piątek, 18 września 2015

Basia, ciocia i czym jest piękno...

Witajcie:)
Nie wiem, jak to jest u Was, ale ja coraz częściej i gęściej wpadam na bardzo ciekawe osoby w blogosferze. Czasami jest tak, że od początku, od pierwszego maila coś, kolokwialnie mówiąc, zatrybi;) Okazuje się, że łączy nas wiele, mamy podobne pasje, często podobnie myślimy, wypływa nasza wrażliwość i nikt się temu nie dziwi:) Oczywiście przeciwnicy takiego spostrzeżenia powiedzą, że to wszystko przez to, że nie znamy się bezpośrednio, często nawet nie znamy swoich głosów..ale czy to ma znaczenie? Ja podchodzę do tego tak, jeśli ktoś mnie zaprasza na swój blog, to ja zachowuję się jak gość, czyli kulturalnie, jeśli ja kogoś zapraszam, to wtedy zachowuję się jak gospodyni..dbam o dobrą atmosferę:) Wszak wystarczy włączyć telewizję i można posłuchać, jak to teraz ta kultura rozmowy czy wymiany poglądów wygląda;) Nieważne, to nie telewizja, to blog dla życzliwych:)
Mam szczęście do blogowych koleżanek o imieniu Basia:) Najpierw Barbara Smal, pisarka, bratnia dusza, autorka bloga: http://czterdziestkatoniegrzech.blogspot.com/, część z Was tam zagląda, nie dziwię się, bo to i jak Basia pisze, powoduje, że Jej blog staje się jednym z chętniej obserwowanych:)))
W ostatnim czasie pojawiła się kolejna Basia, to już druga poetka, którą poznałam w sieci. Pierwsza to Gabrysia Kotas, wejdźcie na Jej blog, pełen wierszy o wszystkim i dla każdego:)
http://dojrzalosc-gabi.blogspot.com/, natomiast Basia prowadzi blog o pięknej nazwie: http://5porroku.blogspot.com/, z przyjemnością tam zaglądam, bo autorka porusza kwestie czy przestrzenie, które ja także lubię, a więc poezja, malarstwo, ogród, poza tym Basia snuje piękne rozważania o życiu, dbając o sielski, niemalże rodzinny klimat:)

Basia zwróciła się do mnie z prośbą o przygotowanie prezentu dla Jej koleżanki. To komplet składający się z segregatora i zakładki do książki, ponieważ koleżanka to miłośniczka czytania książek. Oprócz tego uwielbia kwiaty, więc na komplecie są róże, natomiast na grzebiecie segregatora wstawiłam cytat z Umberto Eco...nam wszystkim znany:) Chciałam jakoś zaznaczyć, że to dla osoby, która jest miłośniczką książek.





Dla Basi przygotowałam także zakładkę, bo też kocha czytać:)


I druga praca z tego tygodnia. Kufer z przegrodami, trochę w innym stylu niż zazwyczaj. Tym razem postawiłam na naturalność, chciałam podkreślić wygląd drewna, wyeksponować jego słoje, więc użyłam tylko rozrzedzonej (ojej, jest takie słowo?;) farby, całość pokryłam woskiem, w niektórych miejscach przyciemniłam, przybiłam okucia na narożnikach i klamrę do otwierania wieka. Kufer może być jednokomorowy albo służyć jako organizer, ponieważ ma przegródki.






Nie byłabym sobą, gdybym nie wyszukała jakiegoś starocia, ta emaliowana micha zalegała na strychu u zaprzyjaźnionej osoby. 


Czyż nie może posłużyć jako kwietnik? W moim ogrodzie oczywiście tak! Wiem, uparłam się z tym turkusem, ale jakoś ostatnio mam natchnienie na ten kolor;) Pewnie przejdzie;)
Gliniany garnek, też w turkusie, już znacie. 
Posadziłam trochę wrzosów, jest bluszcz, celozja i jak dla mnie obłędnie piękna, ozdobna kapusta:)))




I jeszcze moje dzisiejsze odkrycie...bażyna! Piękna krzewinka, która będzie miała  owoce pełne witamin i uwaga... w Szwecji jagody bażyny są poszukiwane i uznawane jako afrodyzjak;) No no, nieźle;) Na razie mam jedną sztukę.W dawnych czasach sok z tych jagód służył do farbowania płótna i wełny na kolor brunatny i czerwony. W naszym kraju bażyna znajduje się na liście roślin zagrożonych całkowitym wyginięciem:(



