wtorek, 28 czerwca 2016

Rozważania o wdzięczności i może Laubsch na prezent;)

Chciałam Wam bardzo podziękować za tyle pięknych słów pod każdym postem. Nie sądziłam, że moje żółte krzesło tak bardzo się spodoba:) Czuję wielką wdzięczność i radość, że jesteście na tym blogu, że zaglądacie i tworzymy fajną grupę blogową.
Wdzięczność...Słowo trochę przygaszone przez współczesny świat, wepchane  w kąt staroświeckości. Spece od marketingu uczą, by gonić do przodu, by starać się we wszystkim być najlepszym, by mieć to i tamto, by wciąż podnosić standard życia, by udowadniać, że człowiek jest panem wszystkiego...
Ale czy o to chodzi w życiu? Przeczytałam ostatnio fajne zdanie:

"Chcesz być szczęśliwy - kupuj wrażenia i przeżycia, nie gadżety".


No właśnie, mam wrażenie, że współczesny świat zwraca uwagę na to, czym karmimy swoje ciało, ale zapominamy o tym, czym karmimy naszą duszę. Bez względu na światopogląd czy wyznawaną religię, wiemy, że, psychika ma wpływ na nasze życie, samopoczucie. Często się dziwimy, że ktoś znany, bogaty, mogący kupić wszystko, co zechce, targnął się na swoje życie i je zakończył. Why?
Pytanie otwarte...Nigdy nie wejdziemy do serca drugiego człowieka, nie wchodźmy do niego na siłę, przestańmy oceniać i krytykować. To, co nam się wydaje, wcale nie musi być prawdą, bo nie jesteśmy tym drugim człowiekiem. Zawsze pytam, gdy słyszę takie "oceny", czy mój rozmówca usłyszał taki komunikat ze strony tej ocenianej osoby, jakieś narzekanie, czy to jednak tylko subiektywne zdanie mojego rozmówcy...A od tego już tylko krok do zazdrości, zawiści, bezpodstawnej krytyki. Czy warto? Pewnie, że nie. 
Wiem, że idealizuję świat, nie raz byłam nazywana Don Kichotem czy dinozaurem, ale to nie jest tak, że nie widzę zła. Wiem, że są okrutni ludzie, ale przecież ja nie muszę się z nimi spotykać. Jeśli zrobią coś złego mnie czy mojej rodzinie, to już będzie po fakcie. Będę musiała się zmierzyć z nową sytuacją, udźwignąć ją. Ale póki co, to mówię do  nich "sio"!;)
Jak dobrze mieć znajomych, których nie zdziwi nasz nastrój, czy gorszy dzień, babskie fochy czy gierki są im obce, jak dobrze z nimi gadać i gadać, o życiu zwyczajnie i po babsku. Jak dobrze nie rozmawiać o polityce, o tym, czy Bóg jest czy Go nie ma, bo to sfery bardzo osobiste...Nie daję się wciągać w te klimaty. Mnie wystarczy, że wstanę o 6, posłucham ptaków i nie potrzebuję żadnego dowodu....:)
Największą wartością jest drugi człowiek. Jeśli stworzyłeś rodzinę, to największą wartością jest partner czy dzieci, to jasne, jeśli jesteś sam, to dla Ciebie największą wartością będzie kolega z pracy, pani z kolejki w sklepie czy nowo poznany człowiek. Bądźmy wdzięczni za to, kogo los stawia nam na drodze, po coś się zjawił:)

Ozdabiając drewno, przygotowując dekoracje, właśnie lubię sobie tak filozofować, rozmyślać, to część mojej duszy, o którą staram się dbać, jak i o ciało, w sensie jedzenia, bo jakieś tam kremy czy balsamy to nie moja bajka....;)

Będzie dziś dużo zdjęć, bo i pracy było sporo. Koniec roku sprzyjał zamówieniom:) A nauczyciele bardzo lubią rękodzieło, i bardzo się z tego cieszę:)

Najpierw tabliczki z napisem "Witamy" i odpowiednikiem przywitania w języku niemieckim, bo  poniższe prace wędrują do naszych zachodnich sąsiadów.







Poniższy komplet trafi do miłośniczki fotografowania. Składa się z zegara w kształcie aparatu i podkładek pod kubki:)





Kuferek trafił na urodziny pięknej damy lubiącej kolor różowy;)


Poniższy kufer na biżuterię już wykonywałam, teraz było kolejne zamówienie na właśnie takie różane zdobienie, oprócz kufra przygotowałam jeszcze podkładki pod kubek.







Kuferek dla miłośniczki czworonogów:)



Kuferek w klimacie retro....



Kuferek dla miłośniczki kwiatów...



Kolejny na pamiątkę dla nauczyciela:)


Tabliczka z powitaniem zamówiona do przedszkola:)



Komplet składający się z herbatnicy i podkładek pod kubki dla miłośniczki muzyki...




I ostatnia praca na dziś...Wieszak....wykonany z wdzięczności:)))


I na koniec podzielę się z Wami moim zachwytem nad albumem, który mi pożyczono. To "Mgnienie oka", w którym Gregor Laubsch, znakomity fotograf, pochodzący z Polski, podsumowuje styl, nad którym pracował większość życia.


