Jestem uzależniona....od kawy;) Ponoć z tymi uzależnieniami jest tak, że taka osoba wypiera tę myśl, nie chce się przyznać, ja otwarcie przyznaję, jestem kawoholikiem, ciekawe czy jest takie określenie?;) W każdym bądź razie uwielbiam zapach kawy parzonej, uwielbiam moment mielenia, i potem parzenie w kawiarce...uczta dla zmysłu węchu.
Jakiś rok remu "rzuciłam" kawę rozpuszczalną, doszłam do wniosku, a pomogła mi w tym Julita Bator w "Zamień chemię na jedzenie" (muszę koniecznie o tej książce napisać, jest kapitalna), która określiła obecne społeczeństwo "społeczeństwem instant", tzn. szybko, w tej chwili, krótko..., że nie warto się truć. Ja wiem, że wymuszają to nasze czasy, ale czy warto tak gonić kosztem zdrowia...Imponują mi zwolennicy filozofii slow life, którzy stawiają na powolną, niespieszną codzienność, w której jest czas na delektowanie się smakiem życia, czyli i kawy;)
A więc od jakiegoś czasu kawa z ziarenkach, własny młynek, który wydawałoby się jest reliktem przeszłości, kawiarka, wygodny kubek, bo to ma też znaczenie, przynajmniej dla mnie i delektujemy się tym magicznym napojem, który stawia na nogi, orzeźwia i pobudza, ale zachowajmy umiar, jak we wszystkim, bo może się skończyć bólem głowy...przerabiałam nie raz. Wypracujmy sobie dawkę dzienną indywidualnie:)
A dlaczego o kawie dziś? Przygotowałam kilka obrazków do sklepu z kawą i herbatą, zaopatruję się w nim w różne smaki tych napojów, mam wrażenie, że te herbaciarnie i kawiarnie przeżywają swoisty renesans, niech już tak zostanie:)
No a gości trzeba przywitać, więc jest i napis z powitaniem, na razie po angielsku, ale w przygotowaniu i w naszym języku:)
Pamiętamy chyba wszyscy film, pt. "Ptaki ciernistych krzewów", ależ się czekało na ten film, żyliśmy, płakaliśmy i kochaliśmy z bohaterami. Nie wiem, czy to tylko moje wrażenie, ale w tamtych czasach to było coś, wiadomo, że nie było dostępu do innych, ale jednak to, że tam mało było takich ekranizacji to zostały w pamięci na zawsze. Teraz jest tyle propozycji, tyle reklam, a i promocja robi swoje, że tak naprawdę nie wiadomo co oglądać:) Ale na szczęście są jeszcze książki....które są dla mnie piękniejszą formą przekazu niż film, bo pobudzają wyobraźnię, no ale to bardzo subiektywna opinia, bo moja.
Colleen McCullough to autorka książki: "Ptaki ciernistych krzewów", i napisała także "Aniołka", którego jakiś czas temu przeczytałam i polecam:)
Książka magiczna, zaskakująca, trzymająca w napięciu, czyli wszystko to, co kocham. Poznajemy lata 60 - te w Australii, zobaczymy jak podchodzono w tamtych latach do dzieci z autyzmem, zasmakujemy w intrydze, w miłości, spotkamy śmierć. Styl pisania finezyjny, momentami dowcipny, tematyka zagmatwana, ale dająca do myślenia. Postaci wyraziste, wyjątkowe, każda z nich to wielka indywidualność. I pośród nich mała Flo, która choć nie mówi, ma inne talenty...