Na fotkach są żółte śliwki...wiecie skąd je mam? Otóż nasza córcia pozbierała je z koleżanką u kogoś, kto pozwolił, by leżały na ziemi i po prosty zgniły. Jest kilka rzeczy, które mnie totalnie wkurzają...dziś miałam do czynienia z jedną z nich - marnotrawienie jedzenia. Bo przecież śliwki to jedzenie! Nie rozumiem, nie ogarniam....Tak szybko zapomnieliśmy jak smakuje kompot? Czy ciasto, to tylko ze sklepu w zawrotnej cenie i pełne smakowych ulepszaczy? A słoiki...jak słyszę, że się nie opłaca, to mam dreszcze;) No cóż, pozbierane śliwki jutro będą w słoikach i w cieście....sobota bez swojego ciasta to nie sobota, prawda?;)

Jesteście jeszcze? Wiem, trochę długo dziś...ale po prostu muszę się Wam czymś pochwalić. Uwielbiam, gdy życie mnie zaskakuje...i tak było podczas odwiedzin u rodziny. Staram się dbać o to, by odwiedzać szczególnie starszych członków rodziny, bo oni według mnie wiele mogą nam przekazać, są często ostatnimi świadkami zdarzeń rodzinnych, wojennych, trudnych. Oni nie za bardzo się interesują sprawami bieżącymi, kto, z kim i dlaczego...oni chcą, by im poświęcić swój czas. I własnie w ostatnią niedzielę byliśmy w odwiedzinach u babci, piękne opowieści, łzy wzruszenia, itd. Ale mieszka tam też moja ciocia...co o niej wiedziałam? Że miała kiedyś sklep spożywczy, że pracuje w jakimś zakładzie, że kocha psy...Normalna, życzliwa osoba. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że oprócz tego zwyczajnego życia jest druga strona, pełna pasji...Zawołała mnie na poddasze do swojego pokoju....i zaczęła pokazywać to, co robi w wolnym czasie. Oniemiałam. Nie wierzyłam. Ta moja zwyczajna ciocia i takie obrazy???? To był szok dla mnie. Okazało się, że jest wielką wielbicielką Kossaka i od lat wolny czas spędza na malowaniu, jest samoukiem. Pozwoliła mi sfotografować część prac, ba...nawet jeden obraz mi podarowała:)
Popatrzcie na prace mojej"zwyczajnej" cioci:))) I znów "zatrybiło", już mnie ciągnie do tej osoby. Ależ jestem z niej dumna!









A to już mój obraz, prezent od cioci:)


I naprawdę już na koniec książka, którą podczytywałam w tym tygodniu wieczorkami. Należę do wielbicieli stylu pisania Erica - Emmanuela Schmitta, w jakimś poście pisałam o jego "Oskarze i pani Róży", jeśli nie czytaliście, to absolutnie polecam! Jak dla mnie REWELACJA!
Tym razem wybrałam książkę, pt.: " Kiedy byłem dziełem sztuki". 


Książka jak dla mnie doskonała, bardzo mądra i ponadczasowa. Każdy z nas znajdzie w niej coś dla siebie. Bohater to młody człowiek, Tazio Firelli. Ma starszych braci, bliźniaków. Są piękni, rozchwytywani przez media, ale w środku puści. Tazio zazdrości im ich życia, sławy, podziwu innych, ich piękna zewnętrznego. Nie widzi sensu dalszego życia, uważa się z brzydkiego chłopca, nie zauważa wielkiej miłości rodziców, odrzuca ją. Chce popełnić samobójstwo. Jest zdecydowany. Brakuje kilku sekund, by skoczył z wysokich skał. Przeszkadza mu w tym  człowiek, artysta rzeźbiarz, milioner znany na całym świecie, to Zeus Peter Lama. Zdesperowany chłopak podpisuje zgodę, na to, by Dobroczyńca, jak później nazywa Zeusa, przeprowadził na nim liczne operacje, będą to przeszczepy, a on zamieni się w żywe dzieło sztuki. Ale nie za darmo. Tazio musi zrzec się człowieczeństwa, uznać siebie jako przedmiot, a jego wyłącznym właścicielem na zawsze będzie już Zeus. Radość, początkowa radość zamienia się w horror, bo przyjdzie bohaterowi udowodnić, że wciąż jest człowiekiem, a dla jego Dobroczyńcy liczą się tak naprawdę tylko pieniądze, prestiż, że tak naprawdę jest tylko próżnym, żalosnym egoistą. 
Historia wydaje się trochę fantastyczna...bo jest, ale ileż ważnych kwestii autor w niej porusza, ile pytań sobie zadamy po lekturze...zastanowimy się czym jest wolność, uzmysłowimy sobie także, w jakim świecie żyjemy. To świat promujący idealne ciała, piękne buzie...w książce symbolem tego są bliźniacy, w końcu uzależnieni od narkotyków, by wytrzymać ten pęd...czyż nie znamy wiele pięknych twarzy, które zamieniły się w woskowe maski? Oczywiście, że tak.
Pieniądz, ważny, potrzebny...dopóki nie najważniejszy. W książce widzimy, że można kupić wszystko, łącznie z wolnością drugiego człowieka, czyż nie znamy tego...?
Poznajemy postać malarza Hannibala, bardzo mi imponował swą mądrością, mówi: " Wmawia nam się, że ważna jest aparycja, proponuje nam się kupowanie dóbr, produktów i usług, które zmieniają lub ulepszają nasz wygląd - ubrania, diety, fryzury, produkty zdrowotne, produkty luksusowe, podróże w słoneczne rejony, operacje chirurgiczne". Wystarczy posłuchać trochę reklam w telewizji...;)
Jest kilka momentów wzruszających, mnie osobiście najbardziej wzruszył monolog ojca Tazia, gdy mówił o samobójstwie dwudziestoletniego syna. Dla wyjaśnienia dodam, że samobójstwo było upozorowane, pogrzeb się odbył.
Ojciec mówi: "Nie można sobie wyobrazić tego bólu, który pogrąża w nicości dwadzieścia lat trosk, obaw i miłości....Po co? Dlaczego? Po co się tak niepokoiliśmy pierwszymi krzykami, pierwszymi ząbkami, pierwszymi krostkami? Po co było trzymać mu rowerek, żeby się nie przewrócił? Po co było drżeć, kiedy nie wracał na czas ze szkoły? Po co było snuć marzenia? Po nic. Ale jest coś gorszego. Rozpacz przechodzi w poczucie winy. Co takiego zrobiliśmy? Czego nie zrobiliśmy? Jak spojrzeć w lustro, skoro widać w nim rodziców dziecka, które popełniło samobójstwo?"
Może już więcej nic nie napiszę, tylko zacytuję piękne i mądre zdanie z książki, a dotyczy ono każdego z nas: " Każdy z nas nosi w sobie piękno. Cała sztuka polega na tym,  by umieć je odkryć".

Kochani, odszukania tego piękna Wam z całego serca życzę...Chociaż mam wrażenie, a chyba nawet jestem o tym przekonana, że Wy to piękno już odkryłyście. Przekonuję się o tym za każdym razem, gdy goszczę na Waszych blogach:)))) Pozdrawiam:)

piątek, 11 września 2015

"Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu."

Dziś główną bohaterką postu będzie walizka, którą wyszperałam jakiś czas temu w sklepie internetowym, w którym kupuję różne takie perełki. Była stara, zniszczona, ale dla mnie piękna. Bo widziałam w niej potencjał:) Przy czyszczeniu znalazłam na tekturze napis, może inicjały, jakieś znaczki, które już chyba nie dowiemy się, co znaczyły...Kto to pisał, jakiej był narodowości, w jakich miejscach była ta walizka...to już historia:) Moja walizka dostała nowe życie, zmieniłam jej oblicze i od teraz będzie walizką - stolikiem kawowym lub kufrem na zdjęcia, stare druki, może pamiątki...możliwości jest wiele:)

Walizka przed zmianami:




Jeśli chodzi o charakter to nadałam jej styl vintage, a więc przetarcia, celowe postarzanie. Kolor to pastelowy błękit, często spotykany przy elementach stylizacji francuskich, dodałam motywy związane z Paryżem. Skórzane narożniki miały być jasne, ale te pęknięcia skóry są dla mnie tak piękne i pasujące do charakteru walizki, że zostałam przy brązie:)






Zajęłam się także wnętrzem walizki, pozostałam w klimacie Paryża:) Więc  najważniejszy symbol musi być:) Jak widać odmieniona walizka może spełniać różne funkcje:)



