Witam niedzielnie:)
Dziś w nastroju takim trochę nostalgicznym, ale bardzo pozytywnym. Może to zasługa zbliżającej się jesieni? Wrzesień nie rozpieszcza nas w tym roku, więc pewnie stąd ta zaduma i zamyślenie. Myślę już o jesiennych aranżacjach w ogrodzie. Kupiłam piękne wielkie dynie, postaram się o chryzantemy, które choć kojarzone raczej z cmentarzami, pięknie prezentują się na rabatach. No i wrzosy, i kolorowa kapusta, i trawy...Jesienią też jest pięknie:)
Chciałam zapytać Was o Wasze sposoby na rozmyślania, na rozwiązywanie supełków życiowych, kiedy Wam się najlepiej myśli i szuka rozwiązania? Jak macie ochotę, podzielcie się swoimi doświadczeniami. Ja najlepiej dumam pośród przyrody, ona jest dla mnie pokarmem duszy. Lubię podążać drogami leśnymi, niegroźne mi pająki, które często zwyczajnie człowiek łapie do buzi, bo postanowiły się rozłożyć między gałęziami właśnie na dróżce.
I kocham ciszę. Hałas jest związany z pracą, a cisza jest za darmo. Jak pracuję przy dekoracjach, to słychać tylko szlifowanie drewna czy inne moje prace. Często jest tak, że nawet radio mi przeszkadza, gdzieś wtedy myśli uciekają, są rozproszone. A gdy jest cicho, to praca mi idzie i myślenie idzie...Wszystko przerabiam umysłem, analizuję i szukam rozwiązań. Lubię to swoje myślenie. Wszystko wtedy jest łatwiejsze, bardziej przewidywalne, o wszystkim pamiętam, porządkuje życie.
Wstęp dość filozoficzny...ale jak wiecie lubię czasami właśnie w ten sposób. Bez względu na to, w co kto wierzy, tak sobie myślę, że jakim wielkim Geniuszem musiał być Stwórca, że wyposażył nas w coś tak pięknego jak umysł, który możemy wypełniać czym chcemy. To wielki dar, z którego staram się robić jak największy pożytek.
Część umysłu odpowiada za pracę;) Więc jak zwykle pokażę, co przygotowałam w pracowni. Będzie różnorodnie i kolorowo.
Najpierw szafka na klucze, zamówiona w kolorze kremowym.
Krzesła patyczaki wciąż cieszą się wielką popularnością. Trzy niebieskie pojechały do Wrocławia, a jedno turkusowe do Tych.
A teraz piękny mebel...bieliźniarka:) Oczywiście sam w sobie jest piękny, ale miał pasować do stylu prowansalskiego, więc w ruch farby;)
Podobnie jak patyczaki, tak półki na talerze podobają się i są na nie zamówienia. Tym razem styl rustykalny.
Dalej romantyczne kuferki na biżuterię.
I komplet w stylu starej Prowansji...wzory bluszczu wykonane przy pomocy pasty strukturalnej, dużo przetarć, stylizowania na przedmioty wiekowe. W skład zestawu wchodzą: chlebak, taca i podkładki pod talerze.
Kolejne zamówienie to prezent na 50 - te urodziny miłośnika motorów i muzyki. A że większość panów lubi piwo to w skład zestawu wchodzi nosidełko na napój kibica i pudełko na płytę cd...z motorami oczywiście:)))
Przygotowałam także kolejny kufer pamiątkowy z okazji przyjęcia Chrztu świętego, tym razem dla Gabrysi:)
Wiktoria chce zostać kosmetyczką, więc zamówiono dla niej pojemnik na pędzle.
Przemek chce zostać znanym piłkarzem, wzoruje się na Robercie Lewandowskim, więc na urodziny zamówiono dla niego kuferek z wizerunkiem tego świetnego piłkarza.
Agnieszka urządza mieszkanie, zamówiła ramki na zdjęcia.
A pewien starszy pan kocha las, zwierzęta i zbieranie grzybów. Zbiera także zdjęcia, więc przy wykonywaniu kufra starałam się te wszystkie pasje połączyć i powstał leśny kufer na zdjęcia:)
Jeśli chodzi o moje ostatnie prace, to tyle, choć jestem zasypana zamówieniami, i będę teraz malować tak piękną witrynkę, że nie mogę się na nią napatrzeć, no i w tym tygodniu skończę metamorfozę nadstawki, będzie bardzo orientalnie, zostały szablony i stylizacja kolorem miedziowym.
Na pewno pokaże w następnym poście:)
Zaczęłam nostalgicznie, więc i książka polecana przeze mnie dziś dość filozoficzna, dająca nadzieję, pocieszającą wątpiących. Nie raz na tym blogu pisałam o przeczytanych książkach Erica- Emmanuela Schmitta. Bardzo lubię jego sposób pisania, głębię' myśli, którą przekazuje czytelnikowi.
Tak było i w przypadku "Nocy ognia".
Bohaterem jest człowiek, który ma dość swojego dotychczasowego życia, schematycznego i przewidywalnego. Przyjaciel składa mu propozycję wyprawy na Saharę. Ma być to połączone z pracą, ponieważ będą oni zbierać materiały do filmu.
Podróżują z karawaną, bohater obserwuje ludzi pustyni, porównuje ich z nami, Europejczykami. Pewnego wieczoru przypadkiem odłączył się od karawany. Stracił z oczu beduińskiego przewodnika. Nie miał wody, ubrań ani nawet kompasu. Był zupełnie sam, zagubiony pośrodku pustyni. Zapadła noc i ona odmieniła jego życie. W ekstremalnych warunkach poczuł obecność Stworzenia. Czuł, że nie jest sam. Podczas tej magicznej nocy, gdy był głodny, spragniony i myślał, że to koniec jego życia zrozumiał tak wiele, w zasadzie wszystko. Do tej nocy stał na krawędzi zwątpienia. Ale od tej pory już wszystko wyglądało inaczej, na razie w jego głowie. Przestał się bać.
Ale czy przeżył, czy znalazł karawanę? Tego już nie napiszę, bo może ktoś się skusi na tę piękną książkę.
Ta historia wydarzyła się naprawdę. A tym bohaterem jest sam autor, który doświadczył tak niesamowitego duchowego przeżycia.
I jak zwykle mnóstwo w książce pięknych myśli, zacytuję jedną z nich, mam wrażenie, że bardzo dziś aktualną:
"W Europie intelektualiści tolerują wiarę, lecz nią pogardzają. Religia uchodzi za przeżytek. Wierzyć, to być niedzisiejszym. Wyprzeć, to stać się nowoczesnym."
Polecam tę piękną i refleksyjną książkę, każdy znajdzie w niej coś dla siebie.Bo przecież chyba każdy z nas przynajmniej raz, stał na krawędzi zwątpienia...
I na koniec film...Myślę, że większość z Was, już go widziała, bo premiera odbyła się kilka lat temu. Uwielbiam filmy, które zostawiają ślad w sercu, po których człowiek się cieszy, że ma ręce i nogi, że może mówić, myśleć, że ma zdrowe dzieci i dobre życie.
To film inspirowany prawdziwą historią niepełnosprawnego Mateusza.
Film "Chce się żyć" opowiada o chłopcu, skazanym przez system na to, by być tzw. rośliną. Mateusz ma problemy z komunikowaniem się ze światem zewnętrznym, napotykają go liczne przeciwności losowe, ale chłopak pokazuje, że jak ma się silnego ducha i wiarę, to wszystko można pokonać.
Film wbrew tematyce nie jest smutny, jest pełen optymizmu, humoru, zabawnych myśli bohatera.
Myślę, że kluczową rolę w życiu chłopca odegrali rodzice, ojciec, zwykły, prosty robotnik...ale kazdy mężczyzna powinien uczyć się od niego miłości. I matka, która tak naprawdę jako jedyna, oprócz ojca, wierzyła, że ich syn pomimo ułomności fizycznej, czuje i rozumie, kocha i przeżywa.
Rośniemy z chłopcem, trafiamy do specjalistycznego ośrodka, w którym podejmuje walkę o godność. Spotyka wolontariuszkę, która zmienia jego życie, i lekarkę, która będzie chyba kluczem do tego, co nastąpi...
W roli Mateusza genialny Dawid Ogrodnik, reżyseria Maciej Pieprzyca, obsypany licznymi nagrodami za ten film.
Polecam film może na te wrześniowe, chłodne wieczory, bo pomimo brzydkiej pogody i nadchodzących, zimnych pór roku zwyczajnie chce się żyć:))))))))))))))
Pozdrawiam wszystkich zaglądających na mój blog:)
Monia