Witajcie:)
Nie wiem, jak to jest u Was, ale ja coraz częściej i gęściej wpadam na bardzo ciekawe osoby w blogosferze. Czasami jest tak, że od początku, od pierwszego maila coś, kolokwialnie mówiąc, zatrybi;) Okazuje się, że łączy nas wiele, mamy podobne pasje, często podobnie myślimy, wypływa nasza wrażliwość i nikt się temu nie dziwi:) Oczywiście przeciwnicy takiego spostrzeżenia powiedzą, że to wszystko przez to, że nie znamy się bezpośrednio, często nawet nie znamy swoich głosów..ale czy to ma znaczenie? Ja podchodzę do tego tak, jeśli ktoś mnie zaprasza na swój blog, to ja zachowuję się jak gość, czyli kulturalnie, jeśli ja kogoś zapraszam, to wtedy zachowuję się jak gospodyni..dbam o dobrą atmosferę:) Wszak wystarczy włączyć telewizję i można posłuchać, jak to teraz ta kultura rozmowy czy wymiany poglądów wygląda;) Nieważne, to nie telewizja, to blog dla życzliwych:)
Mam szczęście do blogowych koleżanek o imieniu Basia:) Najpierw Barbara Smal, pisarka, bratnia dusza, autorka bloga: http://czterdziestkatoniegrzech.blogspot.com/, część z Was tam zagląda, nie dziwię się, bo to i jak Basia pisze, powoduje, że Jej blog staje się jednym z chętniej obserwowanych:)))
W ostatnim czasie pojawiła się kolejna Basia, to już druga poetka, którą poznałam w sieci. Pierwsza to Gabrysia Kotas, wejdźcie na Jej blog, pełen wierszy o wszystkim i dla każdego:)
http://dojrzalosc-gabi.blogspot.com/, natomiast Basia prowadzi blog o pięknej nazwie: http://5porroku.blogspot.com/, z przyjemnością tam zaglądam, bo autorka porusza kwestie czy przestrzenie, które ja także lubię, a więc poezja, malarstwo, ogród, poza tym Basia snuje piękne rozważania o życiu, dbając o sielski, niemalże rodzinny klimat:)
Basia zwróciła się do mnie z prośbą o przygotowanie prezentu dla Jej koleżanki. To komplet składający się z segregatora i zakładki do książki, ponieważ koleżanka to miłośniczka czytania książek. Oprócz tego uwielbia kwiaty, więc na komplecie są róże, natomiast na grzebiecie segregatora wstawiłam cytat z Umberto Eco...nam wszystkim znany:) Chciałam jakoś zaznaczyć, że to dla osoby, która jest miłośniczką książek.
Dla Basi przygotowałam także zakładkę, bo też kocha czytać:)
I druga praca z tego tygodnia. Kufer z przegrodami, trochę w innym stylu niż zazwyczaj. Tym razem postawiłam na naturalność, chciałam podkreślić wygląd drewna, wyeksponować jego słoje, więc użyłam tylko rozrzedzonej (ojej, jest takie słowo?;) farby, całość pokryłam woskiem, w niektórych miejscach przyciemniłam, przybiłam okucia na narożnikach i klamrę do otwierania wieka. Kufer może być jednokomorowy albo służyć jako organizer, ponieważ ma przegródki.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wyszukała jakiegoś starocia, ta emaliowana micha zalegała na strychu u zaprzyjaźnionej osoby.
Czyż nie może posłużyć jako kwietnik? W moim ogrodzie oczywiście tak! Wiem, uparłam się z tym turkusem, ale jakoś ostatnio mam natchnienie na ten kolor;) Pewnie przejdzie;)
Gliniany garnek, też w turkusie, już znacie.