I jeszcze jeden komplet, który wykonałam w tym tygodniu. Z motywem bardzo często zamawianym i pokazywanym przeze mnie na tym blogu, ale skoro coś jest często zamawiane, to trzeba to pokazywać;)  Komplet składa się z tacy, herbaciarki, serwetnika, pudełka na podkładki pod kubek i sześciu podkładek. Zestaw "pojedzie" pod Kraków jako prezent do nowego domu:)






Zostawmy już pracę i zasiądźmy w kinie;) Kochani, byliśmy na "Małym Księciu" i wbrew pozorom nie jest to bajka tylko dla dzieci, myślę, że nawet bardziej dla nas, dorosłych. Dla nas i o nas! To nie nasza dzieci płakały, tylko my, ok... tylko ja;)))) Bajka absolutnie cudowna! My dorośli pokazani jesteśmy jako próżni, nastawieni na materializm i konsumpcjonizm, na sukces, jesteśmy  pozamykani w luksusowych, betonowych osiedlach, robiący wszystko na czas, jesteśmy jak roboty, które nie wiedzą co to przyjaźń, przyroda, płacz, odpoczynek, starość, wyobraźnia, inność...Mogłabym tu wymieniać i wymieniać. Wzrusza to, jak "korpomama" chcę ze swojej córki zrobić "korpodzieciaka", która MUSI osiągnąć sukces na wybranej przez mamę uczelni....Której czas jest zaprogramowany od rana do wieczora, a na pytanie, kiedy będzie mogła się pobawić z dziećmi, mama patrząc na "Program dnia i przyszłości córki" odpowiada, że w przyszłym roku, w lecie, miedzy 13 a 14...
Wszyscy znamy "Małego Księcia",  to jedna z moich ulubionych książek, kultowa i ponadczasowa, a perełki w stylu: "Dobrze się widzi tylko sercem, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu" czy "Na pustyni jest się trochę samotnym, równie samotnym jest się wśród ludzi" i wiele, wiele innych są często wykorzystywane w pracach różnego typu:)
Brawa dla reżysera, że zechciał sięgnąć do klasyki literatury i stworzył tak piękny i wzruszający film. Obejrzyjcie koniecznie:


I jeszcze przy okazji coś dla obserwatorów, którzy sobie cenią polską piosenkę sprzed lat...do których się zaliczam:) I tutaj ukłon w stronę mojego Taty, bo kochał Kasię Sobczyk i tę piosenkę własnie:) Ja też ją bardzo lubię, bo opowiada o uczuciu, które nigdy nie umiera, choć w naszych czasach jest tak mało pielęgnowane....Miłość. To o niej. Więc : "Gdzie jesteś Mały Książę, gdzie..."


A na dowód, że nie wszyscy dorośli to "korpodorośli", do których ja na szczęście się nie zaliczam, i Ty także, wysyłam Ci uśmiech i fotki kwiatów z mojego, powoli jesiennego ogrodu:)))




Dobrego weekendu:))))))))

piątek, 4 września 2015

Przyjaźń...

Witam serdecznie i kolejny raz pragnę podziękować za tak miłe komentarze:) Dziękuję. Jak dobrze być pośród takich osób, Wasz blogi to dla mnie wielka przyjemność i podróż. Staram się, by pomimo licznych obowiązków, znaleźć czas na poczytanie tego, co piszecie, obejrzenie tego, co tworzycie. Za każdym razem przychodzi ta sama myśl: CZŁOWIEK TO ABSOLUTNE ARCYDZIEŁO! 

Dziś już ostatni raz zostaniemy w klimacie fiołka;) Pamiętacie fiołkowe komody? No właśnie, dziś pokażę biurko, które otrzymałam od klientki, by popracować nad starym lakierem;) Uzupełnić braki w drewnie, pomalować według wskazówek, polakierować i gotowe:) Róża, to tegoroczna pierwszoklasistka i to dla niej ten cały komplet fiołkowy:)))

Biurko przed:


Biurko po:



Aleksander, to malutki człowiek, dla którego mama zamówiła kuferek na pamiątki:) Asia wybrała motyw morski, więc  trzymałam się tej właśnie stylistyki:) Poza tym...na dworze pada i pochmurno. może spojrzenie na to morze na kuferku i muszelki przypomną nam tegoroczne wakacje:)






