Witajcie!
Kochani, widziałam u nas żurawie! A to oznacza, że zbliża się wiosna, zresztą u nas dziś było tak pięknie, że nie wyobrażam sobie, by jeszcze spadł śnieg. Ale jednak wciąż jest luty i myślimy np. o Walentynkach. Nie ma sensu się tutaj rozwodzić, czy to polskie święto czy obce, na to za późno;) Od lat w połowie lutego wszędzie widzimy czerwone serduszka i nie uważam, by było coś złego w tym, że 14 -go lutego nasze brzydsze polowy szykują lub zapraszają na kolacje, kupują perfumy czy wręczają kwiaty. Ja wiem, że tak powinno być cały rok, ale myślę, że jest w tej całej otoczce dużo radości i tego się trzymajmy:)
Inną rzeczą jest to, że św. Walenty jest patronem osób chorych na epilepsję, nerwicę, itd., czyż miłość czasami nie przypomina choroby? Znalazłam ciekawą definicję miłości:
Miłość to najbardziej niebezpieczna choroba. Objawia się zaburzeniami trawiennymi, łomotami serca, brakiem koncentracji, zatraceniem kontaktu z otaczającą rzeczywistością...A gdy jest złośliwa, prowadzi do pęknięcia serca. I nie ma na to wszystko lekarstwa. Trzeba żyć dalej...
U mnie w pracowni motyw serduszek także się pojawił:) Komplet składający się z regaliku z dwoma szufladami, a do tego stojak na biżuterię. Całość bardzo delikatna:)
A niżej tacka także z motywem serduszka. Bardzo podoba mi się ten odcień różu, to róż wiktoriański.
Jak serduszka, to i zawieszki i ramki:)
Dość dużą popularnością cieszą się ostatnio zawieszki z napisem "Witamy", więc powstała kolejna, pasująca do stylu loft albo industrialnego:)
Gdy ozdabiałam poniższą dekorację, zastanawiałam się, czy ktoś jeszcze zawiesza w domu termometry?;) Ale tak bardzo lubię ten sielski motyw, że pomyślałam, a nuż;)
Gdzieś tam w środku wciąż mam w sobie dziecko, w sensie takim, że nawet jak idę na spektakle od lat 4....bawię się cudownie. Lubię różne formy teatralne. Najbardziej przekonują mnie takie, gdzie mamy do czynienia z obrazem i gestem i żeby zrozumieć sens historii, trzeba się pogłówkować i porozciągać umysł. A stan rozciągania umysłu uwielbiam i robię wszystko, by umysły naszych dzieci osiągały także ten stan. Zawracam uwagę na to, by nie tylko szklany ekran w domu na wygodnej kanapie zapełniał im czas. To takie proste. Siedzimy przed telewizorem, kodujemy obrazy, "wciągamy" to, co słyszymy...i koniec;) To duże uproszczenie. Wiem. Ale teatr to przestrzeń, do której chętnie zaglądam. Byliśmy akurat w Teatrze Lalek, to było dość wczesna, przepołudniowa godzina w niedzielę....spodziewałam się garstki, a wszystkie miejsca były zajęte. To budujące.
Widok roześmianych oczu, otwartych usteczek najmłodszych widzów na długo zostaje w pamięci.
Bardzo lubię taki typ rodzica, sama staram się takim być, który zwraca uwagę na rozwój kultury u dziecka poprzez różne formy, poprzez teatr także. Dlaczego o tym piszę. Kilka dobrych lat temu pracowałam w dużym centrum handlowym. Niedziela w pracy była dla mnie koszmarem. Z niedowierzaniem patrzyłyśmy z koleżankami na często te same twarze osób, które co niedziela z całą rodziną pielgrzymowały po sklepach. Cały dzień w galerii. Zastanawiałyśmy się, co w piękną pogodę, w niedzielę, w zamkniętym molochu, jakim jest każde centrum robią te dzieci! Ale co dzieci mogą, przykład idzie z góry. Marzyłyśmy sobie nie raz, że zamiast sterczeć w pracy, gdybyśmy tylko mogły, to leżałybyśmy na trawie i miały wszystko gdzieś;)
Trochę mnie poniosło z tymi wywodami, ale wśród Was jest mnóstwo miłośniczek przyrody, więc wiecie, o co mi chodzi.