I na koniec tego sympatycznego sobotniego popołudnia fotka naszego Dominika i nowego członka rodziny kotka Simby, który pojawił się we wcześniejszym poście, jesteśmy zakochani w nim na zabój, jego figle, próby zakradania się do mieszkania są świetne, ale najważniejsze jest to, jak dzieci uczą się odpowiedzialności za tę małą istotkę, od rodzaju pokarmu po rodzaj zabawki dla kotka. A Simba? Imię zobowiązuje, zachowuje się jak prawdziwy król;))))
Pozdrawiam:)
Podobają mi się te dwie panie tak smakowicie "zasiedziałe" przy kawiarnianym stoliku. O ile dobrze rozpoznaję to klimat "lata dwudzieste, lata trzydzieste" - te "garnki" na głowach, futra na co dzień i jasne pończochy do ciemnych butów... Ech... :)
OdpowiedzUsuńZauważyłaś, że im mniejszy stolik w kawiarni, tym jakoś sympatyczniej się przy nim "kawkuje", jakby dyktował przytulny nastrój. A jeszcze do tego stara koronkowa serweta, mały flakonik z kwiatami... I rodzi się kolejne "ech".
Tak, dokładnie to mniej więcej te lata,motywy z tamtych czasów wracają w wielu dekoracjach, przypominają nam, że spotkanie drugiego człowieka choć na chwilę, choć przy tak małym stoliku, to niezwykłe spotkanie...Pozdrawiam:)
UsuńSporo mamy wspólnego :-) też używam młynka do kawy i też byłam i jestem zakochana w „Ptakach”. Mogła bym to oglądać na okrągło. Do dziś pamiętam wrażenie, jakie wywarły na mnie wtedy ...ależ to było dawno....Aniołka nie czytałam, więc pora nadrobić stratę.
OdpowiedzUsuńCo do pokolenia” instant” - wyobraź sobie Moniko, że podczas gdy większość moich znajomych zachwyca się szybkowarami, ja kupiłam sobie.....wolnowar :-) Taki, który robi rosołek 8 godzin i smakuje on tak, że jak moja młodzież przyjeżdża na weekend, od drzwi pyta, czy będzie rosół :-)
Dobrze,że nie pijesz kawy rozpuszczalnej...brrrr sama chemia.
Staram się też kupować kosmetyki wolne od chemii, bo - jak to gdzieś przeczytałam - „nie wcieraj w swoje ciało niczego- czego byś nie zjadła. Za 5 min wszystko jest w krwiobiegu ”
A czasami tak lekkomyślnie wcieramy w siebie kilogramy rakotwórczych parabenów.
Kotek Simba przecudny. Ja mam foksteriera Teodora - który też GODNIE reprezentuje swoje imię..ale to już osobna historia :-)
Nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o tym, że kawa odwadnia i szczególnie w takie upały ( i tu już pewnie Basia się śmieje..:-) )pamiętaj o tym, żeby pić CO NAJMNIEJ 1/5 litra wody dziennie..:-)
A czemu Basia się śmieje, to na pewno sama wyjaśni :-)
Piękne te tabliczki do herbaciarni, a jak będzie polski napis powitalny to......:-))))
Ależ pyszny musi być ten rosołek:))) Jeśli chodzi o kosmetyki, to uwielbiam wędrować po półkach z kosmetykami, i często jest tak, że kupię coś i to potem stoi z łazience, jakoś nie należę do grona tych osób, które używają kosmetyków, to takie niemodne, ale pełny minimalizm w tym zakresie, choć makijaż jak najbardziej tak:) Oby nie maska;)
UsuńTak, wiem o odwodnieniu przy kawie, ale piję też bardzo dużo wody, staram się zachować równowagę:)
Pozdrawiam Gabrysiu:)
Przecudowne zdjęcie synka i Simby!
OdpowiedzUsuńDziękuję, najfajniejsze jest to, jak Dominik czy Kornelia rozmawiają z kotkiem, w dziecięcej wyobraźni on to wszystko rozumie, stąd też chyba te wielkie przyjaźnie małych dzieci ze zwierzątkami:)
UsuńPozdrawiam
Oj tak jak poczytałam to widzę ,że trochę nie pasuję do "Waszego towarzystwa",a przynajmniej Twojego Moniko i Gabrysi....A dlatego ,że ja piję kawę rozpuszczalną...tę jak Gabrysia mówi samą chemię ....brrrrrrr no a co gorsze bardzo ją lubię, i to 2 razy dziennie za każdym razem w ślicznej filiżance.....Bardzo lubię także herbaty...zielone i z innymi dodatkami....i nie mam zamiaru z tego wszystkiego rezygnować....no tak ,szczerze się przyznałam i myślę ,ze policzycie mi to na plusik,ok? Oczywiście żartuję i tak to odbierzcie...Moniko Ty masz Dominika ,a ja jedyną wnuczkę -Dominikę....
