Witam wszystkich bardzo serdecznie:)
No i mamy ferie! W sensie nasze dzieci;) Trochę odpoczynku i radości z przebywania razem i więcej. W związku z tym u nas dziś bardzo luźna atmosfera, zazwyczaj o tej porze każdego dnia przygotowuję wszystko, co związane z życiem szkolnym dzieci, kanapki, itd, ale teraz kompletny luz i fajne klimaty:) Kolacja później, więc mogę trochę tu popisać, a bardziej pokazać, co tam ozdobiłam ostatnio:)
W poprzednich postach było sporo shabby, a dziś trochę bardziej w klimacie country chic. Jakiś czas temu wyszperałam starą, trochę podniszczoną komodę, pomalowaną przez kogoś na malinowy kolor i porysowaną długopisem przez jakąś dziewczynkę o imieniu Sonia, tak myślę, bo wiele napisów było z tym imieniem;)
Od razu, gdy zobaczyłam tę komodę to pomyślałam, że ładnie będzie się prezentować w szarościach w połączeniu z kremową bielą. I koniecznie szablony na narożnikach szuflad. Jakoś tak mam, że od razu widzę "nową szatę" mebelka i staram się już nic nie zmieniać, aby nie przekombinować, ufam swojej intuicji.
Komoda przed:
I komoda po:
W tym tygodniu poproszono mnie także o przygotowanie dwóch kuferków dla wspaniałych kobiet. To kobiety ciekawe świata, zawsze uśmiechnięte i bardzo sympatyczne, mam przyjemność je obie znać:))) Pomimo to, zastanawiałyśmy się z zamawiającą nad motywami na kuferkach. Doszłyśmy do wniosku, że motywy z wizerunkiem miast czy państw będą "bezpieczne". I na jednym jest Paryż i jego symbole, na drugim Holandia, a więc wiatraki, tulipany, stroje ludowe...:) Do każdego kuferka jest jeszcze zakładka:)
I jeszcze dwie kolejne ramki dla pewnego rodzeństwa:)
Na koniec pragnę Wam życzyć dobrego weekendu, ma być piękna pogoda:) A jeśli nie, to może obejrzycie film, który widziałam. To nie jest żadna nowość ("Zjawa" wciąż przede mną;), ale jeśli kochacie piękne krajobrazy z Prowansji, lubicie język francuski to ta komedia obyczajowa jest dla Was:) To "Dobry rok"...film pełen absolutnie cudownych zdjęć tej malowniczej krainy, z zachwytem patrzyłam na uroczy prowansalski styl łączący francuską klasykę i południowy luz. I aktorzy...a więc Russell Crowe i Marion Cotillard, a to wszystko w reżyserii Ridleya Scotta:)
Fabuła jest banalna, jak to często w komediach, ale przekaz jak dla mnie mocny. Bo oprócz tych cudownych krajobrazów przychodzi do głowy refleksja...czy my potrafimy odpoczywać, co robimy ze wspomnieniami i jakie wartości wyznajemy. Czy są to pieniądze? One były ważne dla głównego bohatera Maxa, świetnego maklera giełdowego, bezdusznego i kochającego tylko siebie, ale wszystko ma swój czas. Trzeba w życiu znaleźć miejsce w głowie i sercu na miłość, na pasje. Maxa to nie interesuje, nie jeździ na urlopy, na weekendy, odpoczywa na giełdzie...Pieniądz i pieniądz. Aż pewnego dnia dostaje informację o śmierci wujka w Prowansji. Nie kontaktował się z nim dziesięć lat, a zawdzięczał bardzo wiele. Wujek zostawia siostrzeńcowi piękny dom i winnice w Prowansji...jak szybko i czy w ogóle Max spadek spienięży? Warto zobaczyć film, by się tego dowiedzieć:)
Ja jestem bardzo zadowolona, bo pośmiałam się trochę i "napatrzyłam" na piękne ogrody, na cudowne meble ogrodowe, wszechobecne stoliki, konsole, komody...na piękne krajobrazy! A co ważniejsze, odpoczęłam od wszechsłyszalnych tematów...i znajomych, którzy się tylko nakręcają kodami, sortami i wszystkim, co usłyszą w TV, tamtej czy aktualnej...Jak dobrze mieć swoją przestrzeń:))) Owszem, trzeba mieć swoje zdanie i ja je mam, ale ile to można mielić;))) Ja tam wolę takie filmy:
No dobrze, lecę na lekką kolację, a potem wracam na wycieczkę po ulubionych blogach...jutro dłużej śpimy;)))
Pozdrawiam:) Monika