Ale wrócę do naszej sztuki. To była "Noc bez księżyca". Główną bohaterką jest mała dziewczynka, która ma różne sny,a w nocy dzieją się dziwne rzeczy, np. znika księżyc;)
Zostaliśmy oczarowani poetycką głębią, plastycznymi obrazami, niezwykłą choreografią.
Żadną przeszkodą nie było to, że nie ma dialogów. Obraz kapitalnie działał na widza.
Po spektaklu nasza Kornelcia zapytała, czy to wszystko było naprawdę, czy tylko na niby...;) I o to własnie chodzi, by dziecko potrafiło po swojemu zinterpretować to, co widziało, jeszcze nie musi tak, jak my, dorośli, kierować się w życiu żelazną logiką:)))
A jutro znów niedziela...na pewno spacer. Na dzisiejszym spotkałam piękne stadko, jak te piękne zwierzątka niewiele potrzebują, by być szczęśliwe....na takie własnie wyglądają.
Może mówią: "Jest zielono, mamy co jeść, jest ciepło, jesteśmy razem, i jakaś niegroźna baba lata z aparatem, jesteśmy szczęśliwe:)". Czy my, ludzie potrafimy tak doceniać to, co mamy? W wielu przypadkach mam wątpliwości...ojej, ależ mnie ciągnie w stronę filozofowania..;) Dobrze wystarczy:)
Dobrej niedzieli:)))))))))
Moniko, ciągle podziwiam Twoją mądrość. Masz rację, czego nauczysz dzieci w najmłodszym wieku, tym będą się kierować w dorosłym życiu. Chwile spędzone z dziećmi są bezcenne. A termometr pokojowy śliczny, tak, sentymentalni ludzie wieszają nadal takie rzeczy, ja też:-)Miłego tygodnia Ci życzę, a dziś wybieram się na wernisaż znajomego.
OdpowiedzUsuńWitaj Basiu:) Bardzo dziękuję:) Macierzyństwo postrzegam jako wielki dar, ale także zobowiązanie. To do nas dorosłych zależy często przyszłość naszych dzieci. Chodzi mi o narzędzia, w jakie możemy je wyposażyć. I nie chodzi o pieniądze, rzeczy materialne, choć też są ważne, ale chodzi o wyobraźnię, empatię, zainteresowania...itd. Zresztą jestem przekonana, że Ty to wiesz, bo jesteś podobną mamą:))) No właśnie, termometr dawno chodził mi po głowie;)))
UsuńCzekam na relację z wernisażu na Twoim blogu:))) Dobrego tygodnia:)
I sarenki cudne- piękne zdjęcie!
OdpowiedzUsuńO tak...sarenki, w ogóle przyroda zachwyca mnie coraz bardziej:)
UsuńMoniko, wczoraj byliśmy u syna w Poznaniu, widzieliśmy po drodze 3 klucze gęsi, sarenki pasące się na polu i drapieżniki polujące na polne myszy...na poznańskiej starówce słońce tak pięknie oświetlało zabytki, że żaden reflektor nie zrobiłby tego lepiej. Próbowaliśmy też lodów z małej cukierni spacerując po mieście, a było tak ciepło...lody nazywały się Amadeus(czekoladowe z marcepanem i pistacjami).
OdpowiedzUsuńJa zachwyciłam się kiedyś pantomimą SEN NOCY LETNIEJ według Szekspira - po prostu wrażenia zostają na całe życie, a scenografia!
Walentynki lubię, czepiają się chyba Ci, którzy w ogóle nie lubią celebrować, szczerze mówiąc wolę Walentynki, niż dzień kobiet...
Udanych Walentynek zatem :-)
Jak dobrze spotkać w sieci ludzi, którzy zauważają podobne rzeczy jak ja:) Nie gonią, nie są snobami, ale oprócz codziennych obowiązków, czy to zawodowych, czy domowych mają chęci i czas na zobaczenie tego, co przecież jest warte zobaczenia, i to za darmo...natura nie pobiera biletów;)))
UsuńCóż za piękna nazwa lodów! Kocham lody i ciasta, wcinam je bez opamiętania;)))
A tak przy okazji, to nasz syn jest pod Poznaniem na obozie sportowym:)))
Szekspir...geniusz! Pantomima...uwielbiam. Tak, jak pisałam jestem wielką miłośniczką każdej formy, która pobudza do myślenia. Stąd chyba też miłość do słowa pisanego, o którym tak pięknie pisałaś w jednym z postów:)))
Jasne, niestety zbyt poważnie podchodzą do Walentynek;) A przecież chodzi o zabawę:))) Dzień Kobiet...kojarzy mi się z goździkami i bombonierkami;))) Dobrych dni:)
U nas w DE w niedzielę galerie są pozamykane i całe szczęście, bo też pewnie całe tabuny ludzi by tam wędrowały...Jedynie raz w miesiącu jakieś bardzo duże sklepy są otwarte przez pół niedzieli. Niedziela powinna być dniem wolnym do wypoczynku tak jak Bozia przykazała.
OdpowiedzUsuńMotyw serc bardzo lubię, bo serducho... to jednak zawsze serducho! ;)
Witaj Dorotko:) Oj, gdybyśmy potrafili naśladować kraje zachodnie własnie w takich kwestiach, jak sklepy zamknięte w niedzielę...Będąc wiele razy w Niemczech czy Austrii nie mogłam się napatrzeć na ten ich Ordnung. Wszystko na swoim miejscu, poukładane, czysto, schludnie...a u nas wciąż spotykamy się z domostwami rodem ze średniowiecza:( To temat na osobny post, ale wkurzam mnie niesamowicie postawa niektórych...ciągłe roszczenia, by państwo dało i dało, ciągle brać, a dawać nie....bo przecież my tacy nieporadni życiowo. Problem jest głębiej i trzeba wielu lat, by to się zmieniło. Ale cieszy fakt, że powoli, powoli to się zmienia, zauważają to szczególnie ci, którzy wyjechali z kraju wiele lat temu i zauważają pozytywne zmiany przy odwiedzaniu ojczyzny. to budujące:)))
UsuńA serducho to serducho, a jakże!!!:))) Pozdrawiam:)
Śliczna jest ta ramka ;) Zapraszam na mojego bloga ;)
OdpowiedzUsuńA dziękuję Norbercie:) Dziękuję za zaproszenie:)
UsuńDzisiaj już niedziela.Oprócz tego , że w Dukli wieje tak ,że wszelkie reklamówki,papiery z koszów wywiewa i sunie to wszystko po jezdni ( co za człowiek bez wyobraźni wymyślił takie kosze?)to jest słonecznie. U Ciebie Moniko "serduszkowo" .Osobiście jakoś nie "świętuję" dnia 14 lutego ,ale nie mam nic przeciwko tym ,którzy uważają ten dzień za wyjątkowy.Moniko ,ja przed chwilką dostałam 2 zdjęcia od mojego brata,który od czwartku jest z rodzinką we Wrocławiu (mazowieckie ma ferie).Prosiłam o zdjęcia krasnoludków bo pamiętam jak pisałaś o nich -że Byłaś z synami na "poszukiwaniu jak największej ilości krasnali"...dostałam tylko 2 ale i tak fajne .Pozdrawiam Cię i życzę udanej niedzieli....
OdpowiedzUsuńWitaj Grażynko:) O tak, ja też nie lubię tych wszechobecnych śmieci...:( Bardzo się cieszę, że Twój brat odwiedził Wrocław, ale szkoda, że tylko dwa krasnale...;( Jest ich mnóstwo:) Musisz koniecznie sama kiedyś wybrać się do Wrocławia, wędrując np. "Szlakiem Krasnali", wiem, że będzie Ci się podobało:))) Dobrego tygodnia:)))
UsuńWspaniałe prace!!
OdpowiedzUsuńU mnie dzisiaj piękne słoneczko za oknem, ale wieje halny co odrzuca od spacerów:) Siła wiatru prawie przewraca człowieka!!! Ale to już samo to, że słoneczko świeci za oknem sprawia, że humor jest dużo lepszy!!
Dziękuję Aga:) U nas też wietrznie, ale nie aż tak, jak w Waszym regionie:( Jeszcze trochę i wiosna! Już się nie mogę doczekać:)))
UsuńJa niedawno wróciłam z długiego spacerku po polanie.Było super, uwielbiam takie chwile.Trzeba korzystać z pogody i z tego co daje nam los.Dawno nie byłam w teatrze...Ale w Walentynki idę do kina :-) Miłej niedzieli jeszcze raz ;-) Buziaki Ps.Cudowne prace!!!:-)
OdpowiedzUsuńOczywiście Kochana:) Korzystajmy z pogody, przecież słońce to witamina D3! Ponoć strasznie jej nam brakuje:(
UsuńFajny plan na Walentynki, a na co się wybieracie?
Poznajesz serwetki na pierwszym zdjęciu?;) Jeszcze raz dziękuję:)))
Jak romantycznie i klimatycznie!
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńOjejku, jak tu pięknie, przytulnie i milutko. Te serduszkowe motywy są naprawdę świetne. Już oczyma wyobraźni widzę ten regalik z serduszkami w salonie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu i pozdrawiam:) Mnie też bardzo się podoba ten regalik. Kuzyn zakupił ten komplet dla swojej żony, która lubi bardzo biały kolor:) Mam nadzieję, że będzie zadowolona:) Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny:)
UsuńWalentynki wpisały się już chyba w nasze zwyczaje ale to miły sposób na wyrażenie uczuć. Mam wrażenie, że nawet Ci którzy nie bardzo chcą je obchodzić pod wpływem ogólnie panującego szaleństwa ulegają i obdarowują się miłymi drobiazgami. Nawet mój, od 34 lat ten sam Walentynek pamięta - to bardzo miłe.
OdpowiedzUsuńUrocze są Twoje serduszkowe prace Moniczko a termometr jest piękny.
Miłego tygodnia!
Witaj Ewuś:))) Zgadzam się z Tobą...Jest coś w klimacie różnych świąt, że się udziela. Tak przecież jest np. przy Bożym Narodzeniu, abstrahując oczywiście od sfery religijnej, bo własnie ona, dla nas wierzących jest najważniejsza..., ale przecież im bliżej świąt, tym więcej dekoracji w domu, nieważne, czy potrzebnych bardziej czy mniej:) To samo z Walentynkami....w tym dniu, świat jest pełen czerwonych serduszek, czerwonych róż i uśmiechniętych twarzy:) I bardzo się z tego cieszę!
UsuńWszystkiego dobrego:)))
Mam nadzieję, że wiosna szybko do nas przyjdzie... i zostanie już. Chyba ptaki wiedzą lepiej? ;)
OdpowiedzUsuńPięknie romantyczne prace u Ciebie.
Też się zastanawiam, co ci wszyscy ludzie robią w centrach handlowych, gdy za oknem piękna pogoda?! Naprawdę nie mają innego pomysłu na spędzenie czasu?
Buziaki
Myślę, że tak, jestem pewna, że wiedzą lepiej;) Ehhh...tak sobie myślę, że może to jest tak, że ludzie nie umieją ze sobą rozmawiać i robią wszystko, by nie dopuścić do takich sytuacji...Może jestem okrutna, ale wydaje mi się, że tak bywa:)
UsuńPozdrawiam:)))
Moniu - przypomniałaś mi że przymierzałam się do " Witamy" Muszę wrócić do posta w którym pokazywałaś inne wzory. Przypomniałaś mi też teatr " Tygrysek Pietrek". Co jakiś czas chodziliśmy na to ze szkoły. Nie wiem czy wtedy niczego innego nie grali... Ale Tygrysek był piękny. Wiesz ja też z chęcią obejrzałabym jakąś bajkę dla dzieci. Może nie ja ale mała Gabrysia we mnie :) Ostatnio oglądałam... Pippi :) I Film Niania i wielkie bum - takie klimaty lubię najbardziej :)
OdpowiedzUsuńGabrysiu, zawieszka może być ozdobiona, jak chcesz, nawet z aniołkiem;)))
UsuńNo widzisz mamy podobnie, obie lubimy bajowy świat:) Pippi..jedna z moich ulubionych bohaterek w dzieciństwie:)
Kilka dni temu obejrzałam z dziećmi "Anię z Zielonego Wzgórza"...Jejku, jaki to piękny film! Ale zauważyłam też, że jako dojrzała osoba zupełnie inaczej go odebrałam, niż jak byłam małym dzieckiem:))) Nasze dzieci były zachwycone:)
Dobrych dni:)
Kochana jesteś taką wspaniałą osóbką:)
OdpowiedzUsuńTwoje prace są przepiękne. Każda zawsze jest zrobiona z sercem...
Widoki takie jak na ostatnim zdjeciu uwielbiam. Mam to szczeście, ze mieszkam na wsi i mogę czeęsto je ogladać.
Ściskam Cię kochana i cudnego nowego tygodnia życzę:)
Natalko, dziękuję:) Piszę, co mi tam w duszy gra:) A prace jak prace, jedne lepsze, drugie trochę słabsze, jak w życiu:)))
UsuńJa też mam to szczęście, od zawsze kocham wieś i nie wyobrażam sobie mieszkania w mieście. Był taki czas, że wynajmowałam mieszkanie w bloku...no, ptak w klatce:((( Oby nigdy więcej.
Ściskam mocno:*
Termometr przykuł moją uwagę bo...jest inny niz wszystkie.. jest sliczny;)Kochana ja przedwczoraj wyszlam ze szpitala, mialo byc zupełnie inaczej a przykuło mnie do łóżka na ponad tydzień :( Dzisiaj pogoda byla przepiękna, również widziałam żurawie tylko czekać na wiosnę i ciepłe dni;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę miłego tygodnia i nowych pomysłów choć domyślam się, ze w Twojej głowie ich sporo;)
Ojej, szpital...Trzymam kciuki, byś szybko wróciła do sił! Mam nadzieję, że najgorsze za Tobą.
UsuńJa też jestem zadowolona z tego termometru, oryginalna dekoracja ściany:)
O tak, pomysły są, czasu brak:/ Czyli jak u wszystkich;) Ale damy radę:)))
Piękne prace! A termometr z tym cudownym motywem sama chętnie zawiesiłabym w pokoju :) Jest fantaostyczny :) Dzisiaj rano wyszłam na zewnątrz i pierwsze co pomyślałam to to, że pachnie wiosną :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam zatem wiosennie :)
Dziękuję! O tak, pachnie wiosną! Każdego dnia widzę zmiany w ogrodzie:) Kocham wiosnę:))) Pozdrawiam także wiosennie:)))
UsuńBardzo ładny ten termometr....co do niedzieli w centrum handlowym to masz racje, nie rozumiem jak to może byc sposób na spędzenie niedzieli z rodziną...cos się chyba ludziom pomyliło...
OdpowiedzUsuńOj pomyliło, pomyliło...:( Ja rozumiem raz na jakiś czas, ale nie co tydzień! A wierz mi, że byli tacy:(
UsuńPozdrawiam:)
Cudowne, a serduszkowe tematy w lutym, zawsze na topie. :D Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńDokładnie;))) Pozdrawiam:)
UsuńMoniko, jaka Ty jesteś dojrzała i tak rozsądnie wychowujesz dzieci.Sprawiasz wrażenie, jakbyś dokładnie wiedziała czego chcesz i zdajesz się być bardzo poukładana. Ja chyba nigdy do końca nie wiem czego chcę. Też podoba mi się taki rodzic, który pokazuje dziecku świat nie tylko w szklanym ekranie. Chyba każdemu rodzicowi zależy, by dziecko nauczyć jak najwięcej i jak najwięcej pokazać ciekawych rzeczy, ale niektórym się to nie udaje - na tym poprzestanę. Też z moimi, gdy byli młodsi, chodziliśmy do kina, na basen i do parku, by w ciekawy sposób spędzać razem czas.Teraz są już prawie dorośli, ale zdarza nam się jeszcze pójść wspólnie do kina.A dziś wieczorem byłam właśnie z mężem, siostrą i mamą w teatrze.Bardzo lubię tam chodzić. To dla mnie takie małe święto, bo to całkiem inne przeżywanie, gdy na scenie stoją prawdziwi aktorzy i mamy okazję obserwować ich z bliska, a nierzadko też uczestniczyć w spektaklu.Poza tym trzeba się ładnie ubrać, a nie tak zwyczajnie "na sportowo" jak do kina - i to też sprawia, że wyjście do teatru jest takie niezwykłe.
OdpowiedzUsuńDziś rano, gdy wracałam z pracy widziałam na polu dwa żurawie i właśnie zastanawiałam się, czy to już ten czas ?
Szufladki z sercami i taca - śliczne :)) Pozdrawiam :))
Witaj Ulu:) Identycznie odbieram teatr...Kojarzy mi się z klasą, poziomem, rozwojem, kulturą. To miejsce, które uczy i wychowuje, w którym powinno się bywać od czasu do czasu. Kino owszem też, ale tak, jak napisałaś, to zupełnie inne miejsce, tam można nawet własnie "na sportowo".
UsuńUlu, z tą dojrzałością to wiesz jak jest, po prostu z wiekiem chyba tak się dzieje:) Ale to prawda, wiem, czego chcę. Zdefiniowałam to, nie bałam się, nie słuchałam innych i jestem w dobrym miejscu, otoczona wieloma wspaniałymi osobami, robię swoje:) Nie układam nikomu życia, nie chcę, by mnie układano, a za dzieci czuję się bardzo, bardzo odpowiedzialna. Staram się je przygotować do życia w dorosłości, pewnie nie da się tego zrobić na 100 %, ale ja chcę mieć pewność, gdy przyjdzie dzień odejścia z tego świata, że zrobiłam wszystko jako mama, by wypuścić w świat dwoje szczęśliwych i pewnych siebie ludzi:))) Wiem, jakie to ważne, by znaleźć swoje miejsce na ziemi:)
Ściskam:)
Zaserwowałaś nam kolejną dawkę cudnie wykonanych przez Ciebie przedmiotów :))) Myślę, że we mnie też jest dużo z dziecka, gdyż cieszę się całą sobą kiedy moje szkolne maluchy występują, a jak już odnoszą dowolne sukcesy to skaczę jak małpka z radości :)) Niestety muszę te swoje emocje ciągle ukrywać, bo sama wiesz jaki jest świat dorosłych i to jeszcze w moim zawodzie... Za oknami wiosna, ale będzie cudnie!!! P.S. Uwielbiam czytać Twoje wywody, bo są najprawdziwsze w świecie! Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia :)
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem Beatko i wcale się nie dziwię, że jesteś szczęśliwa, gdy widzisz swoje dzieci, z którymi pracujesz, odnoszące sukcesy:))) Ja także kocham dzieci, zawsze chciałam być nauczycielką, noszę w sobie własnie wielki gen nauczania, dobrze, że mam dzieci, to mogę być nauczycielką w domu. Ale nie raz się tak wygłupiamy, że gdyby zobaczył mnie ktoś dorosły, to na pewno popukałby się w głowę, ale mam to w nosie, moje dzieci są szczęśliwe, zresztą ja też;)))