Posadziłam trochę wrzosów, jest bluszcz, celozja i jak dla mnie obłędnie piękna, ozdobna kapusta:)))
I jeszcze moje dzisiejsze odkrycie...bażyna! Piękna krzewinka, która będzie miała owoce pełne witamin i uwaga... w Szwecji jagody bażyny są poszukiwane i uznawane jako afrodyzjak;) No no, nieźle;) Na razie mam jedną sztukę.W dawnych czasach sok z tych jagód służył do farbowania płótna i wełny na kolor brunatny i czerwony. W naszym kraju bażyna znajduje się na liście roślin zagrożonych całkowitym wyginięciem:(
Na fotkach są żółte śliwki...wiecie skąd je mam? Otóż nasza córcia pozbierała je z koleżanką u kogoś, kto pozwolił, by leżały na ziemi i po prosty zgniły. Jest kilka rzeczy, które mnie totalnie wkurzają...dziś miałam do czynienia z jedną z nich - marnotrawienie jedzenia. Bo przecież śliwki to jedzenie! Nie rozumiem, nie ogarniam....Tak szybko zapomnieliśmy jak smakuje kompot? Czy ciasto, to tylko ze sklepu w zawrotnej cenie i pełne smakowych ulepszaczy? A słoiki...jak słyszę, że się nie opłaca, to mam dreszcze;) No cóż, pozbierane śliwki jutro będą w słoikach i w cieście....sobota bez swojego ciasta to nie sobota, prawda?;)
Jesteście jeszcze? Wiem, trochę długo dziś...ale po prostu muszę się Wam czymś pochwalić. Uwielbiam, gdy życie mnie zaskakuje...i tak było podczas odwiedzin u rodziny. Staram się dbać o to, by odwiedzać szczególnie starszych członków rodziny, bo oni według mnie wiele mogą nam przekazać, są często ostatnimi świadkami zdarzeń rodzinnych, wojennych, trudnych. Oni nie za bardzo się interesują sprawami bieżącymi, kto, z kim i dlaczego...oni chcą, by im poświęcić swój czas. I własnie w ostatnią niedzielę byliśmy w odwiedzinach u babci, piękne opowieści, łzy wzruszenia, itd. Ale mieszka tam też moja ciocia...co o niej wiedziałam? Że miała kiedyś sklep spożywczy, że pracuje w jakimś zakładzie, że kocha psy...Normalna, życzliwa osoba. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że oprócz tego zwyczajnego życia jest druga strona, pełna pasji...Zawołała mnie na poddasze do swojego pokoju....i zaczęła pokazywać to, co robi w wolnym czasie. Oniemiałam. Nie wierzyłam. Ta moja zwyczajna ciocia i takie obrazy???? To był szok dla mnie. Okazało się, że jest wielką wielbicielką Kossaka i od lat wolny czas spędza na malowaniu, jest samoukiem. Pozwoliła mi sfotografować część prac, ba...nawet jeden obraz mi podarowała:)
Popatrzcie na prace mojej"zwyczajnej" cioci:))) I znów "zatrybiło", już mnie ciągnie do tej osoby. Ależ jestem z niej dumna!
A to już mój obraz, prezent od cioci:)
I naprawdę już na koniec książka, którą podczytywałam w tym tygodniu wieczorkami. Należę do wielbicieli stylu pisania Erica - Emmanuela Schmitta, w jakimś poście pisałam o jego "Oskarze i pani Róży", jeśli nie czytaliście, to absolutnie polecam! Jak dla mnie REWELACJA!
Tym razem wybrałam książkę, pt.: " Kiedy byłem dziełem sztuki".
