niedziela, 15 stycznia 2017

Aby każdy z nas pamiętał o swoim bałwanku;)))

Nie mogę się  napatrzeć na tę naszą zimę, wreszcie jest biało, niezbyt mroźno i prószy śnieg. Sceneria bajkowa:) W niedzielnym zamyśleniu, obserwując niespożyte siły naszej córki dokazującej na śniegu właśnie, zastanawiałam się, w którym momencie nie umiemy już być tak spontaniczni, jak dzieci. Kiedy wchodzi niestety obłuda, manipulacja, wyrachowanie. Dzieci w swoim przekazie są tak naturalne, ich proste "nie lubię cię" to czytelny komunikat dla innego dziecka, że trzeba zabierać zabawki;) Mija dzień i znów się lubią;)
A my dorośli....przez lata chowamy urazy, z czasem zaciera się tak naprawdę to, o co poszło i z perspektywy lat wydaje się kompletnie banalne. Ale duma nie pozwala na wyciągnięcie ręki.
Z drugiej strony widzimy sztuczne spotkania, rozmowy, udawanie, maski. Fałsz, tak tego nie lubię.
Nie raz zaciskałam zęby, gdy mnie ktoś ranił, czy krzywdził, wierzyłam, że teraz to już będzie super...I kolejna przykrość. Po latach zrozumiałam, że trzeba się przyzwyczaić do tego, że z niektórymi dorosłymi nam nie po drodze i już. 
Dzisiejszy dzień przypomniał mi przyjaźnie sprzed lat, niektóre nie przetrwały, to normalne. Ale cieszę się, że jednak są ludzie, z którymi znam się już długo, z niektórymi krócej, są zawsze blisko, gdy trzeba. 
I chyba tak naprawdę chodzi o tę przyjaźń, bezinteresowną i czystą, może z przejściami, ale wciąż obecną.
Dobrym przykładem na te rozważania będzie poniższy filmik, w którym dziewczynka zaprzyjaźnia się z bałwankiem, potem przychodzi dorosłość i bałwanek przestaje być ważny. Przychodzi refleksja...i bałwanek wraca, tak jak przyjaciel, jeśli o nim sobie przypomnimy.


To tak tytułem wstępu, bo i bałwankowo na dworze;) i kilka ostatnich rozmów własnie z bliskimi daje nadzieję na to, że chociaż wszyscy żyjemy swoim życiem, mamy swoje problemy,  lepsze i gorsze dni, to na dobre słowo czy wsparcie zawsze możemy liczyć:)))

Rozważania malutkie były, to teraz trochę o pracy. Jestem zadowolona ze sprzedaży moich szafek na klucze, podobają się i już kolejny raz wykonuję te same wzory. Jednak lawenda i Prowansja królują. Tym razem jest Wenecja, tradycyjnie mocne postarzanie, użyłam sporo wosku.




Zostaniemy w klimacie Włoch, ponieważ od dłuższego czasu chciałam przygotować taki właśnie obrazek, a więc Michał Anioł, fragment fresku "Stworzenie Adama"....zastosowałam technikę transferu na lekko postarzanej desce.


Kolejna praca to komplet składający się z kuferka, tacy i podkładek. Motyw przewodni...czarna koronka:)





Kolejny kuferek to kuferek anielski;)





I wieszak do dziecięcego pokoju:)


A teraz troszkę większe gabaryty;)

Do Krakowa jutro jedzie szafka nocna po liftingu;) 
Tutaj przed:


I po:)




I jeszcze komoda. Połączenie turkusu z rozbielonym pomarańczem. Turkus ożywia wnętrza i w połączeniu z drugim kolorem tworzy pogodny i optymistyczny nastrój. 




I na koniec jak zwykle książka. Tym razem coś obyczajowego, coś, czego nie można przeczytać jak zwykłego kryminału. W kryminale gonimy kartka za kartką, by być bliżej rozwiązania zagadki. Tak gonię właśnie z nowym Mrozem...ale o tym następnym razem. Dziś chcę Wam polecić nową książkę Barbary Smal, pt.: "Po dwóch stronach rzeki".


To powieść mocno refleksyjna, mądra, pouczająca. Czytałam ją z ołówkiem w ręku, bo co chwila trafiałam na słowa, które chciałam zapamiętać i zapisać. Kilka zacytuję poniżej.
Główną bohaterką jest siedemdziesięcioletnia kobieta, która opowiada o swoim życiu. Cofa się pamięcią do dzieciństwa, trudnego, bo naznaczonego tęsknota za nieobecnym ojcem i zapracowaną matką. Przypomina sobie wielką miłość, szaleńczą wręcz, zakazaną, potem dowiadujemy się o jej małżeństwie, niekoniecznie udanym. Poznajemy dzieci,wnuczęta. 
Kobieta rozmyśla, płacze, załamuje się czasami, nie chce nikogo oglądać. Nie chce już przeszkadzać. Przypomina każdego z nas, bo bez względu na wiek, wszyscy nie raz mamy dość wszystkiego i wszystkich. Mam także dni, gdy wszystko wydaje się nie takie, jak marzyliśmy. 
Bohaterka jest nam niezwykle bliska.
Ale w swoich rozważaniach egzystencjalnych dochodzi do refleksji, że przecież wciąż żyje, że może jeszcze z tego życia coś będzie. Budzi się jakby, stawia opór siwym włosom i zmarszczkom i znów chce kochać i cieszyć się każdym dniem. 
Bohaterka wydaje się być kruchym, słabym człowiekiem, ale tak naprawdę drzemie w niej wielka siła. Jest przykładem dla każdego, że na nic w życiu nie jest za późno i że kochać można w każdym wieku. 
Powieścią się delektowałam, książkę czytałam na raty, bo nie da się jej przeczytać szybko. Często każde zdanie pobudzało do zatrzymania się i zastanowienia nad sensem naszego życia.
Książka wycisza, uspokaja i uczy. To bardzo dojrzała powieść. Czekam na następne:)

I jeszcze kilka cytatów:

"...Mężczyźni żyją zawsze zbyt poważnie i umierają od tego, zanim to zrozumieją i będą mogli się zbuntować. A naszą rolą jest ich przed tym chronić. To kobieta jest sercem życia, sercem świata." 

*

" Bo każdy żyje, jak chce.(...) Tylko wydaje się, że coś musimy. Kłamstwo, które zdejmuje ciężar odpowiedzialności. Zawsze przecież dokonujemy podejmujemy decyzje. I dokonujemy wyborów.
Nikt nikomu nie każe żyć tak, jak żyją inni. Nikt nikt nie zmusza, by mieć, posiadać, zdobywać i być na tak zwanym poziomie. A ludziom się wydaje, że nie mają wyjścia."

*

"Prawdziwym mistrzem jest ten, kto nie pogardza mniej umiejącymi".

*

"Trzeba żyć tak, jak się lubi (...). Inaczej życie szybko stanie się udręką."


Książka może być świetnym prezentem może na Dzień Babci, który przecież lada moment:)))
Czasami warto zatrzymać się na chwilę i zwyczajnie podumać choćby nad otaczającym nas pięknym, białym światem, który możemy oglądać. Śnieg to nie tylko zimno, błoto i opał;) Zróbmy to, co bohaterka książki, cofnijmy się do dzieciństwa...Ja własnie widzę małą Monikę, która ze zwykłych desek próbowała zrobić narty, a górka na końcu rodzinnej wsi wydawała się wtedy większa niż skocznia w Wiśle czy Zakopanem;)))) Ehhh, to beztroskie dzieciństwo z lat 80 - tych....;)))
Dobrych dni:))))






poniedziałek, 2 stycznia 2017

Zacznijmy dobrze Nowy Rok:)))))

