrawiam cieplutko
Witaj:) Doskonale Cię rozumiem, wiele razy miałam takie rozterki. Szczególnie gdy odchodziłam z pracy, której wszyscy mi zazdrościli, wiesz, komputer, praca biurowa, praca od 8 do 16. Ale tęsknota za synkiem rozrywała mi serce, żadne pieniądze, żadne stanowiska nie są w stanie zastąpić obecności przy dziecku. Oczywiście są kobiety, które potrafią to podzielić, ale jestem przekonana, że jest im ciężko. Tamta decyzja była moją najlepszą decyzją w życiu, potem pojawiła się córeczka i świat nabrał kolorów jeszcze intensywniejszych:)
UsuńWiesz ludzie mówią różne rzeczy, często z zazdrości, spróbuj się tym nie przejmować, przecież życie Waszej rodziny to tylko Wasza sprawa:) Mama powiedziała Ci bardzo mądre rzeczy, uważam tak samo:)
Jak Ci się uda dotrzeć do tej książki, to polecam z całego serca, myślę, że znajdziesz tam sporo ciekawych rzeczy i pamiętaj, że to my wiemy, co jest najlepsze dla naszych dzieci:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Koszyczek skradł moje serce. Śliczny!
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Pozdrawiam!
UsuńHerbaciarka jest obłędna, cudo ;)
OdpowiedzUsuńOjej, jak miło:)))) Pozdrawiam:)
Usuńpiękne prace tworzysz :) zostaję u Ciebie na dłużej! Pozdrawiam, Aga
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo i zapraszam do zaglądanie na blog:) Pozdrawiam:)
UsuńTyle już tutaj zostało napisane Moniu, że nie wiem co napisać :) Lawenda urzeka mnie pod każdą postacią, ale jednak aniołom wierność przyrzekłam :) A to nadgorliwe wychowywanie, nie prowadzi do niczego dobrego. Nie wiem czy lubisz czytać książki Moniki Szwai, bo ja uwielbiam...w ostatniej jej książce Anioł w kapeluszu, bardzo ciekawie poruszony jest właśnie ten temat. Pozdrawiam ze słonecznego „uzdrowiska” :)
OdpowiedzUsuńWitaj Gabrysiu:) Wiem, że aniołki to Twoja specjalność;) Dziękuję za polecenie ciekawej książki, układam listę na urlop, więc dopiszę ten tytuł:) Pozdrawiam:)
UsuńTwoje prace znowu mnie zachwyciły.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o książkę, to doskonale wiem, jak to jest, gdy dany tytuł sobie leży na półeczce i nieustannie mnie do siebie wzywa... Szybko staram się wtedy ze wszystkim uwinąć, żeby zasiąść do lektury. Oby jak najwięcej takich książek!
Macierzyństwo to temat bardzo dyskusyjny. Ja w pełni się z Tobą zgadzam. Ten wyścig szczurów strasznie mnie irytuje. Przecież na tę gonitwę to jeszcze dzieciaki mają całą dorosłość, a niech dzieciństwo będzie dla nich czasem zabawy. Nauki oczywiście też, ale z umiarem i nie za wszelką cenę. Ja bardzo się cieszę, że moja córcia ma kontakt z innymi dziećmi - córkami niani, które szaleją za naszą pociechą. Doskonale rozumiem też dziewczyny, które zrezygnowały z pracy zawodowej i nie do końca czują się z tym dobrze. Zazwyczaj na co dzień jest dobrze, ale są chwile, gdy pojawiają się kryzysy, chciałoby się wyjść bardziej do ludzi, zając dorosłymi problemami, a często zamiast zrozumienia osób bliskich, słyszą takie pytania, o jakich piszesz. Kocham moją córkę i z jednej strony chciałabym być z nią w domu, ale trochę cieszę się też z tego, że wychodzę do pracy, że przez kilka godzin dziennie zajmuję się innymi sprawami. Oczywiście tęsknię, oczywiście myślę o Aurelce, ale wiem, że potrzebuję tego oddechu. Potrzebuję też swoich pasji, chwili dla siebie, chociaż czasami miewam z tego powodu wyrzuty sumienia. :) Ciężko jest wybrać odpowiednią dla siebie drogę i nie zachwiać się ani razu w przekonaniu, że był to słuszny wybór. Na szczęście mam fajną nianię, która uwielbia Aurelkę, poświęca jej dużo uwagi. Dzięki temu nie martwię się o małą, ale też trochę jestem zazdrosna... I jak tu dogodzić kobiecie? :)
Nie neguję zajęć dodatkowych, bo jeżeli dziecko chce i je lubi, to można w nie zainwestować, ale niech to będą powiedzmy jedne zajęcia w tygodniu, a nie codziennie po kilka, tak że dziecko musi po nocach lekcje odrabiać, bo wcześniej nie miało czasu. O zabawie, rozmowie, czy zwykłym leniuchowaniu nawet nie wspomnę.
Ściskam mocno Moniu! Jesteś wspaniałą i bardzo mądrą mamą!
Korciu, wszystko to, co napisałaś to prawda, dziękuję, że zechciałaś podzielić się swoimi odczuciami i obserwacjami:) Jestem przekonana. że dajesz Aurelce mnóstwo miłości, ale ważne jest też to, że pamiętasz także o sobie:)
UsuńJak dobrze mieć tak mądrą osóbkę wśród swoich blogowych znajomych:) Ściskam mocno!