No i kolejna bajka się skończyła;) Po powrocie zachowywałam się właśnie tak, jak dziecko, gdy skończy się bajka w telewizji...Płacz, tupanie nóżkami, żal i smutek, ale dziecku przechodzi, więc i mnie przeszło:) Zauważyłam, że z wiekiem robię się coraz bardziej sentymentalna, coraz bardziej integruję się z przyrodą, coraz bardziej potrafię wsłuchiwać się w ciszę. A może to jest właśnie magia tych pięknych gór, które oglądałam, jest coś w Bieszczadach takiego, że się potem tęskni, że nie chce się stamtąd wyjeżdżać. Nie potrafię tego wytłumaczyć ani zdefiniować, ale wróciłam pełna pokory, troszkę smutna, jeszcze bardziej wrażliwa i emocjonalna. Zdaję sobie sprawę, że to kwestia mojego charakteru, miękkiego i mało odpornego na ten goniący świat. Wzruszałam się przy miejscach, które dla kogoś są tylko informacją. W myślach szczególnie wracam do pewnych kwiatów, chodzi o rudbekie. Gdy jechaliśmy z Polańczyka do Krasiczyna moją uwagę zwróciły właśnie te kwiaty, tworzące prawie poletka, tak się rozrosły, a przy nich często zdziczałe drzewa owocowe. Dało mi to do myślenia...dopiero przewodnik beskidzka, pani Maria, przed którą chylę czoła, jej wiedza, sposób mówienia i charyzma na długo pozostaną mi w pamięci, i ona właśnie zwróciła moją uwagę na to, że tam, gdzie widziałam te kwiaty były kiedyś po prostu ogródki bieszczadzkich gospodyń, były tam domy i gospodarstwa, których już nie ma...tylko te kwiaty przypominają, że tam ktoś żył, mieszkał, śmiał się i płakał...I ja już uruchamiam wyobraźnię, już potrafię zobaczyć tych ludzi, te dzieci ganiające po tych ogródkach, te gospodynie pośród tych kwiatów...a ktoś inny kompletnie nie zawraca sobie tym głowy. Ależ jesteśmy różni...
Nie chcę Was zamęczać na tym blogu jakimiś informacjami z Wikipedii, bo to wszystko można znaleźć, ale napiszę kilka słów o tym, co mnie zatrzymało i zastanowiło, może wzruszyło także, a do tego fotki do obejrzenia.
Poniżej właśnie rudbekia jako jedyny ślad po dawnych mieszkańcach.
Tak będę "skakać" po różnych miejscach, które odwiedziliśmy, ale mam nadzieję, że nie wyjdzie chaotycznie:)
Bieszczady to kopalnia historii, kultury, trudnych historii, wysiedleń, dramatów, walk i zagadek, kto komu pomagał, kto był ten "dobry", a kto "zły"...Nie osądzajmy, bo myślę, że łatwo się mówi w czasach pokoju, i nigdy nie dowiemy się, jak się zachowamy w obliczu wojny, groźby, dopóki taka sytuacja nam się nie przydarzy. Poza tym jest wiele interpretacji historycznych różnych zdarzeń, które miały tam miejsce, w zasadzie, co historyk to teoria. Więc zostawmy to, a spójrzmy na inne rzeczy.
Mówimy o nas Polacy, tak ogólnie, ale dopiero w Bieszczadach zdałam sobie sprawę z różnic między regionami, ta różnorodność etnograficzna jak dla mnie to coś niesamowitego, szczególnie blisko przyjrzałam się Bojkom, odwiedziliśmy Muzeum Bojków w Myczkowie, i tam dowiedziałam się bardzo dużo na temat tej grupy etnicznej, większość z nich została wysiedlona na Ukrainę, a część rozproszona po całej Polsce w ramach Akcji "Wisła". Kustosz muzeum, Pan Drozd jest Bojkiem, historykiem, i tradycyjnie, jak spotkały się takie osoby, jak my, to dnia było mało. Moja praca magisterska traktowała o muzealnictwie, więc wiedziałam o co pytać, jak rozmawiać, w muzeach zachowuję się trochę jak kibic na stadionie, adrenalina mi się podnosi, czas oczekiwania podnosi ciśnienie, bo chcę zobaczyć, co dalej, chcę krzyczeć: "Jakie to piękne", tutaj kibic raczej krzyczy co innego;)
Kilka fotek z tego muzeum.
Poniżej pierwowzór współczesnego komputera;)
Zawsze chciałam zostać nauczycielką;)
Poniżej noszę wodę:)
Kilka eksponatów, które zwróciły moją uwagę.