OdpowiedzUsuńA Simba jest taki słodziutki i nie dziwię się ,że zakochaliście się w nim na zabój....
A co do "Aniołka" to na pewno przeczytam bo właśnie sprawdziłam ,że mamy ją w bibliotece w Dukli.....a "Ptaki ciernistych...." czytałam i oglądałam film,przeżywałam bardzo ,płakałam bo sporo było do płaczu.....
I tylko jeszcze cieplutko pozdrawiam...
Grażynko, mamy prawo do swoich przyjemności, ktoś lubi kawę rozpuszczalną, ktoś słodycze, jeszcze ktoś inny lubi palić papierosy, choć wie, że to niszczy zdrowie:) Nie przesadzajmy, ale super, że pijesz różne herbatki. A to już wielki plus:)))))
UsuńTak, polecam "Aniołka", oczywiście, może być tak, że nie spodoba się, ale zawsze warto zacząć chociażby:)))
Pozdrawiam:)
Ja kawoholkiem nie jestem, ale mój ukochany tak :) Niemniej jednak bardzo lubię zapach kawy.... Ja piję rozpuszczalną, bo mnie te fusy denerwują, ale wolę prawdziwą z ekspresu kawę, taką jak podają w kawiarniach, taką to dopiero można się delektować! :) Kiedyś mam nadzieję dorobię się takiego...ekspresu.
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona Twoją Simbą, piękna :)) Miałam w dzieciństwie bardzo podobną :)
Tak, taki ekspres to marzenie, na pewno się dorobisz:) Ale dobrym rozwiązaniem jest kawiarka, o której pisałam wyżej, to zdecydowanie mniejszy koszt niż ekspres, a zostawia fusy i pijesz samą kawę:)
OdpowiedzUsuńTak, Simba rozkochał nas w sobie, widok, jak takie małe zwierzątko się nie nudzi, bo nawet potrafi godzinami bawić się listkiem rozczula bardzo, ten ogonek podniesiony na widok któregoś z domowników roczula i bawi jednocześnie:)
Pozdrawiam:)
Też uwielbiam kawę:) i marzę o dobrym ekspresie, a póki co niestety zazwyczaj sięgam po rozpuszczalną.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie książką "Zamień chemię na jedzenie".
Kotek widać, że się zadomowił.
Witam Kornelio:) Spróbuj z kawiarką, mniejszy koszt, a kawa przepyszna:) Książka "Zamień chemię na jedzenie" świetna, to nie żaden sztywny poradnik z przepisami ze składnikami z kosmosu, tylko oprócz przepisów z rzeczy, które mamy w domu, to jeszcze garść cennych wskazówek pisanych prostym, przystępnym językiem.
OdpowiedzUsuńKotek już zadomowiony na maksa;) Pozdrawiam
A ja kawy w ogóle nie pijam. :) Tylko woda i soki (ewentualnie woda z sokiem), nic innego mi nie smakuje. Teraz wszędzie czytam o slow life, slow travel itp., ale taki flegmatyk i leniwiec ja ja nie potrzebuje wskazówek, moje życie jest wystarczająco slow i bez nich. ;) A o "Aniołku" nie słyszałam, "Ptaki..." mi się nawet podobały, to jest szansa, że ta powieść też przypadnie mi do gustu.
OdpowiedzUsuńFajnie o sobie piszesz..."flegmatyk i leniwiec", lubię Twój sposób pisania o sobie i o wszystkim:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuń