czwartek, 21 grudnia 2017

Grudniowy czas:)

           Nie mogę doczekać się Bożego Narodzenia. Z roku na rok jestem spokojniejsza i jakby dojrzalsza. I wiecie co, chyba trafiam w dobre miejsca, bo nie widzę jakiegoś szczególnego przedświątecznego wariactwa. No może jeszcze jutro się przekonam;) Albo jutro to dopiero się przekonam;) Ale tak dużo się mówi o tym wszechobecnym pośpiechu, nerwach towarzyszących przygotowaniom świątecznym, że należy się zastanowić, gdzie leży przyczyna. 
Może to kwestia organizacji i umiejętnego planowania? Przecież od tygodni wiemy, że będzie Boże Narodzenie, więc warto wcześniej pomyśleć o tym, że będą kolejki. I tutaj genialnie sprawdza się lista zakupów, z sukcesywnie wykreślanymi, zakupionymi produktami.
Jak wiecie, uciekam od supermarketów i dziękuję losowi, że u pani Krysi kupię jaja, w małej rzeźni u zawsze miłych i uśmiechniętych ekspedientek, dobre mięsiwko, i u Pana Warzywko (jak nazywają go nasze dzieci) świeże warzywka. Lubię ten swojski klimat, gdzie wszyscy się znają, doradzają i uśmiechają. A że parę złotych wyjdzie drożej...niestety, czasami w supermarketach łapiemy się na tym, że kupujemy kompletnie zbędne rzeczy. Ale to tylko obserwacje, każdy robi zakupy tak, jak lubi i gdzie mu się podoba:) 
Wiecie co, lubię jeść ryby, nawet bardzo, ale kompletnie nie rozumiem, dlaczego jeszcze spotykamy sprzedaż żywych karpi? Po co ten karp pływa w domu przez kilka dni w wannie? Może to drażliwy temat, ale ja chciałabym zrozumieć:((( Po co męczy się te biedne zwierzęta jeszcze przez to przetrzymywanie w domu?:( Mam nadzieję, że takich sytuacji będzie już coraz mniej.
       W pracowni grudzień to przede wszystkim kuferki:) Przygotowałam ich sporo  w tym miesiącu. 






































A to ramka na zdjęcia w kształcie łódki:)



Grudzień to także przygotowywanie szopek. Przygotowałam dwie, jedna z różnych rodzajów makaronów, a druga drewniana. 




Tradycyjnie, po przeczytaniu książki dzielę się z Wami opinią na jej temat. Tak będzie i tym razem.
Za mną piękna historia z elementami powieści gotyckiej. To "Milczący zamek", autorka to: Kate Morton.
Główną bohaterką powieści jest Edie,  starająca się odszukać ślady dzieciństwa swojej mamy, która w czasie II wojny światowej została ewakuowana z Londynu do rodzin na wsiach, gdzie było bezpieczniej. Trafia do zamku, należącego do pisarza Raymonda Blythea, autora baśniowej opowieści o Człowieku z Błota.
Edie odwiedza zamek, w którym mieszkają trzy starsze siostry, córki pisarza. To bliźniaczki Percy i Saffy oraz Juniper. Starsze siostry przez większą część życia opiekowały się Juniper, która po stracie narzeczonego w 1941 roku popadła w szaleństwo.
Zamek ma w sobie wiele tajemnic, zagadek, dochodzi w nim do dziwnych sytuacji. Zapoznajemy się też z opisem obłędu, do czego może doprowadzić i jak wiele zniszczyć.
Smutno się robi, gdy pomyślimy o ewakuowanych dzieciach, rozdzielanych z rodzinami, no i o wielu przerwanych karierach i niespełnionych marzeniach, wojna to wszystko zabrała.
Książkę czyta się dobrze, "zostaje" w głowie, uczy pokory i przypomina, że my w naszych czasach naprawdę nie mamy na co narzekać. Wystarczy się wczuć w rolę tych matek, którym zabierano dzieci i wywożono do nowych rodzin, często nie zobaczyły już swoich pociech. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego bólu i traumy. A jednak te kobiety musiały z tym żyć.
Polecam tę książkę, a przez wolny czas świąteczny będę czytać m.in. "Zapomniany ogród", też autorstwa Kate Morton. Myślę, że będzie równie piękna:)


I jeszcze zachęcam do obejrzenia pięknej i bardzo mądrej bajki. To " Sekret księgi z Kells".