UsuńDziękuję za tyle miłych słów:))) A wywody...no kocham je pisać, jakoś samo się pisze;)))
Dobrych dni:)
Domowego termometru już dawno nie używam, ale ten prezentuje się bardzo ładnie :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję! No tak, termometr to taki trochę przeżytek;))) Pozdrawiam:)
UsuńDomowego termometru już dawno nie używam, ale ten prezentuje się bardzo ładnie :-)
OdpowiedzUsuńWszystko piękne :)Pomysł z termometrem najbardziej mi się spodobał- pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję:)))
UsuńMy z mężem średnio obchodzimy walentynki. Jakoś tak nam się wydaje (i na pewno nie tylko nam), że to "święto" napędzane komercją, a nie romantyzmem. Definicja miłości, którą przytoczyłaś - strzał w 10! :) Co do Twoich serduszkowych poczynań - super! Także tabliczki powitalne bardzo mi się podobają. A już termometr to mnie do reszty zauroczył. Ostatnio mąż zakupił do domu, ale taki elektroniczny z kabelkiem za oknem, więc pokazuje zarówno temperaturę w domu, jak i na dworze. A co do spędzania niedzielnego czasu, to spacer musi być. Galeria czasem, na chwilę, bo nie przepadam za takimi miejscami... A stado sarenek też wczoraj widziałam - przebiegały jakieś 10 metrów za płotem mojego rodzinnego domu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Pełna zgoda Ewelinko:) To rzeczywiście komercja...ale np. w kolacji przygotowanej specjalnie w tym dniu nie ma nic złego;)))
UsuńTabliczki z powitaniem do tej pory były raczej sielskie i romantyczne, chciałam przygotować coś innego, stąd własnie taka:)
Tak, spacery i unikanie miejsc, tam gdzie tłoczno...jestem za:))) Pozdrawiam:)
Serduszka są piękne, zresztą ty zawsze robisz piękne wszystko :)
OdpowiedzUsuńJa Walentynki traktuje jako kolejny dzień sprzyjający wyznaniu miłości, jest jak każdy inny choć miło jest gdy odróżnię go od innych jakimś fajnym liścikiem schowanym między kanapkami :)))
Jeśli chodzi o miłosny cytat to fakt, że to najbardziej nieromantyczna i najbardziej prawdziwa definicja niestety.
Udanego tygodnia, pa
Liścik schowany między kanapkami...super! Podsunęłaś niezły pomysł;)))
UsuńDziękuję za miłe słowa i życzę dobrego tygodnia:)))
Śliczne prace, a w szczególności komplet skradł moje serce ;)
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńŚliczne te drobiazgi z walentynkowym akcentem! Termometr z sielskim motywem podbił moje serce- kolory soczyste, mocne. Bardzo lubię takie otwarte okna! Chętnie sama wybrałabym się na spektakl, o którym piszesz. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPolecam, polecam,to spektakl dla dużego i małego:)))
UsuńPozdrawiam serdecznie:)))
Twój dom musi mieć niesamowity klimat, jeśli masz w nim wiele swoich prac i utrzymany jest w takim romantyczno-prowansalskim klimacie. :-) Tym razem zauroczył mnie... termometr.:-) Za kilka miesięcy, w okolicy lata na pewno sprawię sobie u Ciebie coś nowego - tylko zastanawiam się nad nowym kolorem deseczki i nie mogę nic wymyślić - może tym razem jakieś wzory? Będę przeszukiwać Twojego bloga i czekać na nowe posty w poszukiwaniu inspiracji:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Asiu:) Teraz mam jeszcze małe mieszkanie, ale większość rzeczy jest przeze mnie "przerobionych";) W nowym domu kiedyś na pewno będzie dominował własnie taki klimat...romantyczno - prowansalski:)
UsuńOczywiście możesz na nie liczyć w kwestii deseczki, jak coś wpadnie w oko, daj znać, zrobimy;)))
Pozdrawiam cieplutko:)))
Prawdziwa eksplozja serc! I wszystkie takie ładne.