W piwnicach muzeum znajduje się galeria, w której można kupić rzeźby, obrazy, oj, było co oglądać.
Obok tej miejscowości jest Berezka, a tam coś dla dzieci, czyli "Wiejskie Zoo", choć mieszkamy na wsi, nie mogliśmy wyrwać stamtąd dzieci;)
Ja też miałam swoje zajęcie, a co!;)
Kolejnym miejscem, które mnie bardzo ujęło to Lesko, piękne miasteczko położone nad Sanem. Znane przede wszystkim z zamku Kmitów, pięknej synagogi oraz cmentarza żydowskiego, który wywarł na mnie niesamowite wrażenie. Trochę to dziwne, ale uwielbiam spacerować po cmentarzach, a na tym leskim, można było zobaczyć macewy z XVI w.!
W latach międzywojennych ponad połowa mieszkańców to była ludność żydowska, stąd tak wielki cmentarz z licznymi macewami, w zasadzie kirkut, bo tak nazywa się cmentarz żydowski.
Znajduje się on na stromej skarpie, liczy ok. 2 tys. grobów, przyglądaliśmy się im dokładnie, szukając symboli na na nagrobkach. Zaangażowaliśmy także dzieci w to, by postarały się odnaleźć symbole np. świecznika, czyli menory, to informacja, że pochowano tam kobietę, tam gdzie była korona - symbol zarezerwowany dla rabinów, księgi zdobiły zazwyczaj groby nauczycieli i uczonych. Macewy ozdobione są także często wizerunkami zwierząt, a więc orzeł - lekkość, jeleń - szybkość, lampart - gwałtowność, lew - potęga, i te zwierzęta można odnaleźć na macewach. Pasjonujące są historie galicyjskich Żydów, szkoda, że tak niewiele po nich zostało w Bieszczadach.
Kolejnym pięknym miejscem był Krasiczyn, kiedyś rezydencja polskiej magnaterii. Główną atrakcją jest piękny zamek, w zasadzie bardziej obronny zespół pałacowy, zbudowany na planie prostokąta, założony przez Krasickich, stąd też nazwa miejscowości. Historia pałacu jest bardzo ciekawa, nie będę jej tutaj opowiadać, ale polecam serdecznie do zagłębienia się i poczytania na temat tego pięknego zabytku. Obecnie w zamku mieści się hotel i restauracja, a część zamku udostępniona jest zwiedzającym. Jak dla mnie najbardziej szokujące jest to, jak wiele cennych pamiątek zostało zniszczonych i zgrabionych przez żołnierzy sowieckich, dorwali się nawet do krypt i wyciągali trumny ze szczątkami...które "rozrzucano" po całym pałacu...
W latach 30. XIX w. zamek został zakupiony przez rodzinę Sapiehów...ostatni z rodu mieszkają w Belgii, i właśnie toczy się "walka" o odzyskanie zamku...Różnie to interpretujemy, ja jestem zdania, że jeśli dany zabytek nie popada w ruinę i właściciel, czy spadkobierca, czy państwo dba o niego należycie, to w zasadzie nie trzymam żadnej ze stron, najgorzej, jeśli strony się szarpią, a zabytek idzie w zapomnienie...
A w piwnicach zamku..."Memento mori";)
A potem trafiliśmy do pięknego, malowniczego miasteczka - Zagórza, kiedyś była to kolejarska osada, przez którą na przełomie XIX i XX wieku przejeżdżały pociągi ze Lwowa i Krakowa do Wiednia i Budapesztu. My wybraliśmy się na długi spacer szlakiem pątniczym, a jednocześnie turystycznym, by zobaczyć ruiny klasztoru Karmelitów Bosych. Kto wcześniej czytał moje posty, to wie, że kocham ruiny...i znów dla kogoś to zwykły "stos" cegieł, a dla mnie ciekawy zabytek architektury i sztuki sakralnej. Ja widzę tych mnichów, którzy tam się kręcą, i doglądają weteranów wojennych, śpiewają i modlą się, a jak trzeba to i się bronią, bo klasztor był warownią. Szczególną uwagę przykuwają freski iluzjonistyczne, a w zasadzie ich resztki, które można oglądać. Historia klasztoru ciekawa, i znów nie miejsce, by o tym pisać, ale warto wspomnieć o pożarze, i o tym, że przez 135 lat budowla niszczała....do 1997 roku. Od tej pory rozpoczęto ratowanie obiektu, na jednej z wież jest punkt widokowy, z którego można podziwiać Góry Słonne, teren wzgórza został uporządkowany, ba, nawet jest tam piękny, geometryczny ogród!