Tematyka bajki jest niezwykła. Jej twórcy sięgnęli po wierzenia i legendy celtyckie sprzed 12 stuleci. Akcja toczy się w IX wieku, a bohaterem jest młody chłopak Brendan, bardzo radosny i ciekawy świata. Opiekuje się nim wujek, Opat Cellach. Broni on swoich ludzi przed najazdem "ludzi z północy", a są to Wikingowie. W bajkowej animacji przedstawienie są jako czarne postacie z rogami i czerwonym oczami. 
Opat chcąc chronić swoich ludzi, nakazuje budować mur. Pewnego dnia, przyjeżdża do Kells brat Aidan, który przywozi dziwną księgę. Od tej pory życie Brendana się zmienia, musi sprzeciwić się wujowi i wyjść poza mury. Nie będę zdradzać, co działo się dalej, bo może ktoś będzie chciał obejrzeć.
Ta historia nie jest do końca wyssana z palca, taka księga istnieje i jest jednym z największych skarbów Irlandii. Do Kells trafiła ze względów bezpieczeństwa w okresie najazdów Wikingów. Jest to Ewangeliarz, artystycznie ilustrowany i zdobiony przez wybitnych iluminatorów. Współcześnie jest podzielona na cztery tomy i udostępniona zwiedzającym. 
Baśń jest naprawdę piękna i aż zastanawiam się, że przy użyciu tak niewielu środków, twórcom udało się osiągnąć taki efekt. Niesamowite!

Na koniec pragnę wszystkim Wam złożyć życzenia pięknych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia:) Niech te świąteczne dni upłyną Wam w miłej atmosferze, niech towarzyszą Wam piękne tematy w rozmowach i odpocznijcie także, dbajcie o siebie, delektujcie się tą niezwykłą atmosferą, jaka nam towarzyszy przy Bożym Narodzeniu:)))


Pozdrawiam serdecznie i żegnam się zdjęciem mojego dzielnego ciemiernika, który tak pięknie nam zakwitł na tegoroczne Boże Narodzenie:)))







niedziela, 3 grudnia 2017

Czy ważne są torby z markami?;)))) To żart oczywiście:)))

Dobry wieczór wszystkim:)

Witam grudniowo. Czy już także odczuwacie ten czas nadchodzących świąt Bożego Narodzenia? Ja już tak:) I w sercu, i w pracowni.
Mam mnóstwo do pokazania,  jest bardzo kolorowo, jest shabby, jest boho, jest lawenda i są róże. I chyba wszystkie kolory świata;) Są moje ukochane patyczaki, jest kołowrotek i maszyna do szycia.

Grudzień też zapowiada się interesująco, ale to dopiero przede mną. Dziś pokażę, co już za mną:)
Zaczynamy:)

Kuferki dla dzieci to częste zamówienia. Kornelia urodziła się całkiem niedawno i ma już swój pierwszy kufer na pamiątki:)




I teraz czas na boho. Robiąc zakupy w moim ulubionym sklepie ze starociami, moją uwagę przykuł piękny stolik z głowami słoni. No cudny!
Oczywiście słonie pojechały ze mną;)
Stolik wymagał szlifowania, uzupełnienia ubytków i solidnego wyczyszczenia. Styl boho chodzi mi po głowie;) Więc zwykły drewniany taboret też zmienił się konkretnie;)










Kocham biały, jak wiecie, ale kolory też mi w duszy grają i nie tylko mi, jak się okazuje:)

Poniżej komplet dla pewnego małżeństwa, herbatnica dla pani domu i pudełko na coś mocniejszego dla pana domu. Motyw - Toskania.




Kolejna duża praca to szafka narożna. Zwykła sosnowa, z licznymi ubytkami. W zasadzie prezentowałaby się dobrze w każdym kolorze. Jest połączenie bieli i turkusu. Liczne przetarcia i postarzanie.






Rodzice pewnej Anetki zamówili dla niej pudełko z motywem jej ulubionego miasta, Paryża:)


A miłośniczka lawendy zamówiła duży zestaw składający się z herbatnicy, chustecznika, pudełka na podkładki i anioła:)








Kolejna praca to zegar z różami.


I kolejne zamówienie na białą komodę z żółtymi gałkami.



Powstały lawendowe chusteczniki.


I witryna, oczywiście biała, wewnątrz pomalowana na rubinowo:)





Kuferki powstają co chwila.




I kolejny chustecznik.


I znów kufry dla dziewczynek: Neli, Majki i Oliwki.







I kołowrotek...stary, zniszczony i już mój:) 
Kocham zwiedzać skanseny i chyba powoli zamieniam nasz do w skansen;) 
Kocham ludowe klimaty i w nich najlepiej się czuję:)




I nie mogłam przejść obojętnie obok tej maszyny do szycia. Ileż pracy mnie kosztował blat! Jak można było zniszczyć takie cudo!:(((((





I już w nowym wydaniu. 





Komódka z lusterkiem z motywem zapożyczonym z malarstwa artystki współczesnej, Anety Karaś.




 I jeszcze jeden chustecznik.


Kuferki dla bliźniaczek Weroniki i Wiktorii:)



A braciszek dziewczynek ma na imię Janusz, ale bliscy mówią na niego Januś, więc na skarbonce dla chłopca widnieje to imię i motywy z naszym dobrem narodowym, Robertem Lewandowskim, ponieważ chłopiec chce zostać piłkarzem i grać tak, jak Robert.



Joanna będzie obchodzić niedługo urodziny, więc zamówiono dla niej ogromny kufer.






 Powstały też pudełka 3 w 1;)




Wyszperałam też stary wieszak na klucze, odnowiłam go oczywiście w shabby;)


Herbatnica dla miłośniczki naturalności:)





No i moje ukochane patyczaki.I sosnowa komódka. Często otrzymuję zamówienia na kolorowe krzesła, więc powstały kolejne. A szafka to fajne mobilny praktyczny mebelek:)












Nigdy nie przechodzę obojętnie obok różnych półek;) Tak było i tym razem:) 



Wciąż przybywa miłośników lawendy. Poniżej taca z motywem tego pięknego kwiatu.



Szkatuła w kształcie książki o tytule: "Kuferek wspomnień".




Kolejna szkatułka:)




I listownik jako oryginalna dekoracja do przedpokoju. Tylko...czy ktoś jeszcze listy pisze???




Jak widzicie praca wre, wciąż czerpię wiele radości  z tworzenia, ze spotkań z ludźmi, którzy szukają oryginalności i czegoś innego, niż w sklepach. Dalej wędruję po punktach ze starociami w poszukiwaniu perełek i wiecie co...to jest mój świat, w którym czuję się najlepiej.
Jakiś czas temu musiałam być kilka godzinw centrum handlowym...duszę się w takich miejscach. Unikam jak ognia, choć przepracowałam w jednym z nich wiele lat i może dlatego tak teraz reaguję. Ci wszyscy ludzie obwieszeni licznymi papierowymi torbami z napisami marek....Czy szczęśliwi, bo ich stać na te marki ?..Moje doświadczenie z lat pracy w takim centrum mówi, że nie zawsze. Liczne rozmowy z bogatymi klientami, którzy będąc często bardzo samotni, musieli wygadać się zwykłej dziewczynie ze sklepu. Ile tam gry i masek...pozorów i kompleksów.
I zrozumcie mnie dobrze, to nie krytyka, tylko obserwacja. Bo zdaję sobie sprawę, że może ktoś o mnie myśli, że muszę być niezłym dziwadłem, odciętym od świata z markami, zamkniętym w swoich czterech ścianach ze starymi meblami i farbami. 
Tylko że to dziwadło czuje pełnię szczęścia robiąc to, co kocha, co daje satysfakcję, a inni...niech biegają ze swoimi torbami z markami;))) Jeżeli to też pełnia ich szczęścia:)))

Jak zwykle ciągnie mnie w stronę filozofii;)))
No tak już mam.
Już na zupełny koniec chciałam Wam polecić kilka filmów. Myślę, że większość z Was widziała film "Twój Vincent", jeśli nie, to koniecznie obejrzyjcie. Niesamowite przeżycia, ale forma filmu...no czapki z głów!
To projekt duetu Kobiela - Welchman, powstawał przez dekadę, cały sztab specjalistów pracował nad tym, by doprowadzić do ożywienia niemal setki obrazów Van Gogha.
Efekt niesamowity...
Poznajemy bliżej artystę, czasy, w których przyszło mu żyć, były okrutne dla takich jak on.
Przyznaję, że łzy leciały mi ciurkiem w wielu momentach. Bo myślę, że artysta jest symbolem wielu uzdolnionych wrażliwców, którzy za nic mają mamonę i niestety przegrywają w zderzeniu z materializmem otoczenia.



A na romantyczny wieczór proponuję obejrzeć "Zapiski z Toskanii", miłośnicy reżysera filmu, to Abbas Kiarostami, na pewno będą zauroczeni.
Cudowna i szalona Binoche i tajemniczy Shimell...to musi być niezłe. I jest.
To historia pełna niedopowiedzeń, powieść o naturze związków między kobietą a mężczyzną, intrygująca, tajemnicza. To piękne, poetyckie kino.
W tle antykwariat, praca pisarza i Toskania...Dla mnie rewelacja:)




I jeszcze jedna cudna historia. Staram się dzieciom wyszukiwać wartościowe, piękne bajki. I uważam, że my dorośli też powinniśmy czasami takie obejrzeć. Bo jak pamiętamy bajki mają morał i przypominają o tym, co w życiu najważniejsze.
To bajka, pt: "Sekrety morza". Historia pewnej rodziny, dziewczynki, która nie mówi od urodzenia, jej brata, o którym wszyscy zapomnieli, o mamie, która zniknęła, o jej mężu, który umiera z tęsknoty za żoną i zaniedbuje dzieci, o zrzędliwej babci, o psie, który jest zdolny do najwyższego poświęcenia.
W tle magiczne, morskie zwierzęta, piękna muzyka, którą jeszcze długo słyszałam i tony łez, które wylaliśmy w domu przy oglądaniu tej bajki:)
Tak prosta, i tak mądra. Polecam dla całych rodzin. Niech mężczyźni trochę popłaczą;)))
Nic im nie będzie;)))




Kochani, pozdrawiam serdecznie, dobrego tygodnia:)))
Monika