OdpowiedzUsuńDziękuję Edytko:)))
UsuńJak to się stało, że jestem tutaj dopiero dziś. Umknął mi ten post jakimś cudem. A u Ciebie znowu tyle pięknych prac. Wszystkie jak zwykle piękne, ale termometr podbił moje serce. Taki kiedyś gościł u mnie w pokoju. Pozdrawiam:):):):):)
OdpowiedzUsuńTak, masz rację, termometr przypomina nam trochę klimat dawnych wnętrz, do których zauważyłam, że chętnie wracamy, bynajmniej ja;))) Ale mam sporo znajomych lubiących taki styl:)))
UsuńDużo zdrówka:)))
Wspaniale prace wykonane jak najbardziej z uczuciem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Gosiu i dziękuję za dobre słowa:)))
UsuńNiech serducha rządzą a co :)) a termometr wygląda rewelacyjnie
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, nie rządzą! To nieskromnie zabrzmi, ale mnie też bardzo podoba się ten termometr:)))
UsuńOstatnio na spacerze w lesie dosłownie 2 m przed nami przez ścieżkę przebiegły sarny. Niesamowite doświadczenie i widok :) Mimo takiego stada, prawie nie było ich słychać. Cudowne są Twoje prace... można patrzeć i patrzeć :) uwielbiam odcienie różu i ten jest przepiękny :)
OdpowiedzUsuńAleż mieliście przygodę! Kiedyś miałam podobną sytuację podczas jazdy samochodem w nocy...dobrze, że jestem "wolnym" kierowcą, gdybym uderzyło w to stado, chyba serce by mi pękło:((((
UsuńJa też lubię ten róż:)))
Pozdrawiam:)
Nie dość że serduszka to jeszcze kropeczki - na maksa uroczo :)
OdpowiedzUsuńO tak, serduszka i kropeczki to słodkie klimaty:)))
UsuńPiękne prace, a stojak na biżuterię podbił moje serce! Jest niezwykle wdzięczny w formie:)
OdpowiedzUsuńMonika, u nas Walentynki są szczególnym dniem, chociaż spędzanie wspólnych chwil z mężem schodzi na plan dalszy. Prawie 7 lat temu, 14 lutego, przyszła na świat nasza młodsza córka Julka:) Od tamtej pory co roku bohaterka dnia przyćmiewa wszystkie możliwe atrakcje związane ze Świętem Zakochanym;) Ale nie narzekamy:))
Przesyłam gorące pozdrowienia i życzę Ci wyjątkowo miłej niedzieli 14-go:*
Witaj Basiu:) Dziękuję za piękne słowa:))) No Kochani, ale trafiliście z tymi Walentynkami, super! Pozdrowienia dla Waszej małej Walentynki Julki:)))
Usuńściskam mocno:)))
Chyba masz rację, że czasem powinniśmy brać przykład ze świata zwierząt.
OdpowiedzUsuńOne przynajmniej doceniają to co mają, a my ludzie tak często marudzimy.
Pozdrawiam bez marudzenia:)
Powiem Ci, że coraz bliżej mi do zwierzaczków:))) Nie ma w nich wyrachowania, kalkulacji, tylko miłość i wierność:)
UsuńPozdrawiam też bez marudzenia;)))
Ale super, serduszkowo :)
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńUważam, że każdy powód do świętowania jest dobry, każdy pretekst do okazania uczuć, do spędzenia czasu we dwoje też. Oczywiście bez pretekstów również można, a nawet trzeba, ale tak świątecznie też lubię spędzać czas. Nie przeszkadza mi, że Walentynki to amerykańskie święto, tak samo jak Dzień Kobiet jest komunistyczny. Śmieszą mnie takie wymówki. :)
OdpowiedzUsuńJeśli natomiast chodzi o radość dzieciaków to jest to coś, na co można patrzeć bez końca. Wielu ludzi powinno się tego uczyć od maluchów. Wspaniale wychowujesz dzieciaki!
Ja tam też nie mam takiego problemu;)))świętuję jak chcę:)))
UsuńDziękuję Korciu, nasze dzieci są moim największym skarbem:))) Ściskam:)
Całość jest wyjątkowa. Bardzo mi się podoba. Taca też jest świetna. Taka wysoka !
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńŚliczny termometr:)
OdpowiedzUsuń