Tak wygląda sam klasztor, ale jeszcze chciałbym wrócić do tego pięknego szlaku, który prowadzi do niego. Tworzy go Droga Krzyżowa, która jest galerią rzeźby, a jednocześnie to szlak modlitwy i refleksji. To dosyć unikatowe przedsięwzięcie, ponieważ każdą stację wykonał inny artysta mieszkający w Zagórzu lub w okolicy. Oczywiście moje serce się radowało, bo kocham rzeźbę także, i wędrowaliśmy wśród pól, w zadumie i ciszy, podziwiając piękne dzieła lokalnych artystów.
Do wejścia na trasę zachęca stojący u wejścia anioł, dzieło Mariusz Mogilanego, młodego artysty, urodzonego w 1982 roku, który wykonał także inną rzeźbę na szlaku.
A poniżej rzeźby innych artystów, takich jak najbardziej znany Zdzisław Pękalski, zamieszkały w Hoczewie, który w ostatnim czasie podupadł na zdrowiu, ale wciąż można odwiedzić jego galerię przy domu, żona pana Zdzisława zastępuje męża przy oprowadzaniu gości.
Mieszkaliśmy nad Jeziorem Solińskim, największym w polskich górach zbiornikiem zaporowym. Jest pięknie położony, ale i intensywnie wykorzystywany turystycznie, można wypożyczyć sprzęt wodny, popłynąć statkiem wycieczkowym, łowić ryby, a także zwyczajnie poplażować.
Zapora solińska imponuje rozmiarami - ma długość 664 m i wysokość 82 m, można ją zwiedzać, można spacerować, można kupić piękne pamiątki za ceny obowiązujące w miejscach atrakcyjnych turystycznie;)
W miejscowości Cisna trafiłam na kiermasz rękodzieła, czyli byłam w swoim żywiole;) Oczywiście do domu wróciłam z nadprożem nad drzwi, nie mogłam się oprzeć, uwielbiam takie unikatowe przedmioty, a mąż musiał mnie odciągać od sprzedających, bo rozmowy się rozwijały bardzo i mogły trwać i trwać:)
Bieszczady to także dziesiątki cerkwi, często opuszczone, zaniedbane przypominają o dawnych mieszkańcach. Udało nam się wejść do cerkwi w Czarnej, w tej chwili jest świątynią rzymskokatolicką, ale w środku można zobaczyć dawny wystrój, to się nazywa ekumenizm...nie ma podziałów, czyli da się, gdy są chęci;)
Bieszczady oferują piękny Szlak Ikon dla miłośników architektury drewnianej, można zapoznać się z pięknymi cerkwiami w Dobrej Szlacheckiej, w Sanoku, w Tyrawie Solnej, w Równi, Rabem, Krościenku, Chmielu, w Smolniku...można wymieniać i wymieniać.
Koniecznie należy też wspomnieć o połoninach, które są najbardziej charakterystycznym elementem krajobrazu Bieszczadów. Te rozległe widokowe polany szczytowe, łąki zachwycają swym pięknem. Najbardziej znana to Połonina Wetlińska, wspaniała górska sceneria, dalekie panoramy. Jest to jedna z najchętniej podejmowanych wycieczek w Bieszczadach, na wschodnim krańcu połoniny znajduje się schronisko turystyczne "Chatka Puchatka".
To co tu opisałam, i to co zobaczyliśmy to niewielka namiastka tego, co w Bieszczadach można zobaczyć i poczuć...To tak bogaty region w zabytki, w piękne szlaki, że trzeba spędzić tam o wiele więcej czasu niż nam było dane...bo przecież jeszcze ekomuzea, konny szlak beskidzki, szlaki militarne, jeszcze Sanok, jeszcze Lutowiska, Komańcza, Ustrzyki, jeszcze Połonina Caryńska i Tarnica, "kultowy" Smerek i "Worek Bieszczadzki"...i jeszcze, i dalej...
Jedno jest pewne, na pewno tam wrócimy, znów chcemy poczuć tę magię, tę tajemnicę, która nam towarzyszyła podczas pobytu...tak, z pewnością wrócimy....:)))
Ach przywołałaś moje wspomnienia z dzieciństwa! Odwiedziłaś moje rodzinne strony! Prawda że są piękne! Ja w ogóle uważam, że w Polsce jest bardzo dużo ciekawych, fantastycznych miejsc do zwiedzania i nie trzeba jeździć za granicę! Pozdrawiam serdecznie i miło popatrzeć na Twoje zdjęcia wakacyjne!
OdpowiedzUsuńDziękuję, pełna zgoda, Polska jest pełna pięknych miejsc, tylko trzeba je chcieć odkryć:) Zazdroszczę rodzinnych stron, są piękne! Pozdrawiam:)
UsuńCudne miałaś wakacje! Tyle ciekawych i pięknych miejsc! Czas mi się cofnął...W takiej ławce siedziałam w podstawówce! O rany, jaka się stara poczułam!
OdpowiedzUsuńTen ogród przy ruinach i te widoki... bajeczne. Jakie fantastyczne miejsca są w Polsce.
Cudze chwalicie,swego nie znacie - stara prawda. Z kiermaszu też bym wyjść nie mogła.
Dobrze,że już wróciłaś.. Pozdrowionka.:)
No widzisz, a teraz takie ławki są w muzeach;) Właśnie, wciąż narzekamy na tę naszą Ojczyznę, a ona ma tyle pięknych miejsc, życia braknie na zobaczenie wszystkiego:) Pozdrawiam
UsuńPiękne zdjęcia. Ile ciekawych miejsc zwiedziłaś. Zawsze to powtarzam, że "Cudze chwalicie, a swego nie znacie" W Polsce jest tyle ciekawych miejsc do zwiedzenia. Jak byłam młodsza no dużo młodsza to bardzo lubiłam zwiedzać cmentarze. Oglądać stare nagrobki zawsze to kawałek historii.
OdpowiedzUsuńDokładnie, każdy grób to przecież jakaś historia, ja zawsze zatrzymuję się i dumam jak jestem na cmentarzach, czy to polskich, czy innych, przecież potem w ziemi i tak jesteśmy tacy sami...Tak, te miejsca, które zobaczyłam na długo zostaną w mojej pamięci, szperam teraz w książkach i w sieci, by tę wiedzę jeszcze poszerzać:)
UsuńPozdrawiam
Przepiękne, klimatyczne miejsce Moniko. Nie dziwię się, że wróciłaś zaczarowana. Mnie się udziela od samego patrzenia. Zachwyciły mnie ruiny klasztoru - magia! Ale największe wrażenie zrobiła na mnie ta niezwykła droga krzyżowa. Rzeźby są piękne, mocne, nawet bardzo mocne emocjonalnie i artystycznie. Porusza mnie serce, które jest zaklęte w dzieło ludzkich rąk. I tam pozostaje. Tak jak w kwiatach i zdziczałych drzewkach owocowych.
OdpowiedzUsuńMyślę, że czasem można doświadczyć czegoś i niezwykłego i pięknego jednocześnie - poczucia więzi z tymi, którzy nie tylko są, ale też byli gdzieś, kiedyś...
Non omnis moriar...
Pięknie to ujęłaś, ja dokładnie tak samo to czuję...tak te rzeźby są cudowne, stałam i stałam, i nie mogłam się napatrzeć. Ależ my ludzie mamy w sobie talenty i potencjał, ktoś rzeźbi, ktoś pisze, ktoś śpiewa...sztuka to odkryć te talenty i potem obdarowywać tym ludzi:)
UsuńMoniko, dzięki Tobie zobaczyłam miejsca w których nigdy nie byłam i nie wiem czy będę. Piękne zdjęcia i piękne wspomnienia a nade wszystko urocze szczęśliwe dzieciaczki ;-).
OdpowiedzUsuńRozumiem Twój ciężki powrót, a mój wyjazd dopiero przede mną :-) i co się z tyj wiąże…powrót także…Pozdrawiam cieplutko
Gabrysiu, nie mów, że nie będziesz, wszystko przed nami, i życzę Ci z całego serca, by udało Ci się tam pojechać, bo naprawdę warto:)
UsuńAleż Ci zazdroszczę tego wyjazdu, ja niedawno przyjechałam, a już bym gdzieś wyruszyła;) Pozdrawiam
piękne są te nasze Bieszczady, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMoniko,pięknie to pokazałaś i opisałaś,a ponieważ to strony bliskie i mojemu sercu i tak jeżeli chodzi o realne odległości....W niektórych miejscach byłam-w tamtym roku w Cisnej nawet załapaliśmy się na dni Cisnej ,spacerowaliśmy po okolicach połonin....ale w tym roku ,16 sierpnia także byliśmy ale na wypadzie 1 dniowym w Cisnej.... i okolicach.
OdpowiedzUsuńPotwierdzam ,że piękne miejsca ,o których piszesz i je pokazujesz rzeczywiście takie są..Byliśmy w Krasiczynie ,Zagórzu,w Komańczy byłam 3 lata temu z przyjaciółką przez tydzień,mieszkałyśmy w klasztorze nazaretanek ...tam zachwycałyśmy się ,ale szczególnie wprawiły nas w zachwyt-pościel własnoręcznie 'obrabiane" przez siostrzyczki i specjalne guziki....takie cudne...a oprócz tego tam znajduje się pokój (izba pamięci) bo tam przetrzymywany był Prymas Polski Wyszyński....Klimat w całym klasztorze -niesamowity,a otoczenie równie piękne...Zachęciłaś mnie do tego muzeum Bojków w Myczkowie ,bo chyba nie kojarzę abyśmy tam byli,a wygląda na fajne miejsce.
Cieszę się ,że jak widzę całą rodzinką spędziliście naprawdę fajne,miłe chwile....
A mnie przy tym robi się cieplutko koło serducha....bo to przecież moje Bieszczady,które kocham...
Grażynko, a my byliśmy 15 sierpnia, czyli no prawie minęliśmy się:) Komańcza był na pierwszym miejscu, gdy wybierałam miejsca, gdzie powędrujemy, ale nie wszystko wyszło zgodnie z planami, jak w życiu:) Bardzo żałuję, odkładam to w czasie po prostu:)
UsuńBieszczady to moje marzenie, na szczęście dosyć realne. :) W końcu tam dotrzemy.
OdpowiedzUsuńWiem, że obecnie konie mają paszporty, ale nie miałam pojęcia, że już dawno temu miały swój dowód tożsamości. Zawsze sobie wyobrażałam, że pojadę w Bieszczady, bo chodzić po górach, a tu okazuje się, że góry to tylko jedna z bardzo wielu atrakcji. Cieszę się, że wakacje Ci się udały.
Właśnie, ja też byłam w szoku z tym dowodem konia, dlatego zrobiłam fotkę:) Kornelio, Bieszczady to kopalnia ciekawych miejsc, ale od razu zarezerwuj sobie więcej czasu, bo nam go brakło na zobaczenie wszystkiego, choć byli po sądziedzku i tacy, co dwa tygodnie nosa z Polańczyka nie wystawili i wdzieli tylko Solinę;))) Ale każdy ma swój sposób na relaks;)
UsuńPozdrawiam
Dobrze wiedzieć. Mam nadzieję, że będziemy mieli taka możliwość. W przeciwnym wypadku będzie pretekst, żeby tam wrócić. :)
UsuńRównież pozdrawiam.
Pięknie dziękuję za wspaniały opis wyprawy, widzie, że trafiłaś do Zagórza:)))
OdpowiedzUsuńWidzę;)))
Usuńo jejciu ilez cudnych zdjec!!!! i Twoje opowiesci.....fajnie byloby miec Cie za przewodniczke:-) cudne zdjecie z krowka:-)
OdpowiedzUsuńMoniko R... Jak już zajrzałaś w Bieszczady to wróć koniecznie, bo z tego co przeczytałem zaledwie dotknęłaś ich leciutko :) A bogactwo ich jest wielkie, i szczególnie można je znaleźć nieco dalej od uczęszczanych szlaków choć nie tylko. Warto zajrzeć do księdza Bartnika z Górzanki, na odpust do Łopienki, do Krysi Rados w Łupkowie, do Jawornika gdzie czasem przyjeżdża Orkiestra św. Mikołaja, do Karoliny w Lipiu, do Wojtka Judy w Balnicy .... and many many more... To wszystko są zjawiska i ludzie całkowicie niepowtarzalni, nie do skopiowania w innym miejscu. W Bieszczadach jest też sporo komercji ale mimo wszystko obszar tych gór jest wystarczająco duży, żeby się jakoś obronić :)
OdpowiedzUsuńWitaj:) Jestem zachwycona Bieszczadami, na pewno tam wrócę. Dziękuję Ci za podanie tyle nazw osób i miejscowości, następnym razem skorzystam:) Własnie, masz rację z tą komeracją....też wolę oryginalność i inność:) Pozdrawiam i dziękuję za wizytę:)
UsuńRzeczywiście i u mnie w ogródku żółci się rudbekia :)
OdpowiedzUsuńBieszczady to bardzo piękny zakątek naszego regionu i ma tyle pięknych , unikatowych miejsc do zaoferowania :)
Dokładnie tak, niestety byłam tylko raz, ale myślę, że tam wrócę, bo tak, jak piszesz, ma mnóstwo miejsc, które warto zobaczyć:) Pozdrawiam:)
Usuń