Książka jak dla mnie doskonała, bardzo mądra i ponadczasowa. Każdy z nas znajdzie w niej coś dla siebie. Bohater to młody człowiek, Tazio Firelli. Ma starszych braci, bliźniaków. Są piękni, rozchwytywani przez media, ale w środku puści. Tazio zazdrości im ich życia, sławy, podziwu innych, ich piękna zewnętrznego. Nie widzi sensu dalszego życia, uważa się z brzydkiego chłopca, nie zauważa wielkiej miłości rodziców, odrzuca ją. Chce popełnić samobójstwo. Jest zdecydowany. Brakuje kilku sekund, by skoczył z wysokich skał. Przeszkadza mu w tym człowiek, artysta rzeźbiarz, milioner znany na całym świecie, to Zeus Peter Lama. Zdesperowany chłopak podpisuje zgodę, na to, by Dobroczyńca, jak później nazywa Zeusa, przeprowadził na nim liczne operacje, będą to przeszczepy, a on zamieni się w żywe dzieło sztuki. Ale nie za darmo. Tazio musi zrzec się człowieczeństwa, uznać siebie jako przedmiot, a jego wyłącznym właścicielem na zawsze będzie już Zeus. Radość, początkowa radość zamienia się w horror, bo przyjdzie bohaterowi udowodnić, że wciąż jest człowiekiem, a dla jego Dobroczyńcy liczą się tak naprawdę tylko pieniądze, prestiż, że tak naprawdę jest tylko próżnym, żalosnym egoistą.
Historia wydaje się trochę fantastyczna...bo jest, ale ileż ważnych kwestii autor w niej porusza, ile pytań sobie zadamy po lekturze...zastanowimy się czym jest wolność, uzmysłowimy sobie także, w jakim świecie żyjemy. To świat promujący idealne ciała, piękne buzie...w książce symbolem tego są bliźniacy, w końcu uzależnieni od narkotyków, by wytrzymać ten pęd...czyż nie znamy wiele pięknych twarzy, które zamieniły się w woskowe maski? Oczywiście, że tak.
Pieniądz, ważny, potrzebny...dopóki nie najważniejszy. W książce widzimy, że można kupić wszystko, łącznie z wolnością drugiego człowieka, czyż nie znamy tego...?
Poznajemy postać malarza Hannibala, bardzo mi imponował swą mądrością, mówi: " Wmawia nam się, że ważna jest aparycja, proponuje nam się kupowanie dóbr, produktów i usług, które zmieniają lub ulepszają nasz wygląd - ubrania, diety, fryzury, produkty zdrowotne, produkty luksusowe, podróże w słoneczne rejony, operacje chirurgiczne". Wystarczy posłuchać trochę reklam w telewizji...;)
Jest kilka momentów wzruszających, mnie osobiście najbardziej wzruszył monolog ojca Tazia, gdy mówił o samobójstwie dwudziestoletniego syna. Dla wyjaśnienia dodam, że samobójstwo było upozorowane, pogrzeb się odbył.
Ojciec mówi: "Nie można sobie wyobrazić tego bólu, który pogrąża w nicości dwadzieścia lat trosk, obaw i miłości....Po co? Dlaczego? Po co się tak niepokoiliśmy pierwszymi krzykami, pierwszymi ząbkami, pierwszymi krostkami? Po co było trzymać mu rowerek, żeby się nie przewrócił? Po co było drżeć, kiedy nie wracał na czas ze szkoły? Po co było snuć marzenia? Po nic. Ale jest coś gorszego. Rozpacz przechodzi w poczucie winy. Co takiego zrobiliśmy? Czego nie zrobiliśmy? Jak spojrzeć w lustro, skoro widać w nim rodziców dziecka, które popełniło samobójstwo?"
Może już więcej nic nie napiszę, tylko zacytuję piękne i mądre zdanie z książki, a dotyczy ono każdego z nas: " Każdy z nas nosi w sobie piękno. Cała sztuka polega na tym, by umieć je odkryć".
Kochani, odszukania tego piękna Wam z całego serca życzę...Chociaż mam wrażenie, a chyba nawet jestem o tym przekonana, że Wy to piękno już odkryłyście. Przekonuję się o tym za każdym razem, gdy goszczę na Waszych blogach:)))) Pozdrawiam:)