sobota, 28 kwietnia 2018

Nie bądźmy koszami na śmieci dla innych;)))

I zleciał prawie miesiąc od  ostatniego wpisu. Oczywiście przymiarki, by coś napisać były, ale w rezultacie skończyło się na planach. Ale tak sobie myślę, czy to naprawdę chodzi o ilość wpisów? Myślę, że nie. Na pisanie na blogu trzeba mieć ochotę, to nie  może być obowiązek, jakich mamy w życiu mnóstwo. To ma być specjalna chwila, kiedy nie śpieszymy się, mamy czas dla siebie. Pewnie, można zaznaczyć swoją obecność wrzuceniem zdjęcia pracy i papa. Są tacy, którym takie blogowanie odpowiada. Mnie akurat nie. Zresztą już mnie trochę znacie i wiecie, że jak się pojawiam, to raczej będzie długi wpis;)
Kwiecień w pracowni był niezwykle kolorowy, zaraz pokażę zdjęcia. Ale chciałabym jeszcze wspomnieć o tym, że przecież kwiecień to kwiaty! A więc długie godziny w ogrodzie, niemalże codziennie. Cudowny czas! Nasz ogród się rozrasta, jest coraz gęściej, finalnie ma być jak w baśni;) Pokazywałam w zeszłym roku murki, drzwi, huśtawki, itd. I teraz to zaczyna wszystko tworzyć spójną całość. Bardzo lubię przechadzać się pomiędzy roślinkami. Wczoraj nawet pisałam do koleżanki, że chyba na emeryturze będę dorabiać pracą w ogrodzie u innych, jeśli oczywiście kręgosłup pozwoli;)))) A tak na poważnie to jestem na swoim miejscu, na wsi, pośród roślin i pól.
I tak jest dobrze. To mój świat:)













Zachwyca mnie nasza różnorodność, dzięki temu jest kolorowo i niestety też problemowo;) Bo przecież jesteśmy specjalistami od układania innym życia! Prawda? Macie też tak, że "doradcy" wiedzą od Was lepiej? Siedzą w Waszej głowie, duszy, sercu i wiedzą najlepiej;)))A sio! Chciałoby się powiedzieć. To już za mną na szczęście. To takie śmieszne, że wiemy najlepiej, jesteśmy naj, naj. Pamiętam, jak dawno, dawno temu koleżanki namawiały mnie na buty na wysokich obcasach, mówiły: "Monia, masz takie ładne nogi". To dobrze, zawsze odpowiadałam, ale ja najlepiej się czuję w balerinach albo trampkach. Co z tego, że będę wysoką brunetką z ładnym nogami w szpilkach, jeśli nie będę sobą! Oj, można mnożyć mnóstwo przykładów. Pewnie to znacie. Dlatego ważne jest to, kim się otaczamy. I jeszcze jedno...nie bądźmy koszami na śmieci dla naszych znajomych, którzy będą wyrzucać swoje naciągane historie, narzekania, wyimaginowane lęki i nas tym zapychać. Wiele lat uczyłam się asertywności i miałam problem z odróżnieniem właśnie tego, czy ktoś chce mojej pomocy, czy ktoś wciąż tylko narzeka i pełnię rolę wspomnianego kosza. Teraz już wiem, kto należy do tych dwóch grup. Niełatwo było wybrać.
Wiadomo, w naszym życiu nie zawsze jest kolorowo, trzeba umieć zaakceptować sprawy, na które nie mamy wpływu. To przeszłość najczęściej. Było i minęło. Czego nas to uczy? Ja wiem, czego mnie nauczyło. Nauczyłam się odpuszczać sobie ludzi i sytuacje, które sprawiają ból. I już:)

Można by jeszcze długo to wszystko rozważać, ale to chyba nie do końca dobre miejsce. Można zasygnalizować tematy, pobudzić do refleksji, zadumy. I o to chodzi. Jest kilka blogów, na które zaglądam, i długo, długo jeszcze jestem przy przeczytanych wpisach. To dla mnie ważne.

Dobrze, rozważania za nami. Teraz dekoracje i meble. Najpierw toaletki. Niedługo Dzień Matki, więc jest kuferek związany z tym świętem.





Kolejny kuferek z lusterkiem, motyw przewodni - balet.





Szkatułka retro.




Kuferek dla badacza historii lub miłośnika podróży.




Romantyczna herbaciarka.




Cały czas podobają się kuferki z motywem kota. No i ten napis!



Śmieszne myszki na kuferku. 


Kufer dla Wiktorii.


Szafka nocna z ciekawą gałką w kształcie głowy konia:)





Kufer na zabawki dla córeczki stałej klientki.




Specjalne zamówienie na chrzciny Jasia:)




I teraz sielskie krzesła:)






I półka w klimacie prowansalskim.







I jeszcze odnowiony, składany stół w stylu prowansalskim.










No i na koniec akcent czytelniczy;) W bardzo szybkim tempie przeczytałam fajną książkę,  trzymającą w napięciu do końca. To "Idealna" autorstwa Magdy Stachuli. 


Nie znałam kompletnie autorki, więc ryzykowałam;) Ale warto było. Fajna historia, ciekawe wątki, zwroty akcji i wielka niewiadoma do końca. Książka z gatunku lekkiego kryminału z elementami thrillera psychologicznego.
Główną bohaterką jest Anita, która ma depresję i prawie nie wychodzi z domu. Podgląda ludzi przez kamery miejskiego monitoringu. To jej okno na świat, które pozwala kontrolować wszystko i wszystkich. I zapomnieć o sypiącym się małżeństwie oraz dziecku, które bardzo chciałaby mieć.
Pewnego dnia znajduje w szafie sukienkę, której nie kupiła. Później szminkę, która do niej nie należy. Potem wydarzy się coś jeszcze..Ktoś ją bardzo dobrze zna i wie o niej wszystko. I skrupulatnie realizuje swój plan. Przyznam szczerze, że to było dla mnie kompletne zaskoczenie.
A do tego gry małżeńskie, inna perspektywa spojrzenia na problemy małżeńskie przez męża, i przez żonę. Obojętność w związku, ale także ból mężczyzny, który nie umie pomóc swojej kobiecie, gdy tak ciężko zajść w ciążę. Często zagubiona kobieta staje się podejrzliwym wrakiem, z którym ciężko wytrzymać. Czasami dochodzi do rozstania,a mężczyźni żyją z poczuciem winy, że zostawili kogoś, kto bardzo cierpiał. Te wszystkie elementy znajdziemy w tej książce. 
Podobała mi się bardzo ta pozycja, i była fajną odskocznią od powieści obyczajowych, w których ostatnio się zaczytuję:)))

Życzę Wam dobrego, długiego weekendu:) Dużo odpoczynku i słońca:)))