Widzimy ludzkie twarze, młode, stare, gładkie czy wytatuowane, emocje na tych twarzach, widać, że Laubsch fascynuje się człowiekiem. Ważną rolę na zdjęciach pełni światło. Na niektórych widać, jakby człowiek wychodził z cienia!
Osobiście bardzo lubię fotografię czarno-białą, w albumie jest sporo takich zdjęć. 
Urzekło mnie jeszcze jedno, przedstawienie mężczyzny przez Laubscha...To, co emanuje z tych zdjęć to męskość, nawet pewna szorstkość, wręcz czuje się charakter i siłę. Dla mnie super!
Natomiast kobiety, nie zawsze piękne jak z pierwszych stron gazet, są zmysłowe, delikatne, wręcz niewinne. 
Głównym elementem portretów są oczy, pełne emocji i bardzo wyraziste. Warto też zwrócić uwagę na oszczędną stylizację oraz proste pozy, bez przerysowań czy przekształceń.
Album to świetny pomysł na prezent:)

Oto kilka fotografii z albumu:








Pozdrawiam Was i życzę dobrych dni:) Monika

piątek, 17 czerwca 2016

Dziś na żółto, w shabby...i przy mrozie;) To znaczy Mrozie:)

Witajcie:)

Dziś pokażę moje ostatnie eksperymenty z żółtym kolorem;) To rzadko spotykany kolor w aranżacji wnętrz, ale impulsem do tego, by ozdobić "coś" w tym radosnym kolorze, było zapytanie pewnej klientki. Pamiętacie moje kolorowe krzesła? TUTAJ Otóż jedna pani kupiła trzy i przy okazji zapytała: "A  nie ma pani może jeszcze żółtego?"...Wtedy nie miałam, teraz już mam:)

Trafiłam na piękne krzesło, trochę zniszczone, z dziurami po siedziskach. Zapomniałam zrobić zdjęcie zaraz po zakupie, więc poniżej widzimy już szpachlówkę w dziurkach i moment szlifowania siedziska, a obok już w nowej szacie.





Bardzo lubię ten czas poszukiwania zapomnianych, starych, poranionych mebli. Podoba mi się rada Emily Chalmers: 

"Ciesz się samym procesem poszukiwania - warto czekać na coś specjalnego..., a po drodze znajdziesz też i inne rzeczy". 

Często jest tak, że szukamy czegoś konkretnego, bo w głowie już mamy pomysł, a przy okazji wynajdujemy inne rzeczy. Tak było z tym krzesłem, szukałam wieszaka do przedpokoju... i znalazłam,  (pokażę niedługo na blogu), a przy okazji wrzuciłam do koszyka inne perełki;) Znacie to prawda ?;)

W przypadku zmiany poniżej zaczęło się od gałek, bardzo podobał mi się ich zestaw kolorów i styl. Czekałam tylko na jakieś szafki, i się doczekałam. Jak wiemy, dużą popularnością cieszą się teraz proste meble, o oszczędnym i geometrycznym designie. Szukałam właśnie czegoś takiego. Wybrałam dwie proste szafki nocne. Do ich odnowienia wybrałam kolory  z gałek.






Pomimo, że to linia raczej nowoczesna, to jednak użyłam trochę patyny na podkreślenie tego, że za tymi szafkami stoi jakaś historia, jacyś ludzie. Lubię zastanawiać się nad tym, kto używał tych szafek, kim był, ale tego nie dowiemy się już nigdy. Będzie już nowa historia.

A poniżej dwie perełki, które ozdobiłam w moim ukochanym stylu shabby chic. Najpierw stolik, malutki, kawowy, z motywem róż, a potem gazetnik.





I na koniec gazetnik, który może posłużyć jako stolik czy półka. Starałam się  go ozdobić w klimacie starej Prowansji, a więc liczne przetarcia, kropki i wzór róży wykonany za pomocą szablonu.







Życzę Wam udanego weekendu, może z książką?  Jakiś czas temu polecałam  młodego pisarza, Remigiusza Mroza. Pisałam o "Ekspozycji". Za mną druga część trylogii i kolejny tytuł: "Przewieszenie". Dla miłośników kryminałów to absolutny hit!


Akcja toczy się na Podhalu, gdzie dochodzi do wielu wypadków, wydawałoby się zupełnie przypadkowych, wynikających z nieostrożności albo braku doświadczenia. Śledczy znajdują jednak wspólny mianownik dla tych wszystkich tragicznych zdarzeń. Dochodzą do wniosku, że ktoś morduje turystów na szlakach. 
Dochodzenie prowadzi komisarz Forst, którego poznaliśmy w pierwszej części trylogii. Ten bystry policjant dochodzi do wniosku, że morderstwa w jakiś sposób łączą się ze sprawą, nad którą pracował z Olgą Szrebską. Tropi mordercę. Ale los jak zwykle wystawia go na próbę. Musi się zmierzyć ze swoimi demonami, ale także ludźmi, którzy od lat chcą go pokrążyć. 
Fabuła niby taka, jak w większości kryminałów, ale czyta się świetnie. Z każdą przeczytaną stroną wiedziałam, że zbliżam się do zakończenia, a tak bardzo tego nie chciałam. Nie należę do tych, którzy wędrują po górach, ale tak sobie myślę, że gdyby tak było, to chyba już żaden szlak nie byłby taki sam po przeczytaniu "Przewieszenia". A zakończenie...no wbija w fotel, byłam tak zaskoczona, że nie umiałam logicznie myśleć;) Cóż, "Trawers" czeka, to trzecia część trylogii. Już nie mogę się doczekać jak ją dopadnę:)
Pozdrawiam wszystkich:)))