sobota, 29 kwietnia 2017

Majówkę czas zacząć:)

    Myślę, że ostatnie rozmowy Polaków zdominował jeden temat...pogoda! Dziś już jest słonecznie, ale ostatnie dni, to rzeczywiście kompletna anomalia. A może po prostu w starym, ludowym przysłowiu, że "kwiecień plecień, bo przeplata, trochę zimy, trochę lata" jest ziarenko prawdy:) 
Nasze majówki od lat kojarzą nam się z wyjazdami, uwielbiam je. Były Góry Stołowe, Sowie, Łagów, Ziemia Milicka...te wycieczki opisywałam na tym blogu:) Ale od dwóch lat mamy ważne uroczystości rodzinne i wyjazdy odkładamy. W zeszłym roku nasz syn przyjmował Komunię św., a dziś idziemy na wesele chrześnicy męża:)
Podoba mi się ta tradycja polska, że majówka jest łączona z wyjazdami, czy z grillowaniem i spotykaniem się ze znajomymi. Ostatnio w rozmowie ktoś ironizował ostro z Polaka - "grillowicza". Nie wiem, czy jest takie słowo, ale wszyscy wiemy o co chodzi;) Ja naprawdę nie widzę nic złego w tych spotkaniach ogrodowych. Nie każdy "grillowicz" to łysiejący pan z brzuszkiem z Harnasiem w dłoni i "śpiewający" "Hej sokoły", tak głośno, że sąsiedzi mają problemy z uśnięciem;) Tacy też są.
Ale nie można wrzucać wszystkich do jednego worka, zresztą w każdej przestrzeni. Nie każdy lekarz patrzy tylko na kasę, nie każdy nauczyciel to nic nie umie i nie każdy ksiądz to pedofil. Nie lubię generalizowania. I kontruję takie wypowiedzi. 
Często spotykają się ludzie, bo mają wreszcie trochę wolnego, bo pracują dużo, bo obowiązki domowe i zawodowe pochłaniają cały czas. A komunikują się przez sms, przez mail, czy FB;) No takie mamy czasy:) Trzeba to zaakceptować. Więc jak się już dorwiemy do siebie, to nagadać się nie można. I tak powinno być.
Więc kończąc wątek majówkowy życzę Wam, by majówka minęła tak, jak chcecie. Czy na grillu, czy na koncercie, czy solo pod kocem z książką w ręku:))) 

Dobrze, wracamy na ziemię. Jakiś czas temu koleżanka robiła remont kuchni i chciała się pozbyć stołu i dwóch krzeseł. Takie prezenty to uwielbiam;)
Blat intensywnie użytkowany przez dzieci, co widać na zdjęciu nosi ślady użytkowania. Z pomocą przychodzi styl shabby chic, mój ukochany, bo on kocha właśnie zużycie i naturalność. Tapicerkę zmieniłam na klimat różany, też kochany przez shabby;)











Wykonywałam też kolejny kufer - skarbonkę dla pary młodej: Marzeny i Marka. Mam nadzieję, że do skarbonki trafią ciekawe przesyłki;)





Oliwia przystępuje niedługo do Komunii św. Jej ciocia zamówiła u mnie kufer na pamiątki:)



A teraz dwie toaletki. Jedna dla miłośniczki prostoty i koronki, a druga dla młodej damy, która ćwiczy balet. Tutaj wykorzystałam motywy z malarstwa impresjonisty Edgara Degasa.









Kolejne zamówienie to komplet dla piłkarza: kuferek na karty piłkarskie i zegar:)



I jeszcze jedna meblowa perełka. Konsola.




I stołeczek, który był obity jakimś czymś;) Zdejmowanie tego trwało dość długo;)







A teraz czas na przyrodę. Na pobliskiej działce upatrzyłam sobie stary korzeń. Gdzieś, kiedyś w sieci widziałam podobny, który wykorzystano jako kwietnik. Poszłam tym śladem. Roślinki skalniakowe potrzebują czasu, by się rozłożyć, ale pierwszy krok uczyniony:)





I jeszcze trochę ogrodu...zakładany w zeszłym roku nabiera kształtów. Jestem absolutnie uzależniona od kwiatów, kocham je.
Czekamy na trawnik;)














I moja zacieniona rabata....co tam mam...trzmielina oskrzydlona, parzydło leśne, kokoryczka, bożykwiat, hosty, jasnota plamista, na razie to tylko zielona akcenty, ale jeszcze trochę i pewnie będzie bardziej kolorowo;)


Dobrze, wystarczy na dziś. Na koniec się trochę pochwalę;) Moja pracownia znalazła się w najnowszym numerze Living Room, jestem bardzo zadowolona, w takim towarzystwie! Cieszę się baaaardzo:)





Zasypałam Was dziś zdjęciami, ale przecież nigdzie się nie śpieszymy, weekend majowy rozpoczynamy;) Tak, jak wcześniej  pisałam, życzę Wam by był taki, jak sobie zaplanujecie, a ja uciekam szykować tiule i falbany na wesele;))))
Monia