  No i mamy kolejny Nowy Rok! Życzę wszystkim radości we wszystkim, co robicie i będziecie robić. Trzymam kciuki za Wasze marzenia, plany, cele i pasje. Nie bójmy się potknięć, porażek i gorszych chwil, one będą także na pewno. Równowaga życiowa musi być. Życie jest trudem, nie dajmy sobie wmówić, że można je przeżyć na kompletnym luzie. To niemożliwe. Bo czy można się wyluzować, gdy umiera ukochana osoba, czy można się wyluzować, gdy tracimy pracę, gdzie ten luz, gdy przychodzi zmierzyć się z chorobą. A przecież nie wiemy, co nas czeka w tym roku. Dlatego życzę Wam, byśmy umieli cieszyć się z małych rzeczy i by łzy, które może popłyną po twarzy, nie były końcem świata. A jeszcze ważniejsze jest to, by zawsze w naszym otoczeniu był ktoś, do kogo możemy zadzwonić, może się wypłakać, wygadać, ktoś, kto nie zakłada masek, ktoś kto nie rani, nie krytykuje i nie wbija szpilek. Niech to będzie jedna osoba, może dwie, trzy, ale niech to będę prawdziwi przyjaciele:)
Wybiegam w przyszłość, ale prace, które chcę dziś pokazać wykonałam jeszcze w poprzednim roku.
To kufer na zabawki i odnowiona komoda.
Pokój mojej małej klientki jest w kolorze bajkowego różu, a ściany zdobi pasek w kolorze fioletu. Więc kufer jest fioletowy, ozdobiłam go ażurowymi motylkami pomalowanymi na biało,a do tego przytwierdziłam gałki w kształcie motyli:) 





Kolejna praca to komoda w nowej szacie. Komoda nie była zniszczona, chodziło o zmianę stylu. Jest teraz elegancka i pasuje do nowego salonu. Wykonana z płyty mdf została przeze mnie pokryta kilka razy farbą kredową, zmieniłam uchwyty, zlikwidowałam dziurki, i nałożyłam wosk, który pięknie współpracuje z farbami kredowymi.








Wolne dni sprzyjały czytaniu i jak zwykle chciałam Wam coś ciekawego polecić. Elisabeth Herrmann to dla mnie nowe nazwisko, ale po przeczytaniu "Śnieżnego wędrowca" już wiem, że sięgnę po kolejne książki autorki. A książkę dostałam od syna pod choinkę, jak widać już wie, co mnie wciąga i co lubię czytać:)


To kryminał, dobra sensacja i ciekawe wątki. Głównym bohaterem jest chłopiec, który zostaje porwany. To mały Chorwat. Niestety, śledztwo prowadzone w tej sprawie utknęło w martwym punkcie. Mijają cztery lata. W lesie znaleziono ludzki szkielet. Posterunkowa Sanel Beara ma przekazać ojcu chłopca straszną wiadomość. Ojciec, Darko Tudor jest biologiem, badaczem wilków. odludkiem i niesamowicie pociągającym mężczyzną. Wiele tropów prowadzi do niego...Ale czy byłby w stanie zabić swojego syna, którego kochał nad życie. 
Matka chłopca wychodzi za mąż za właściciela domu, w którym sprzątała. Zmienia się, może syn jej przeszkadzał? A może to jakiś układ z ojcem syna? A może synowie nowego męża nie tolerowali chłopca? A może dziewczyna jednego z nich, Diana, za tym stoi. Wszystkie warianty były możliwe i do końca nie wiemy, kto stoi za śmiercią niewinnego chłopca. I na tym polega dobry kryminał!
Czytając tę historię, dowiemy się także wiele ciekawostek o życiu wilków, przyznaję, że o wielu nie miałam pojęcia, a także o życiu Chorwatów w Niemczech, gdzie schronili się przed wojną. I kolejny raz przekonałam się czytając historię o tym chłopcu, że bólu po stracie dziecka nie da się niczym zagłuszyć.
Polecam tę książkę, a ja będąc w księgarni na pewno skuszę się na kolejny kryminał. Jak mi dobrze z tym moim książkowym nałogiem;)))