Są pewne przyjaźnie, które powstają w dziwnych miejscach;) Ja bardzo sobie cenię szczególnie jedną z nich. A miejsce to porodówka...tak, tak:) Gdzież kobiety się lepiej dogadają? No własnie tam:) Nasza przyjaźń, moja i Karoliny, trwa już 7 lat i pomimo, że mieszkamy zupełnie gdzie indziej, mamy inne środowiska i zajęcia to bardzo się lubimy i nagadać nie możemy. Najcenniejsze w naszej przyjaźni jest to, że nie ma tych obrzydliwych babskich fochów, gierek, jak to trafnie ujęła moja kolejna pokrewna dusza Basia, nikt na nikogo się nie obraża, jeśli dłużej nie dzwonimy, bo  rozumiemy, że mamy mnóstwo obowiązków i często brakuje nam czasu.  Obie wiemy, że w naszych sercach jest miejsce na naszą przyjaźń:)))
To własnie Karolina jest osobą, dla której wykonuję bardzo dużo dekoracji. Tym razem poprosiła o segregator z motywem ziół. Wcześniej  była szafka na klucze, taca, serwetnik, chustecznik, herbaciarka....więc teraz jeszcze dołączył segregator. Wszystkie wymienione dekoracje są w podobnym charakterze:)


Do Zosi i Asi powędrują komplety składające się z kubka na kredki i zakładki do książki. Obie są miłośniczkami piesków, więc zakładki są z pieskami, a jak!




I na koniec coś do obejrzenia. Może widziałyście ten film, a jeśli nie, to polecam. Dlaczego taki własnie?
Otóż, moją wielką pasją jest historia, dlatego chyba lubię przerabiać stare rzeczy;) A zazwyczaj tak jest, że jesli rodzice czymś się interesują to dzieci także. Więc jak wiecie, kochamy sport, turystykę i mamy dużo książek w domu, w tym historycznych. 
Spotykam rodziców, którzy są przeciwnikami "pokazywania" dzieciom zła w postaci wojny, głodu na świecie, biedy, śmierci. Dzieci te mają odnosić sukcesy, przeć do przodu, są często "ozłocone" przez rodziców. Na pogrzeby dzieci nie są zabierane w obawie przed traumą ( oczywiście mówię tu o tradycyjnym pożegnaniu człowieka ), o wojnach się nie mówi, bo dziecko nie uśnie, itd...Wmawia się dzieciom, że wszystko jest light i cool. Czy to jest dobre, pozostawiam czasowi. Bo być może tak.
My należymy do rodziców, którzy starają się dzieciom  "osłaniać kurtynę życia" powoli, ale jednak odsłaniać. Dominik gra w piłkę, chodzi na mecze, więc słyszy przekleństwa, czy to oznacza, że mam mu wmawiać, że nie ma takich słów. Oczywiście, że są! Tylko chodzi o to, żeby ich nie używał. To samo z tematyką wojny. Jeśli dzieci pytają, co się stało 1 września 1939 roku, to też odpowiadamy. A jak najlepiej? Myślę, że jednym ze sposobów jest film. Więc poszukałam czegoś odpowiedniego i obejrzeliśmy wczoraj razem właśnie "Chłopca w pasiastej pidżamie". Film pokazuje zło, jakim  jest wojna. Pokazuje jak cierpi człowiek, bez względu na to, czy jest Polakiem, Niemcem czy Żydem. Porusza tematy lojalności, miłości, przyjaźni i zdrady. To wszystko obserwujemy przez pryzmat spojrzenia dziecka: niemieckiego i żydowskiego. Jeden z nich jest synem komendanta obozu zagłady, to Bruno, a drugi to  mały więzień, Szmul. Chłopcom  nie przeszkadza drut kolczasty, różnice społeczne czy ideologiczne. Grają w warcaby, śmieją się, zaprzyjaźniają. Bruno zdradza przyjaciela, ale później chce to naprawić. Jaką cenę za to zapłaci, może nie powiem, bo to już końcówka filmu. Mocna, ale symboliczna. Pomimo wszystko dobro zwycięża.
Cenne w tym filmie jest to, że nie nastawiamy się jakoś niezdrowo do któregoś narodu. Widzimy, że ludzkie dramaty podczas wojny dotykały każdego, bez względu na narodowość.
Poza tym, pisałam wyżej o przyjaźni, to jest jednak prawdziwa perła w naszyjniku uczuć, bez względu na to, czy dotyczy czasów współczesnych, czy dawniejszych. Przyjaźnią się i dzieci, i dorośli. I to jest piękne:)

Poniżej zwiastun filmu, do obejrzenia którego serdecznie zapraszam:)


Pozdrawiam!